Kolekcjonerzy - co zbierają znane osoby?
Radio, bucik z porcelany, gitara, kapelusz, naszyjnik. Zwykłe rzeczy, dla nich wyjątkowe. Wywołują wspomnienia, wzruszenie, a czasem bywają „po nic”. Czy na pewno? Ponoć dla kolekcjonera pożądane przedmioty są wyrazem pogoni za sobą samym...
- Agnieszka Rakowska-Barciuk, Claudia
1 z 6
kolekcjonerzy
Radio, bucik z porcelany, gitara, kapelusz, naszyjnik. Zwykłe rzeczy, dla nich wyjątkowe. Wywołują wspomnienia, wzruszenie, a czasem bywają „po nic”. Czy na pewno? Ponoć dla kolekcjonera pożądane przedmioty są wyrazem pogoni za sobą samym... Turandot, sędziwe radio stojące na moim biurku, budzi nostalgię. Zabiera mnie do czasów, gdy miałam 20 lat i mieszkałam w domu rodzinnym. Pamiętam taki obrazek: za oknem świat pełen zakazów, nieprzyjazny. A z radia, wśród trzasków, dobiega daleki głos spikera. Słuchamy z tatą Radia Wolna Europa – opowiada Małgorzata Potocka, miłośniczka zabytkowych radioodbiorników. Grzegorz Skawiński, który właśnie nagrał swą solową płytę „Me&My Guitar”, wyznaje: – To krążek o mojej dozgonnej miłości do instrumentu, któremu poświęciłem życie i pasję. Kocham gitary, wszystkie są bliskie memu sercu. – Izabella Skrybant, fanka meksykańskich kapeluszy, najcenniejsze egzemplarze powiesiła na ścianie w sypialni. Pozostałe trzyma w pudłach. – Czasem urządzam sobie pokaz mody. Wyciągam z pudeł, przymierzam. I niemal słyszę śmiech moich meksykańskich przyjaciół, a w ustach czuję smak burritos. Kolekcjonowanie jest boskie!
2 z 6
Małgorzata Potocka
"Ukochany Menuet służy mi do słuchania jazzu. Jego chrapliwy dźwięk przypomina czasy studenckie, gdy słuchałam płyt winylowych." Miłości do starych przedmiotów nauczył mnie mój ojciec, scenograf filmowy. To on odkrył przede mną, że te przedmioty mają historię i duszę. Zbierał wszystko: stare kwietniki, projektory filmowe, stare radia. Najlepiej pamiętam Szarotkę. Śliczny, kremowy radioodbiornik z lat 50. Kiedy wyprowadziłam się z domu, zapragnęłam mieć taki sam w swoim mieszkaniu. Pojechałam na bazar na Kole i kilka godzin później miałam własną Szarotkę, a niebawem też Menueta – odbiornik z zielonym okiem. Potem dałam ogłoszenie w gazecie: „Skupuję do filmu stare radia”. Wkrótce zaczęli przychodzić do mnie ludzie ze swoimi odbiornikami. Nagle okazało się, że każdy ma cudną historię. To właśnie było fascynujące! Radia nabywano po latach oszczędzania, dawano w prezencie ślubnym młodym małżonkom. Przy muzyce z radia ludzie rozmawiali o życiu, wyznawali sobie miłość. Pamiętam, że jeden ze sprzedających dostał Krasną Zwiezdę w nagrodę od kierownictwa fabryki, kiedy jako PRL-owski robotnik został przodownikiem pracy. Moje odbiorniki to nie są muzealne eskponaty. One wszystkie wciąż działają. Żyją!
3 z 6
Andrzej Strzelecki
"W rzeczy samej lubię patrzeć na te arcydziełka. Dużo chętniej zbierałbym pieniądze, lecz nie mogę, bo wydaję je na cacka z porcelany." Wiem, wiem: mężczyzna, który gromadzi damskie porcelanowe buciki, wydaje się bardzo podejrzany. Ale mogę się z tego wytłumaczyć. Na pytanie: „Po co one są?”, odpowiadam: „Po nic!”. Jedynie, żeby ładnie wyglądały. Pewnie rozczaruję wszystkich, ale mojemu zbiorowi nie towarzyszy żadna wielka filozofia, a on sam nie wywołuje we mnie szalonych namiętności. Traktuję to jako zabawę. Choć i do niej mam stosunek nieprzesadny. Duma? Nie. Dumny to mogę być z syna, że zaczyna pisać wiersze. Buciki podobają mi się jako małe dzieła sztuki, które estetyzują otoczenie. Pierwszą miniaturkę nabyłem na Florydzie. Doceniłem koronkową chińską robotę. Szybko wróciłem do sklepu. Myślę: co będę kupował jeden bucik, wziąłem je hurtem. Tak się zaczęło. Teraz mam 400 sztuk. Są wśród nich modele sportowe, buty z epoki, baletki, pantofle do stepowania. Kupuję je przy okazji podróży do USA, RPA, Francji, Malezji. Goście, którzy odwiedzają mój dom, mówią: „O, fajne”. I tyle.
