Reklama

Maria Komornicka: genialne dziecko

Maria Komornicka przyszła na świat w roku 1876 w Grabowie pod Pilicą, jako drugie z siedmiorga dzieci bogatego właściciela ziemskiego – Augustyna Komornickiego i Anny z Dunin-Wąsowiczów. Ojca wspominała jako surowego tyrana, który siał postrach wśród dzieci, matkę zaś jako bezwolną, posłuszną mu istotę. Ponoć Augustynowi zdarzało się pobić dwuletnią Marię, gdy zbyt głośno płakała w nocy. Mimo to, gdy odkryto jej talent literacki (a odkryto go bardzo szybko), rodzice nie poskąpili pieniędzy na edukację córki. Mała Maria zaczęła prowadzić kronikę rodziny w wieku zaledwie 7 lat, a jako trzynastolatka tworzyła już pierwsze szkice literackie. W 1889 roku wyjechała do Warszawy z matką i pięciorgiem rodzeństwa, by pobierać nauki u profesorów uniwersyteckich. Ojciec, dostrzegłszy predyspozycje i zapał swojej córki, postanowił dołożyć wszelkich starań, by pomóc jej zyskać wykształcenie. To jednak stało się zarzewiem konfliktu z jej rodzeństwem, który w późniejszych latach skończyć miał się tragicznie. Starszy brat był zazdrosny o uwagę ojca i nadzieje, jakie pokładał on w dziewczynie, siostry zaś nie potrafiły odnaleźć wspólnego języka z Marią, która górowała nad nimi intelektem.

Reklama

Maria Komornicka była postacią pod każdym względem nietuzinkową. Nie stroniła od skandali, nigdy nie zaakceptowała swojej roli jako kobiety w społeczeństwie i zawsze szła pod prąd. Jej bunt stał się niestety oliwą dolaną do ognia, a konflikt z rodzeństwem rozgorzał na dobre. Ojciec zaniepokojony dekadenckimi skłonnościami córki, które dopadły ją po jej literackim debiucie w roku 1892 (opublikowała opowiadania „Z życia nędzarza” i „Staszka”) postanowił wysłać ją na studia do Cambridge. Anglia, która była wówczas niezwykle konserwatywna, nie przypadła do gustu młodej buntowniczce. Po niespełna pół roku ubłagała ojca, by pozwolił jej wrócić do domu. Niestety wkrótce potem mężczyzna zmarł na serce. To zdarzenie ostatecznie przypieczętowało wojnę Marii z resztą rodzeństwa, które oskarżyło ją, że to przez swoje wybryki wykończyła ojca nerwowo. Kobieta wpadła w szał, trzeba było wezwać lekarza, by uspokoił ją zastrzykiem. Wyrzuty sumienia wywołane tą kłótnią stały się potem jednym z głównych powodów obłędu Marii. Ten tragiczny epizod z jej życia zainspirował Tadeusza Różewicza podczas pisania dramatu Białe małżeństwo.

ZOBACZ TEŻ: Norweska Czarodziejka i Szatan Modernizmu: niezwykła historia małżeństwa Dagny Juel i Stanisława Przybyszewskiego

Maria Komornicka: pożegnanie z kobiecością

Maria po śmierci ojca przeniosła się na stałe do Warszawy, gdzie rozwijała się literacko. Wraz z Wacławem Nałkowskim i Cezarym Jellentą wydała słynne Forpoczty – manifest zbuntowanych artystów przeciwko mieszczańskiemu stylowi życia. Wbrew wszelkim regułom panującym w ówczesnym społeczeństwie wprowadziła się też do dworku Wacława i Anny Nałkowskich. Biografowie pisarki twierdzą, że mogła ona mieć romans zarówno z Wacławem, jak i Cezarym Jellentą, z którym udała się w podróż za granicę. Jednak jedyne, co wiemy na pewno, to to, że nazywała ona ich trójkę Grupą Laokoona. Tymczasem rodzeństwo Marii ani myślało zakopać wojenny topór. Jej najstarszy brat postanowił odebrać jej część spadku po ojcu, w tym celu zaś wystąpił o jej ubezwłasnowolnienie, powołując się na spaczenie charakteru. Jednak nie była to jedyna rzecz, jaka wpłynęła na załamanie się kobiety.

Komornicka poznała Bolesława Lutomskiego, jeszcze przed swoim wyjazdem do Anglii. Zakochali się w sobie, a on pomógł jej opublikować nowelę „Rozłąka”. Choć przez cały ten czas wiernie trwał u boku młodej zbuntowanej pisarki, uczucie wypaliło się w tym samym czasie, w którym Marię spotkała próba ubezwłasnowolnienia ze strony rodziny. Zerwanie z ukochanym było tym, co przelało szalę goryczy i doprowadziło kobietę do próby samobójczej. Pewnej nocy Maria owinęła się chustą służącej i wybiegła z domu, chcą utopić się w Wiśle. Jej zamiary udaremnił carski patrol, niestety nie chodziło o udzielenie pomocy zdruzgotanej dziewczynie. Została ona wzięta za prostytutkę, a w związku z tym poddano ją na miejscu upokarzającym oględzinom lekarskim. Choć ona sama nigdy nie przyznała, że doszło wtedy do gwałtu, to zdarzenie to wypaliło na niej piętno i miało być dla niej traumą do końca życia. Badacze biografii artystki twierdzą, że to właśnie ta noc zaważyła na tym, że Maria postanowiła porzucić swoją dotychczasową płeć, przez którą stała się słaba i bezwolna w obliczu ataku.

ZOBACZ TEŻ: Maria Konopnicka: lesbijka i przeciwniczka kościoła na plakacie Marszu Niepodległości?

Maria Komornicka: małżeństwo

Psychika Marii Komornickiej była w opłakanym stanie, jednak mimo to udało jej się przeżyć jeszcze kilka lat na wolności, choć o szczęściu i spokoju, co prawda nie może być mowy. W 1898 roku oświadczyła się 10 lat starszemu Janowi Lemańskiemu – poecie i satyrykowi. Małżonków łączyło zamiłowanie do literatury, a dzieliło wszystko inne. Maria miała żywy umysł i gwałtowny temperament. Lemański sprawiał zaś wrażenie spokojnego i cichego, jednak w środku aż kipiał z zazdrości o żonę. Podczas ich podróży ślubnej zaatakował dopiero co poślubioną Marię i jej kuzyna na Plantach w Krakowie. Oddał w ich stronę 6 strzałów, z których dwa raniły kobietę, nie zrobiły jej jednak poważnej krzywdy. Następnie próbował popełnić samobójstwo, jednak okazało się, że cały magazynek zużył na żonę i jej domniemanego kochanka. Natychmiast został odeskortowany na posterunek policji, gdzie wytoczony mu sprawę, podczas której Maria stanęła w jego obronie. Koniec końców, uniewinniono go, tłumacząc, że działał w afekcie i pod wpływem alkoholu, a małżonkowie ruszyli w dalszą podróż, która niestety nie zapowiadała się ani trochę spokojniej. Oboje nie stronili od hazardu, toteż wyprawa skończyła się stanowczymi listami do rodzeństwa Marii z upomnieniem o swoją część pieniędzy. Jak można się domyślać, dodatkowo zaogniło to, i tak już rozgorzały na dobre, spór. Wspólne szaleństwa nie zadziałały na korzyść związku. Do kraju wrócili skłóceni, a po dwóch latach żyli już w separacji. Mimo to były mąż wciąż był zazdrosny i nachodził Marię jeszcze przez kilka lat.

ZOBACZ TEŻ:Nie tylko Krystyna Skarbek. Polskie agentki, które zmieniły bieg II wojny światowej

Maria Komornicka: „Zawalił się sufit”

Maria Komornicka po rozstaniu była bardzo aktywna literacko. W środowisku artystycznym miała opinię niezwykle postępowej kobiety, o otwartym umyśle, która bez wahania łamała konwenanse i stereotypy. W 1902 roku wydała Biesy, książkę będącą próbą autoanalizy stanu swojej duszy. W niej też odczytywać możemy znaki szaleństwa, w jakie zaczęła popadać kobieta.

… było jedno odbicie, które mnie przejmowało mistyczną trwogą, a zjawiało się, ilekroć spojrzałam w zwierciadło znienacka lub gdy długo, nieruchomo trzymałam na nim wzrok: – było to zjawienie obłoku twarzy o niknących konturach, w którym z pożerającą uporczywością rozszerzały się do potwornych rozmiarów chłonne, długimi błyskawicami rozświetlające się otchłanie oczodołów. – Była w niej bezcielesność i groza demoniczna – jakby mi się ukazywało, mrożąc w żyłach krew – nieodgadnione i złowrogie oblicze mego Ducha. – Wzrok mój ziemski, mózg mój nie znosiły ciemnej potęgi tych upiorowych otchłani. Z dreszczem zwierzęcego strachu uciekałam od nich, pewna, że jeszcze chwila patrzenia – a legnę trupem lub oszaleję …

Wtedy też Maria zaczęła podpisywać swoje recenzje jako Piotr Włast – był to pseudonim, który podsunęła jej matka. Zgodnie z tym, co przekazywane było w jej rodzinie, Piotra Włast był słynnym rycerzem i palatynem Bolesława Krzywoustego oraz przodkiem Marii po kądzieli.

