Reklama

Masz w pamięci jakieś najmilsze wspomnienie związane z polską kuchnią?

Reklama

Marta Dymek: Z kuchnią polską mam wiele świetnych wspomnień. Na przedwiośniu odmienianie przez wszystkie przypadki kiszonej kapusty i ogórków. Wiosną ciągłe kursowanie z kobiałkami truskawek i wyczekiwanie na młode ziemniaki. Latem zachwyt nad ilością bobu, pomidorów, fasolki szparagowej i tym, że cukinia może być tak tania. Jesienią coroczne zaskoczenie, że mam za mało słoików i nie pasujące do nich zakrętki. Na przedzimiu otwieranie pierwszych słoików kiszonych ogórków i ajwaru. A zimą, która jest moją ulubioną porą roku w kuchni, ciągłe gotowanie zup i kaszy. Lubię wszystkie te cykliczne momenty i wspomnienia z nimi związane.

Czy podczas pracy nad "Jadłonomią po polsku" coś cię zaskoczyło w polskiej kuchni? Co jest jej mocną, a co słabą stroną?

Marta Dymek: Zaskoczyło mnie, jak bardzo jarska była dawna kuchnia w Polsce. Dzisiaj często myślimy o kuchni polskiej jako bardzo mięsnej, a jako typowe dania przychodzi nam do głowy kotlet schabowy. Tymczasem ten ostatnio jest krewnym austriackiego sznycla i jest jadany u nas od stosunkowo niedawna, bo od stu lub dwustu lat. A przez wiele wieków podstawą jadłospisu były kasze, suszona fasola oraz bób, kiszona kapusta i zboża. Myślę, że to ważne, bo wiele z tych produktów jest dzisiaj łatwo dostępnych, tanich i można z nich przygotować potrawy smakujące bardzo tradycyjnie. Dzięki temu te osoby, które chcą jeść mniej mięsa, a lubią kuchnię polską będą mogły znaleźć znaleźć naprawdę smaczny kompromis i nie będą musiały z niczego rezygnować. To wielki atut kuchni polskiej, że ma tak długą historię i tak dużo różnych tanich, łatwo dostępnych produktów jak kasze, kiszonki czy soczewice. A pytanie o słabe strony jest za trudne, nie umiem na nie odpowiedzieć – może ich nie widzę.

Masz jakieś ulubione danie polskiej kuchni?

Marta Dymek: Wszystkie zupy. A już zwłaszcza barszcze i ogórkową. W tych pierwszych lubię to, że mają rozkoszny, słodki smak i dużo aromatów ziół, grzybów lub korzennych przypraw. Różnią się też w zależności od pory roku, czysty barszcz wigilijny ma bardziej dystyngowany ale też posępny smak niż treściwy i pełen różnych warzyw barszcz ukraiński. Z kolei w ogórkowej lubię to, że jest kwaśna i prosta jak drut. A obydwie te zupy są też tanie, zupełnie roślinne i możliwe do zrobienia dla każdego w Polsce, niezależnie od tego, czy mieszka w dużym mieście, czy zupełnie małym!

Reklama

W galerii znajdziecie przepisy z książki Marty Dymek "Jadłonomia po polsku" (wyd. Marginesy)

Reklama
Reklama
Reklama