Margaret - Lady prowokacja
Nie słuchasz popu? Zaczniesz. Ta dziewczyna dopiero debiutuje, by za krótką chwilę zostać już gwiazdą.
- glamour
Opublikowano: 02.10.2013, 14:18
Reklama
-Twój debiutancki klip „Thank You Very Much” ma ponad trzy miliony odsłon w internecie. Został ocenzurowany – tyle tam nagości. Prowokacja to najlepsza promocja?
– A twój telefon rozgrzał się do czerwoności?
Jakoś tak, przyszło tez mnóstwo maili. (śmiech) Akurat byłam chora, siedziałam w dresie w łóżku. Mój menedżer powiedział: „Gosia, masz jutro wywiad”, a ja spod kołdry jęknęłam tylko: „Nieeee!”. Ale rzeczywiście od tamtej chwili wszyscy pytali: „Skąd ta dziewczyna się wzięła?”.
– I skąd?
Z małej wsi spod Szczecina, z Ińska. Szybko stamtąd wyjechałam. Najpierw w Choszcznie skończyłam szkołę muzyczną, grałam na saksofonie, potem w Szczecinie chodziłam do liceum i mieszkałam w internacie, aż mnie z niego wyrzucili.
– Zapowiada się ciekawie...
Tym razem skandalu nie było. (śmiech) Zwykle po lekcjach szłam na kolejne, tyle że śpiewu, a potem leciałam do klubu na jam sessions, które kończyły się w środku nocy. Rodzice się na to zgadzali, ale internat nie, wyrzucili mnie. Nie żałuję, to właśnie dzięki jamom dziewczynka śpiewająca poprawnie na konkursikach nauczyła się być sobą. Tam była wolność, energia.
– Bo muzyka była od zawsze?
Od zawsze, ale przyznam, że z początku nie byłam wcale dobra. Chodziłam do ogniska muzycznego, jeździłam na przeglądy – nigdy ich nie wygrywałam. Nie miałam na to parcia, chciałam się uczyć. Zmuszałam mamę, żeby woziła mnie co tydzień 100 kilometrów na lekcje śpiewu. Ona mówiła: „Pod warunkiem że będziesz miała piątkę z matematyki”, a ja się zgadzałam. Ciężko pracowałam. Nie mówię, że nie byłam utalentowana, ale mój głos wykształcił się z wiekiem. Dziewczyny, które wtedy wygrywały, nie rozwinęły się wiele, a ja przez to, że wciąż musiałam kogoś gonić, szłam do przodu. Nie zamierzam się teraz zatrzymać!
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Loading...