W 1905 roku pojechała do Paryża, a tam szybko zwróciła na siebie uwagę. Niestety nie chodziło o jej talent literacki. Na miejscu udała się do Biblioteki Polskiej, gdzie padła na kolona pośrodku lektorium i wznosić zaczęła głośne modły pomieszane z atakami histerii. Ponoć objawiać jej się zaczęły zjawy przedstawiające polskich pisarzy. Została przewieziona do szpitala w stanie katalepsji, tam zaś zdiagnozowano u niej depresję i zalecono miesiąc pobytu w sanatorium. To był początek końca.

Po powrocie do domu Maria przeczytała w Kurierze Warszawskim, że w jednym z budynków w Petersburgu zwalił się sufit, ale nikt nie ucierpiał. Ta z pozoru błaha wiadomość okazała się być tym, co ostatecznie pchnęło Marię na skraj przepaści. Po lekturze oświadczyła, że czuje, że coś w jej głowie bezpowrotnie się zmieniło, a rodzina oficjalnie uznała ją za chorą psychicznie. Było to w roku 1907.

Tego samego roku, mając 31 lat, podczas pobytu w kołobrzeskim sanatorium Maria spaliła swoje kobiece suknie i kazała nazywać się od tej pory Piotr Odmieniec Włast. Zaczęła nosić tylko męskie stroje i identyfikowała się jako mężczyzna. Dzisiejsi badacze spierają się w opiniach czy Maria okazała się osoba transpłciową, czy też jej decyzja o zmianie tożsamości była wynikiem choroby psychicznej, lub formą radykalnego butnu przeciwko roli kobity w ówczesnym społeczeństwie i oczekiwaniom wobec jej płci, którym przez całe życie się sprzeciwiała. Jakkolwiek, nie mamy możliwości, by jednoznacznie orzekać w tej sprawie, z szacunku dla woli zapomnianej artystki decyduję się od tej pory używać formy męskiej.

Piotr Włast został, rzecz jasna, uznany za obłąkanego. Spędził 7 lat, tułając się od jednego szpitala psychiatrycznego do drugiego. Wybawieniem okazał się paradoksalnie wybuch I wojny światowej. Piotr powrócił do rodzinnego Grabowa, jednak jego relacje z rodziną nigdy nie uległy polepszeniu. Przez jakiś czas mieszkał na nieużywanym piętrze w przybudówce do domu jego brata. Wyrwał sobie wszystkie zęby, by uczyć twarz mniej kobiecą. Oddawał się intensywnym ćwiczeniom fizycznym, które, jak wierzył, miały przystosować jego ciało do latania. Do końca życia chodził w surducie. Rodzina w zasadzie machnęła ręką na jego dobrostan, a dzieci jego rodzeństwa nazywały go pobłażliwie dziadziem Piotrem. Profesor Maria Janion w swojej publikacji „Odmieńcy. Transgresje” wspomina, jak podczas wystawy w Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego w Warce-Winiarach zobaczyła niezwykłe zdjęcie, które, jak napisała, utrwala nieobecność.

W ekspozycji umieszczono fotografię – prawdopodobnie z 1943 roku. Maria Komornicka – Piotr Odmieniec Włast znajduje się na niej na czwartym planie. To się nazywa 'utrwalić nieobecność'! Bo postać jest nieobecna, odwrócona (można ją poznać tylko po podniesieniu głowy), twarzy nie widać, ledwie zarys osoby... Inne postaci trwają na pierwszym planie, ona pozostaje daleko od nich, wtopiona w zieleń parku w Grabowie. Właściwie to duch zieleni, duch miejsca, duch poezji. To jedna z najprzedziwniejszych fotografii, jakie udało mi się w życiu zobaczyć, właśnie dlatego, że tu – w paradoksalny sposób – fotografia u t r w a l i ł a n i e o b e c n o ś ć.

Pod koniec drugiej wojny światowej, w 1944 roku, Komorniccy zostali zmuszeni do opuszczenia rodzinnego majątku. Siostra Piotra, Aniela, oddała go do domu starców prowadzonego przez siostry zakonne. Mimo usilnych próśb nigdy nie zdecydowała się go stamtąd zabrać. Zmarł osamotniony, 8 marca w 1949 roku. Do trumny zakonnice ubrały go w czarną suknię, a za konduktem żałobnym szła jedynie Aniela.

Reklama

ZOBACZ TEŻ:Dziewczyna Jamesa Bonda była Polką? Oto Krystyna Skarbek – agentka bardzo specjalna

Reklama
Reklama
Reklama