4 z 6
Grzegorz Skawiński
"A teraz trochę czarnego humoru. Chciałbym być skremowany razem z moim ulubionym Stratocasterem, żeby stać się jednością nawet jako proch." Moja pierwsza gitara? Zrobiłem ją sobie sam, z deski ze starego, spróchniałego łóżka. Miałem wtedy 12 lat, tę gitarę wystrugaliśmy razem z kolegą. Niestety, nigdy nie zagrała, skończyła jako opał w piecu kaflowym. Ale od niej wszystko się zaczęło. Rodzice, widząc moją determinację, kupili mi prawdziwą gitarę. Teraz mam w swej kolekcji 40 egzemplarzy. Wszystkie są na swój sposób piękne. Największy zachwyt budzą we mnie wcale nie te, które są wykonane z egzotycznych gatunków drewna i czasem wyglądają jak meble zrobione na wysoki połysk. Bowiem niezwykły czar mają często te z pozoru brzydkie, za to z duszą. Na przykład Fender Telecaster Trash jest tak poobijana i odrapana, że wygląda jak wyciągnięta ze śmietnika. Ale gra wspaniale. Nie oddałbym jej za nic w świecie. Moja ukochana gitara? To Fender Stratocaster Custom Shop Relic. Potrafi znakomicie oddać stan mojego ducha, nastrój i przede wszystkim ekspresję. Ona w moim imieniu przemawia do słuchaczy! Zakup nowej gitary to dla mnie święto, jak przyjście na świat nowego członka rodziny. Moment ekscytujący i wyczekiwany. Jaka będzie? Jak się zachowa w moich rękach, czy będzie miała ten czarowny ton, który gdzieś tam w swojej głowie słyszę? Ostatnio udało mi się odkupić mojego pierwszego Stratocastera, którego kiedyś sprzedałem. Po 24 latach ta gitara wróciła do mnie! Był to wzruszający moment: przypomniał mi się kawał mojego życia i muzyki, którą nagrywałem w pierwszych latach istnienia Kombi.
5 z 6
Izabella Skrybant
"Moje kapelusze budzą czasem niezdrowe pożądanie. W Amsterdamie musiałam pożegnać się z jednym, bo zainteresował się nim szef lokalnej mafii." To była miłość od pierwszego spojrzenia. Pod koniec lat 60. po raz pierwszy wyruszyliśmy z zespołem do USA. W Chicago zauroczył mnie sklep z nakryciami głowy, prowadzony przez Meksykanów. Weszłam i od razu poczułam się jak w domu. Na widok kapeluszy moi koledzy zaczęli śpiewać, a ja wręczyłam sprzedawcy naszą płytę. Każdy z nas opuścił sklep z pięknym bordowym sombrero. Podczas kolejnego pobytu w Stanach wystąpiłam w jednym z nich na koncercie. Zaczepiła mnie potem attaché prasowa Kuby, pytając, czy naprawdę jestem Polką. Wtedy zdałam sobie sprawę, jak doskonale kapelusze z wielkim rondem komponują się z naszą muzyką. Odtąd zaczęłam je kolekcjonować. W latach 80. podczas trasy koncertowej znaleźliśmy się w Barcelonie. Byłam zmęczona, nie miałam ochoty zwiedzać miasta, ale koledzy mnie wyciągnęli. I dobrze. W maleńkim sklepiku kupiłam kilka kapeluszy w stylu Zorro. Dołączyły do tych w stylu country, które kiedyś przywiozłam z Melbourne. Teraz? Zamiast powiększać kolekcję, pozbywam się jej, w słusznej sprawie. Kapelusze przekazuję na aukcje charytatywne. Niech pomagają.
6 z 6
Joanna Senyszyn
"Jestem zazdrosna o swe skarby. Niechętnie widziałabym je na szyjach czy przegubach rąk innych kobiet. Dlatego nigdy nie pożyczam swych naszyjników i bransolet. Są tylko moje." Kocham duże, wyraziste ozdoby. Nietuzinkowe, jak ja. Dawno straciłam rachubę, ile mam skarbów. W każdym z moich mieszkań (w Brukseli, Gdyni i Krakowie) z szuflad wylewają się naszyjniki i bransolety. Cóż, już dawno odkryłam, gdzie znajduje się punkt G. Tkwi na końcu słowa: shopping. Kiedyś wydałam na naszyjnik dużo za dużo. Jednorazowe szaleństwo. Jestem profesorem ekonomii, co zobowiązuje do rozsądku. Przecież biżuteria nie musi być droga, by skradła serce. Wystarczy, że ma to coś, co zachwyci. Mnie wzruszają ozdoby etniczne, z drewna i skóry połączonej zwykłą żyłką, sznurkiem. W Ekwadorze kupiłam naszyjnik z nasion, a od parlamentarzystek z Meksyku dostałam wisior z ości tuńczyka. Sama chętnie kupuję ozdoby z bursztynu, korali, muszli. Biżuterię traktuję jak makijaż duszy. Uwielbiam być umalowana!