Reklama

Twoja nowa płyta „Bawię się świetnie”, te dziesięć kawałków, wcisnęło mnie w fotel. Wybrzmiały, a ja zostałam z pytaniami: gdzie jestem w życiu, czy spełniona, szczęśliwa? „Bawię się świetnie” to bardzo osobisty przekaz.
Ania Dąbrowska: Do tej pory, kiedy pisałam teksty, to zawsze było wejście w jakąś rolę. Zazwyczaj wymyślałam postać takiej nieszczęśliwie zakochanej dziewczyny i o niej śpiewałam. Tworzyłam taką romantyczną bajkę w klimacie filmu z lat 60. „Bawię się świetnie” to pamiętnik z pewnego okresu w moim życiu. Nie jestem już podlotkiem i moment zbliżania się do trzydziestki był trudny. Płyta jest zapisem doświadczeń związanych z przekraczaniem tego wieku. Jest też bardziej surowa w brzmieniu. Teksty mają przez to większą siłę, nie są rozmiękczone poprzez akustyczne, ciepłe i snujące się dźwięki. Wydaje mi się, że zdecydowanie wyłożyłam kawę na ławę. To było dość stresujące, bo pierwszy raz się tak odkryłam.
Rozmawiałaś z kimś o tym?
Ania Dąbrowska: Nie, nie poszłam do swojego terapeuty (śmiech). Postanowiłam zaryzykować. Pomyślałam, że nie mogę kierować się w życiu strachem. Ostatecznie jestem piosenkarką i miałam okazję napisać o sobie... Stało się, zobaczymy, jak tę prawdę przyjmą ludzie.
Zawsze byłaś buntowniczką, która idzie swoją drogą, bez kompromisów.
Ania Dąbrowska: Ale może także średnią w ujawnianiu prawdziwych emocji. Ludzie, którzy mnie dobrze znają, często mówią, że jestem zdystansowaną, zamkniętą osobą, do której ciężko dotrzeć. Mają poczucie, że jestem za szybą. Dystans, kiedy inni nie mają do ciebie dostępu, często pomaga w życiu. Zdaję sobie sprawę, że niełatwo się ze mną żyje...
Jesteś artystką, partnerką, mamą. W dobrej kolejności wymieniam te słowa?
Ania Dąbrowska: Od ostatniej płyty minęły dwa lata, wtedy też byłam w ciąży. Urodziłam syna i bezpowrotnie zmieniły się moje priorytety. Praca już zawsze będzie na drugim miejscu, będzie musiała poczekać. Z rozrzewnieniem patrzę na ten czas „przed”, wtedy pracowałam intensywniej. Wtedy praca była moim dzieckiem, a teraz... niestety nie.
To jak? „Niestety” czy to może jednak jest fajne?
Ania Dąbrowska: Zadziwia mnie, że kobiety, które nie są matkami, mówią, że zostanie rodzicem rozmiękcza umysł. Skąd one to mogą wiedzieć? Dawniej dzieci mnie nie wzruszały, wręcz przeszkadzały, a teraz rozczulają.
Wzruszająco śpiewasz o synku. „Kiedyś mi powiesz, kim chcesz być. Zapytasz mnie o zdanie. A ja uśmiechnę się przez łzy. Czy jeszcze to zobaczę?...”
Ania Dąbrowska: Kiedy pisałam ten tekst, też miałam łzy w oczach. Mam poczucie, że nagrałam swoją najlepszą płytę. Może dzieci wcale nie rozmiękczają, tylko powodują, że bardziej się mobilizujesz. Może te wartości, które przekazujesz, są inne, bo masz szerszą perspektywę. Ciąża bardzo mi sprzyja. Na pewno zmienia się w niej głos, zaczyna brzmieć dojrzalej. Nie znam jeszcze płci drugiego dziecka, ale wiem, że za miesiąc ruszamy razem w trasę.
W trasę? Ale ty przecież w kwietniu rodzisz!
Ania Dąbrowska: Będę wtedy w 4. i 5. miesiącu. Koncerty to nic strasznego. Staś zostanie z dziadkami, których uwielbia, i nawet nie zauważy, że nas nie ma. Zaplanowaliśmy nie więcej niż dwa koncerty w tygodniu. Lubię kontakt z ludźmi, chętnie się z nimi spotykam po koncertach. Nie jestem typem, który zawzięcie broni prywatności. Nie ukrywam przed światem partnera i dziecka, oczywiście wszystko w granicach rozsądku.
Uzależnień nie ukrywasz? Słyszałam, że często tracisz kontakt z rzeczywistością na rzecz eBaya.
Ania Dąbrowska: Niestety tak, próbuję się hamować (śmiech). Jestem dziewczyną z małego miasteczka i jak tylko mogłam pozwolić sobie na kupowanie ciuchów, kompletnie odjechałam.
Masz jakichś ulubionych projektantów?
Ania Dąbrowska: Chloé, Miu Miu, Marc Jacobs i vintage. Mnóstwo ładnych rzeczy wisi w szafie i czeka, aż zmienię rozmiar, bo są na mnie za małe (śmiech). Ale tak mi się podobały, że musiałam je mieć. Na razie nie mam jak dbać o linię i nawet całkiem dobrze mi z tym.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama