W restauracji u celebryty
Są świetnymi aktorami, dziennikarzami, projektantami. Na dodatek – kochają karmić ludzi. Piotr Adamczyk ugości was staropolskim jadłem, Sonia Bohosiewicz wybornym sushi, a Piotr Najsztub wyczaruje wam rosół jak u mamy. Coś pysznego!
- Agnieszka Rakowska-Barciuk, Claudia
1 z 9
sonia_gl
Są świetnymi aktorami, dziennikarzami, projektantami. Na dodatek – kochają karmić ludzi. Piotr Adamczyk ugości was staropolskim jadłem, Sonia Bohosiewicz wybornym sushi, a Piotr Najsztub wyczaruje wam rosół jak u mamy. Coś pysznego!
2 z 9
adamczyk_1
Stary Dom”, „Sushibu.pl”, „Malajkino”, „St. Benedict”, „Przegryź” – tu można dobrze zjeść, a poza tym spotkać gwiazdę. – Autograf? Z przyjemnością. Pod warunkiem że usłyszę: pyszny był ten obiad – żartuje Piotr Adamczyk. Powołanie do założenia „Starego Domu” odkrył, grając rolę właściciela baru bistro w sitcomie „Dziupla Cezara”. – Od dziecka chciałem zostać biznesmenem, miałem setki pomysłów na zarabianie pieniędzy. I jak chyba każdy marzyłem o własnej restauracji – wspomina aktor.
3 z 9
ALLONS_411151_Piotr_Najsztub
Dziennikarz Piotr Najsztub swojego „Przegryzia” założył z miłości do gotowania. – Nie miałem żadnego biznesplanu, po prostu chciałem smacznie karmić ludzi. I jak najczęściej się relaksować, bo gotowanie mnie odpręża – opowiada. Sonia Bohosiewicz, gwiazda serialu „Usta Usta”, postanowiła częstować gości sushi. – To nie była chłodna kalkulacja, że japońskie smaki dobrze się sprzedają. Po prostu uwielbiam sushi – tłumaczy.
4 z 9
zien
Podobnie mówi Maciej Zień, który swoje bistro stworzył z pasji do Paryża i zdrowego odżywiania. Jego „St. Benedict” działa od niedawna, a już ma stałych klientów. Wojciech Malajkat, szef Teatru Syrena, nie myślał o wielkim biznesie, gdy na rodzinnych Mazurach otwierał „Malajkino”. – Wolę grać rolę biznesmena, niż nim być. Na restaurację patrzę jak na teatralną dekorację. Interesy? Mam do nich radosny dystans – przyznaje. – Ale zauważam, że z branżą kulinarną jest jak z teatrem: do sukcesu potrzebne są gwiazdy, dobra reżyseria i efekty specjalne. Wtedy wszystko gra. A jak smakuje!
5 z 9
adamczyk_gl
„STARY DOM” Piotra Adamczyka Chcesz odpocząć od zgiełku miasta, ogrzać się ciepłem domowego ogniska? Zajrzyj do „Starego Domu” – zachęcają na Facebooku wielbiciele restauracji Piotra Adamczyka. Chwalą jej klimat i nastrój, rodzinną atmosferę. – Trochę czasu spędziłem we Włoszech. Zachwyciło mnie, że do knajpki chodzi się tam jak do dobrego znajomego. Chciałbym, żeby tak było i u nas – mówi aktor. W „Starym Domu” przy ul. Puławskiej 104/106 w Warszawie bywa często. Zjada coś pysznego, potem zagląda do kuchni. – Nie gotuję, podpatruję swych genialnych kucharzy. Może kiedyś zaproszę gości na własne spécialité? – zastanawia się filmowy papież. W restauracji, którą dwa lata temu założył ze swoimi przyjaciółmi, króluje tradycyjna kuchnia polska. Ale na porcelanowych talerzach wjeżdżają raczej poematy na temat golonki, pierogów i schabu niż ich przaśne wydania. Jak na rodzinną karczmę przystało, nie brakuje troski o dzieci. Jest dla nich specjalne menu, małe krzesła, kącik zabaw, a dla wygody mam niemowlaków – przewijak. W końcu: jak dom, to dom.
