Reklama

O filmie

Rodzina Narracottów prowadzi farmę w Devon. Ojciec Ted kupuje pięknego konia Joeya, który nie nadaje się jednak do pracy w gospodarstwie. Bardzo się z nim zaprzyjaźnia syn Narracottów Albert. Gdy rumak zostaje sprzedany armii, poznajemy jego dramatyczne, zmienne losy podczas wojennej zawieruchy. Tymczasem chłopak, choć nieletni, zaciąga się do wojska, mając nadzieję odnaleźć swego najwierniejszego przyjaciela.

Reklama

Przyjaźń silniejsza niż wojna

Scenariusz filmu oparto na powieści familijnej Michaela Morpurgo, wydanej po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii w 1982 roku i rozgrywającej się w latach I wojny światowej w Anglii oraz Francji. Pisarza zainspirowały opowieści weteranów Wielkiej Wojny ze wsi Iddesleigh w Devon, gdzie mieszkał. Jeden z nich służył w słynnym regimencie Devon Yeomanry, istniejącym od osiemnastego wieku. Uczestniczył najpierw w wojnie burskiej, potem w I wojnie światowej, między innymi w bitwie pod Gallipoli. Innym był kawalerzysta, kapitan Budgett. Trzeci z nich wspominał, że armia kupowała konie w Devon. Wszyscy opowiadali o niezwykle ciężkim losie i poświęcaniu zwierząt, które używano nie tylko pod wierzch, ale także jako konie pociągowe w artylerii czy ambulansach. Morpurgo przeprowadził własne badania i stwierdził, że w czasie tamtej wojny zginęło – jak się szacuje – ponad milion koni po stronie brytyjskiej, a ponad dziesięć milionów w czasie działań wojennych po wszystkich stronach konfliktu. Te suche dane głęboko go poruszyły. Jeszcze inną, ale bardzo ważną inspiracją był pewien chłopiec na prowadzonej przez niego charytatywnej farmie Farms for City Children, którego widywał rozmawiającego z powierzonym jego opiece rumakiem. Ta ich wyjątkowo głęboka i osobista relacja bardzo go ujęła.

Reklama

Wielki Steven wkracza do akcji

Producentka Kathleen Kennedy nakłoniła Stevena, by przeczytał powieść, a potem wybrał się do teatru na „War Horse”. Było to 1 stycznia 2010 roku, w Londynie. Spielberg wspominał, że wzruszył się do łez, a potem długo rozmawiał z twórcami i wykonawcami spektaklu. Słynny reżyser i producent dał się uwieść opowieścią o chłopcu i jego koniu i bardzo szybko zakupił prawa do adaptacji powieści. Jej szczegółowa lektura utwierdziła go w przekonaniu, że chce na postawie tej książki nakręcić film. – Ta opowieść całkowicie mną zawładnęła – tłumaczył. – Jestem zdania, że ma w sobie wielką, niespotykaną uczciwość. Nasza ekranizacja skierowana jest do widowni rodzinnej. Opowiada o niezwykłym doświadczeniu i więzi, która łączy chłopca i konia, choć los tak gwałtownie i dramatycznie ich rozdziela. Myślę, że przesłanie naszego filmu będzie doskonale zrozumiałe w każdym kraju. Rzecz jasna Spielberg, swym zwyczajem, zadbał o wizualną stronę filmu i o widowiskowe atrakcje. Dał niezwykle sugestywny obraz świata ogarniętego niemal apokaliptycznym wojennym konfliktem. Zwracał jednak przy tym uwagę, że nie to było dla niego najistotniejsze: – To przede wszystkim rzecz o wierze, nadziei i wielkiej wytrwałości, zarówno ze strony konia, jak i jego opiekuna. Oraz o poświęceniu, które się z tak głębokim przywiązaniem wiąże.


kobieta.pl
objęła patronat nad filmem
Polecamy wszystkim!

Reklama
Reklama
Reklama