Melpomena ma swoje zasady
Wprawdzie od czasów antycznego teatru Sofoklesa do współczesnych ekstrawagancji Krzysztofa Warlikowskiego nieco się one zmieniły, ale pewne formy wciąż obowiązują – bez względu na szerokość geograficzną. Czy ich przestrzeganie jest wielką sztuką?
- Fot: East News, Fotolia; Rys.: J. Siegmund (3), Claudia
1 z 8
sv-glowne
Wprawdzie od czasów antycznego teatru Sofoklesa do współczesnych ekstrawagancji Krzysztofa Warlikowskiego nieco się one zmieniły, ale pewne formy wciąż obowiązują – bez względu na szerokość geograficzną. Czy ich przestrzeganie jest wielką sztuką?
2 z 8
Przekleństwo Tespisa albo odwracanie pecha
Joanna Szczepkowska obawia się pudru rozsypanego w garderobie, bo wróży rozsypaniem roli, a Michał Żebrowski przed premierą szuka zakrzywionego gwoździa. W teatrach na całym świecie nikt nie waży się gwizdać ani jeść pestek, tekst sztuki, jeśli spadnie na podłogę, trzeba przydepnąć. Aktorzy w rankingu ludzi przesądnych plasują się na pierwszym miejscu (a dopiero daleko za nimi są hazardziści, piłkarze, dżokeje i marynarze). To pewnie za sprawą Tespisa, który był pierwszym wędrownym komikiem. Ponoć nadal żyje, jest bardzo złośliwy i psuje szyki kolegom po fachu.
3 z 8
Grunt to dobrze prezentować się na afiszu
Magiczne znaczenie dla aktorów miały też nazwiska. Czasem je zmieniali: Maluszek na Osterwa, Bagiński na Dymsza. Rzeczywiste nazwisko Aleksandry Śląskiej brzmiało Wąsik. Mistrz Sempoliński mawiał, że pewne nazwiska nadają się na afisz, a inne niekoniecznie…
4 z 8
Oklaski tysięcy dłoni – kto by o tym nie marzył
Widownia warszawskiego Teatru Wielkiego, jednego z największych w Europie, ma, bagatela, 1860 miejsc. Ale to i tak nic w porównaniu z teatrami XVI wieku w elżbietańskiej Anglii. Słynny Szekspirowski The Globe mógł pomieścić ponad 3 tysiące ludzi. Inny londyński teatr, The Rose, przez sześć dni w tygodniu grał inną sztukę (kto dziś nauczyłby się takiej ilości tekstów na pamięć?), a działał przez cały rok. Na parterze nie było miejsc siedzących, wszyscy stali. Tak stłoczeni, że zimą nie czuli chłodu. Najwyraźniej popyt na sztukę był wtedy większy niż dziś.
5 z 8
Żabie oko i sypka
Świat teatru ma swój żargon, opisany dowcipnie przez Tadeusza Nyczka w „Alfabecie teatru”. Sypką jest np. to, co przydarzyło się Wacławowi Nowakowskiemu w Teatrze Bogusławskiego w latach 20. ubiegłego wieku. Występował w romantycznej tragedii, w której wygłaszał m.in. kwestię: „Zabiję jego i ciebie!”. Pewnego dnia przejęzyczył się i wielkim głosem krzyknął: „Zabiję ciego i je...!”. Żabie oko z kolei to kłopotliwy widz: ktoś znajomy (np. kolega po fachu) lub ważna figura. Jeśli owa figura zna zasady, nie powinna siadać bliżej niż w czwartym rzędzie.
6 z 8
Popisowe numery widzów
Współczesne przekleństwo aktorów to telefony komórkowe dzwoniące na widowni. Przed laty zdarzały się jednak gorsze rzeczy: ostentacyjne lornetowanie aktorów przez publiczność z pierwszych rzędów i głośne komentowanie gry lub treści sztuki. Ale to wszystko nic w porównaniu z tym, co pewnego razu zdarzyło się Jerzemu Stuhrowi, który podczas spektaklu został zaatakowany wystrzelonymi z procy gwoździami. I jak w tym wszystkim zachować zimną krew i udawać, że istnieje „czwarta ściana”, która ma dzielić aktora od widza?
7 z 8
Spóźnialskim wstęp wzbroniony
Na widownię nie wchodzi się po trzecim dzwonku. Jeśli uprzejma bileterka zrobi wyjątek i otworzy drzwi, nie może być mowy o przeciskaniu się na swoje miejsce. Należy zająć pierwsze z brzegu albo postać pod ścianą aż do przerwy. Także osoba punktualna może mieć kłopot z dotarciem do fotela – gdy znajduje się on w środku rzędu, w którym siedzą już inni widzowie. Należy iść zawsze twarzą do nich! Jeśli do swoich miejsc przeciska się para, on idzie zawsze pierwszy, torując drogę. Siadają zaś tak, by kobieta znalazła się po prawej stronie mężczyzny. Jego obowiązkiem jest kupić program, wręczyć go towarzyszce i nie zostawiać jej samej ani na moment aż do końca spektaklu.
8 z 8
Cienka granica między luzem i elegancją
Na klasycznych spektaklach, które odbywają się wieczora- mi, obowiązuje strój wizytowy, ale zdecydowanie nie wieczorowy. Ten drugi zarezerwowany jest wyłącznie dla dużych gali premierowych. Smoking albo, nie daj Boże, frak na „zwykłą” premierę to absolutnie faux pas, podobnie jak długa suknia w teatrze awangardowym. Baronowa Nadine de Rothschild w swojej książce „Savoir-vivre XXI wieku” pisze, że właściwy ubiór to nasza grzeczność należna aktorom. Z szacunku dla ich pracy powinniśmy ubrać się nie tylko elegancko, ale i odpowiednio.