6 z 9
ALLONS_654571_najsztub001_01
„PRZEGRYŹ” Piotra Najsztuba Na ścianach komiksy Marka Raczkowskiego i rysunki Marcina Maciejowskiego. Wygodne kanapy, stosy gazet porozrzucane tu i tam – w „Przegryziu” przy ul. Mokotowskiej 52 w Warszawie, niedaleko placu Trzech Krzyży, panuje klimat swojski, niezobowiązujący. „Bezpretensjonalne miejsce z intelektualną nutą. Można usiąść przy oknie albo krętymi schodami wspiąć się na antresolę” – chwalą stali bywalcy. – Kiedyś był tu zakład fryzjerski, stąd mozaika na podłodze – opowiada Piotr Najsztub. Knajpkę prowadzi z Dominiką Krzemińską, przyjaciółką. – Ona jest szefem, ja tu tylko gotuję – zastrzega dziennikarz. Jego sztandarowe dania? Bigos i rosół z kołdunami (przyrządzony na wodzie mineralnej) według własnego przepisu. Piotr jest też fanem gęsiny, podaje ją z gruszkami i borowikami. A jego mielone z buraczkami i kompoty jak u babci to już legenda. Na pierogi często wpada aktor Jacek Poniedziałek. – U mnie można nakarmić nawet niemowlaka – zapewnia dziennikarz. – Nie używam chemii.
7 z 9
sonia_01
„SUSHIBU.PL” Soni Bohosiewicz Gwiazda serialu „Usta usta” kocha sushi. Wie to każdy, kto ją zna. – Moja miłość ogranicza się tylko do jedzenia – zastrzega. – Przyrządzić sushi nie potrafię, za to bezbłędnie rozpoznam, które jest dobre, a które oszukane. Chodzi o odpowiednie proporcje ryżu i ryby – wyjaśnia aktorka. Dlaczego restauracja? – Mój zawód bywa kapryśny, kiedyś telefony z propozycjami mogą przestać dzwonić. Dodatkowe źródło dochodu daje wewnętrzny spokój, tak potrzebny aktorowi – tłumaczy Sonia. Idealne miejsce na swój kameralny sushi bar znalazła przy ul. Wielickiej 43 na warszawskim Mokotowie, na parterze eleganckiego apartamentowca. „To przytulny bar, ceny przystępne, poza tym można tu często potkać Sonię” – czytamy na jednym z internetowych forów. – Wpadam codziennie, głównie by się najeść – śmieje się gwiazda. Często zaglądają też jej przyjaciółki: Kasia Zielińska i Marzena Rogalska. – Maki i hosomaki są tu najpyszniejsze na świecie – zapewniają. Potrzebna lepsza rekomendacja?
8 z 9
xien_2
„ST.BENEDICT” Macieja Zienia Najnowsza kreacja projektanta, podobnie jak jego moda, kojarzy się z Paryżem. Do tej pory Maciej Zień zachwycał sukniami, które projektował. Teraz postanowił nas także karmić. W pasażu warszawskiego CH Promenada, gdzie już ma swoje atelier, otworzył drugie atelier: smaku. – Pasaż wydał mi się idealnym miejscem do przywrócenia atmosfery paryskiej kafejki, w której ludzie niespiesznie piją kawę i spoglądają nażycie miasta – opowiada projektant. I zaraz szczerze wyznaje: – Jestem fanem ekologicznego żywienia, Paryża i filozofii benedyktyńskich mnichów. W „St. Benedict” te pasje połączyłem w jedno – mówi Maciej Zień. Efekt? Smaczny. W menu,które projektant ułożył osobiście, znajdziemy jogurty, twarożki, świeże soki, sałatki z ziarnami,bezglutenowe tarty.A także ekologiczne herbaty, zioła, a nawet kawę „fair trade”. Na zdrowie!
9 z 9
ALLONS_1072321_Wojciech_Malajkat16
„MALAJKINO” Wojciecha Malajkata Kultowe miejsce w Mikołajkach? „Malajkino” przy placu Wolności 10. Pod nazwą, którą wymyślił Grzegorz Turnau, przyjaciel Wojciecha Malajkata, kryją się: restauracja, room breakfast (pokoje ze śniadaniem) i kino (urokliwa stara salka ze skrzypiącymi fotelami). – Zaczęło się od porywu serca: chcieliśmy z żoną uratować kino przed zamknięciem. Potem Kasia wpadła na pomysł, by w foyer postawić stoliki i po seansie zapraszać gości na rybkę – opowiada aktor. Początki? – Można było zobaczyć, jak mopem szoruję podłogę. Pomagali mi przyjaciele: Piotrek Polk i Zbyszek Zamachowski – wspomina. Teraz? „Wszystko jest tu z klasą. Jedzenie, obsługa, atmosfera. Żeby jeszcze pan Wojtek częściej przesiadywał przy progu swego gościńca, witając gości…” – napisał ktoś na forum. – Każde wakacje spędzam w Mikołajkach, witam gości – zapewnia szef Teatru Syrena. Na co dzień „Malajkinem” opiekuje się siostra jego żony wraz z rodziną. – Bilety do kina sprzedaje mój teść, a bratowa piecze ciasta. Swojskie klimaty, prawda?