5 rzeczy, których na pewno nie wiedzieliście o Gruzji
Co powinno przekonać cię do wybrania się do Gruzji? Na pewno smak gruzińskich upalnych wieczorów, gościnność ludzi, regionalne przysmaki i nadmorskie kurorty jak np. w osławionym piosenką Batumi. Znalazłyśmy 5 innych mniej oczywistych powodów, dla których warto odwiedzić Gruzję.
W tym artykule:
- 5 rzeczy, których na pewno nie wiedzieliście o Gruzji
- Enoturystyka
- Królowa jest tylko jedna
- „Batumi, ech Batumi/Herbaciane pola Batumi"
- Gdzie leży „Zielony Przylądek” Gruzji?
- Demna Gvasalia - od uchodźcy po guru w świecie mody
5 rzeczy, których na pewno nie wiedzieliście o Gruzji
Gruzja to kraj, w którym łatwo się zakochać. Ma swoje przejścia, skomplikowaną historię i rany, a mimo to jest w nim coś uzależniająco świeżego i szczerego. To perła Kaukazu i nasz ostatni turystyczny crush. Wśród najpopularniejszych kurortów i oczywistych urlopowych wyborów, Gruzja błyszczy jak prawdziwy diament. Intryguje, bo przypomina, że w podróżowaniu chodzi o odkrywanie i poznawanie nowego, a często samego siebie.
Enoturystyka
Nie każdy wie, że enoturystyka, to bardzo popularne słowo w kontekście Gruzji. Oznacza turystykę winiarską - nową, ale dynamicznie rozwijającą się gałąź turystyki, która polega na podróżowaniu śladem dobrego wina. Brzmi jak marzenie? Dokładnie tak jest, bo to podróż, w której nie chodzi tylko o cel, ale o drogę. Bo dla Gruzinów picie wina to cała kultura – od historii, miejsca produkcji, techniki dojrzewania trunku według dawnych tradycji, po trwające bez końca toasty. Enoturystyka to alternatywny sposób na poznanie ukrytych miejsc i historii rodzinnych winnic. To trwające godzinami celebracje w najpiękniejszych zakątkach Gruzji, poznawanie lokalnych zwyczajów, degustacje regionalnych dań.
Zaskoczy cię suto zastawiony stół i talerze z kolejnymi przysmakami ustawiane w piętra (gdy brakuje już miejsca), wino o smaku słońca i pocałunków dobrane do okazji i rodzaju toastu czy choćby właśnie ciągnące się w nieskończoność toasty. Możesz liczyć na towarzystwo chętne do długich rozmów, które bez skrępowania przysiądzie się do twojego stolika, a przy odrobinie szczęścia zanuci jedną z tradycyjnych rzewnych pieśni o miłości, kraju lub winie - bo to 3 najważniejsze wartości dla Gruzinek i Gruzinów.
Królowa jest tylko jedna
Czy wiesz, że największa szachistka pochodzi z Gruzji? Nona Gaprindaszwili zdobyła 25 medali olimpijskich i 5 tytułów mistrzyni świata. To pierwsza kobieta z tytułem arcymistrza przyznanym przez Międzynarodową Federację Szachową. 81-letnia dziś Nona wygrywała zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. O gruzińskiej arcymistrzyni zrobiło się znów głośno w związku z aferą z Netfliksem. Szachistka złożyła pozew, w którym oskarżyła słynną platformę streamingową o zakłamywanie historii. W bijącym rekordy popularności serialu „Gambit królowej” pada fałszywa informacja o tym, że Nona Gaprindaszwili nigdy nie mierzyła z mężczyznami. Tymczasem Gruzinka nie tylko grała z mężczyznami, ale dawała im porządny wycisk.
Gaprindashvili jest pionierką kobiecych szachów i uwielbianą bohaterką w Gruzji. W ciągu swojej niezwykłej kariery wygrała wiele turniejów, pokonała jednych z najlepszych męskich graczy na świecie oraz stała się pierwszą kobietą w historii, która osiągnęła status międzynarodowego arcymistrza szachowego pośród mężczyzn. – wymieniają prawnicy Gaprindaszwili.
Twórcom produkcji nagrodzonej Emmy za swoją ignorancję przyjdzie słono zapłacić. Bo choć skończyło się na ugodzie, której warunki nie zostały upublicznione, to pokazuje tylko, że z Gruzinkami się nie zadziera.
„Batumi, ech Batumi/Herbaciane pola Batumi"
„Batumi, ech Batumi/Herbaciane pola Batumi/Cykadami dźwięczący świt” – te słowa jest w stanie zanucić każdy przypadkowy przechodzień w Gruzji. Jak to możliwe? Okazuje się, że sława piosenki Filipinek z lat 60. dotarła również nad Morze Czarne. Czy zastanawialiście się, gdzie są osławione w piosence „herbaciane pola”? Wino, jedzenie, ale czy herbata też jest flagowym produktem eksportowym Gruzji? Okazuje się, że historia gruzińskiej herbaty jest niezwykle interesująca.
Zarówno pojawienie się herbaty na ziemiach gruzińskich, jak i zniknięcie jej leżało w rękach Imperium Rosyjskiemu (które od końca XVIII panowało na południowym Kaukazie). Według jednych źródeł pierwszy krzak herbaty Rosjanie zasadzili na Krymie w 1817 roku, chcąc wykorzystać subtropikalny klimat podbitych ziem do upraw ulubionego napoju, którego import był wówczas niezwykle drogi. Bowiem u progu XIX wieku potentatami i głównymi eksporterami upraw herbaty byli Chińczycy i Anglicy. Inne legendy mówią o schwytanym do niewoli podczas wojny krymskiej (1853-1856) angielskim oficerze, który zakochał się w Gruzince, osiadł w Adżarii i założył plantację herbaty, której techniką uprawy podzielił się właśnie z Rosjanami. Źródła mówią jednak, że historia gruzińskiej herbaty zaczęła się wraz z zaproszeniem przez bogatego kupca, Konstantyna Popowa, mistrza upraw herbaty z południowych Chin - Liu Ziun Czou, który przeniósł całą swoją wiedzę i przyczynił się do rozwoju lokalnego przemysłu herbacianego. Zaczął w 1895 roku od 8 kg herbaty, by w kilka lat stworzyć prawdziwe herbaciane imperium.
Czasy radzieckie zniszczyły jednak lata ciężkiej pracy gruzińskich plantacji herbacianych. Chcąc odciąć się od dostaw z Chin w gruzińskiej ZSSR postawiono na masową produkcję herbaty, nie dbając o jej jakość. Stawiano na ilość, co odbiło się na marce, jaką stał się ten produkt na rynku międzynarodowym. Tej decyzji przeciwstawiał się sam Liu Ziun Czou, przez co ostatecznie odrzucił propozycję obywatelstwa i powrócił do Chin. Gruzińska herbata stała się potem określeniem na towar gorszej jakości.
Dziś znów lokalni plantatorzy próbują przywrócić dawną legendę i choć skalą trudno porównać to do 67 tys. hektarów „herbacianych pól Batumi” epoki radzieckiej, to jakość przypomina tę z czasów chińskiego mistrza. W regionie Adżarii powoli powstają rodzinne przedsiębiorstwa, gdzie proces produkcji i zbioru (czyli przede wszystkim ręcznie) odbywa się zgodnie z poszanowaniem tradycyjnych metod obróbki liści.
Gdzie leży „Zielony Przylądek” Gruzji?
Gruzja to świetny wybór na wakacyjne wypady, urlop z rodziną czy sporty wodne. Mianem turystycznego Eldorado, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie, nazywa się Batumi, leżące w pięknej Adżarii. 9 km od stolicy regionu znajduje się za to Ogród Botaniczny Batumi, który jest największym ogrodem w regionie Kaukazu. Zajmuje powierzchnię ponad 108 hektarów, a wejście do niego to przeżycie równe wkroczeniu do baśniowej Narnii. Nie bez przypadku miejsce to nazywane jest również Mtsvane Kontskhi, czyli "Zielony Przylądek".
Nie jesteście wielkimi fanami poznawania tajników flory? Uwierzcie więc na słowo, że to miejsce buchające subtropikalną roślinnością oczarowuje wszystkich swoich gości, nawet największych niedowiarków. Krajobraz rozpościerający się z punktów widokowych zapiera dech w piersiach, tak jak roztaczające swój upojny urok zapachy – róż, cytrusów, bambusów, ponad stuletnich magnolii czy liści drzewa kamforowego, które po roztarciu rękach pozostawiają zapach kamfory na długo. Podobno w Ogrodzie Botanicznym w Batumi znajduje się ponad 2000 różnych rodzajów roślin!
Demna Gvasalia - od uchodźcy po guru w świecie mody
To właśnie z Gruzji pochodzi projektant mody, który stworzył modowe imperium, najpierw z kultową już marką Vetements, a obecnie tworząc dla Balenciagi. Pokaz Vetements jesienią 2015 roku, który odbył się w gejowskim klubie Le Depot w Paryżu, stał się w kilka dni totalną sensacją. Prace Demny The Independent określiło jako „najbardziej radykalną rzeczą w paryskiej modzie od ponad dekady”. Pojawienie się na wybiegach modelek w jego projektach totalnie odmieniło branżę – powrót trendów z lat 90. i estetyki sowieckiego stylu ubierania, to właśnie zasługa Demny Gvasalia. Gruzin stał się propagatorem mody wschodnich krajów, a zachód aż zachłysnął się od nadmiaru świeżego powietrza, jakie wprowadził do branży mody ten urodzony w Tibilisi projektant.