Reklama

Emisariuszka - film z Katarzyną Bujakiewicz

Elżbieta Zawacka to legendarna emisariuszka, jedyna kobieta wśród cichociemnych, druga kobieta - generał w historii polskiej wojskowości. Życiorys Zawackiej poznamy wkrótce bliżej dzięki filmowi "Emisariuszka. Elżbieta Zawacka Zo" na podstawie książki Katarzyny Minczykowskiej "Cichociemna. Generał Elżbieta Zawacka (1909-2009)", w reżyserii Bartłomieja Żmudy i z Katarzyną Bujakiewicz w głównej roli. O ile tylko film powstanie, bo na razie twórcy zbierają pieniądze na produkcję. W sieci pojawił się teaser, dzięki któremu twórcy chcą uzyskać dodatkowe fundusze na prace nad filmem. Działania wspiera już Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Reklama

W filmie "Emisariuszka" występują także Tomasz Lulek, Sylwia Boroń, Krzysztof Dworenko-Dworkin, Mirosława Lombardo, Kazimierz Krzaczkowski i Maciej Piotrowski.

Tymczasem Katarzyna Bujakiewicz promuje film, publikując w sieci zdjęcia z planu. Widać na nich, że charakteryzacja do roli Zawackiej nie ogranicza się jedynie do strojów z czasów II wojny światowej - Bujakiewicz wygląda na wyraźnie starszą.

Reklama

Elżbieta Zawacka - kim była?

Elżbieta Zawacka, pseudonim „Zelma”, „Sulica”, „Zo”, była kurierką Komendy Głównej Armii Krajowej, jedyną kobietą, która pomyślnie przeszła trening i służyła w szeregach cichociemnych, była także profesorem nauk humanistycznych, a specjalizowała się w historii najnowszej. Jako druga Polka w historii Wojska Polskiego awansowana na stopień generała brygady. Jan Nowak-Jeziorański w książce "Kurier z Warszawy" tak wspominał Zawacką:

Nawet w konspiracji, gdzie panuje anonimowość, „Zo” stała się postacią legendarną. (...) straciła rodzinę. Uchodziła za człowieka ostrego i wymagającego od innych, ale najbardziej od samej siebie. Jej oddanie służbie graniczyło z fanatyzmem. (...) Średniego wzrostu, blondynka o niebieskich oczach miała w sobie coś męskiego. Była surowa, poważna, trochę szorstka i bardzo rzeczowa. W czasie rozmowy ani razu nie uśmiechnęła się, nie padło ani jedno słowo natury bardziej osobistej, nic co nie wiązało się ze służbowym tematem. „Zo” nie miała na to czasu. Dopiero na pożegnanie poczułem ciepły, mocny uścisk dłoni i usłyszałem lekkie westchnienie: Daj Boże, żebyście dotarli.
Reklama
Reklama
Reklama