Walka o wyłączność
"Drogi Marcinie. Jestem w związku od trzech lat. Z Pawłem układa nam się świetnie. Jest tylko jeden słaby punkt – jego mama. Każda niedziela to trzygodzinny obiad u niej. Nie liczą się nasze plany, wyjazdy. Nie bardzo wiem, jak rozbroić tę minę, bo nie chcę wojny z ewentualną przyszłą teściową, ale też obrazek męża przyspawanego do matki tak mnie przeraża, że po wspólnym obiedzie chcę uciekać." WIKTORIA

- Marcin Prokop, glamour
„Pokaż mi, jaki stosunek ma facet do swojej matki, a powiem ci, kim jest” – można by sparafrazować znane przysłowie. Relacja każdego mężczyzny z pierwszą kobietą w jego życiu jest najlepszym papierkiem lakmusowym jego charakteru oraz sprawdzianem tego, jak będzie traktował ciebie. Warto więc niedzielne obiadki potraktować jako pole badań, a nie jako dopust boży i pokutę za niezawinione grzechy.
Po drugie, znacznie bardziej niepokojąca niż nawet nieco przesadna rewerencja okazywana mamie byłaby niechęć lub wrogość. Nie ma nic bardziej niefajnego niż dorosły facet, który źle mówi o matce. Nawet jeśli ma ku temu powody, powinien poradzić sobie z nimi w zamkniętym gabinecie psychoterapeuty, a nie wypluwając z siebie pretensje w jakimkolwiek większym gronie. Gdybym był kobietą i miał do wyboru zachowującego się jak straumatyzowany nastolatek Eminema, nazywającego w piosenkach matkę „dziwką, która powinna spłonąć w piekle” albo równie niepoprawnego Kanye Westa, to zdecydowanie wybrałbym tego drugiego. Za to, że mimo także niełatwego dzieciństwa, stać go było na nagranie jednego z najpiękniejszych wyrazów synowskiej miłości w postaci utworu „Hey mama”. Pomyśl więc, że cotygodniowe wizyty twojego chłopaka u mamusi są podobnym rodzajem hołdu. Bo mamy są po to, by im mówić, że się je kocha. Koniec, kropka. Każda kobieta chciałaby być dla swojego faceta tą pierwszą, jedyną i najważniejszą. Dopóki jednak, drogie panie, nie pogodzicie się z myślą, że stanowisko dożywotniej królowej męskiego serca prawie zawsze zajmuje jego matka (choćby nawet sam zainteresowany kopał się z tą myślą i twierdził coś innego), dopóty będziecie toczyć z góry przegraną, frustrującą walkę o wyłączność jego uczuć.
Co w takim razie zrobić, skoro nie można pokonać przeciwnika? W takich sytuacjach wytrawni wojenni stratedzy radzą: przyłącz się do niego! Wystarczy kilka nieskomplikowanych forteli. Zadzwoń, by spytać, jak się dziś czuje. Zorganizuj niedzielny obiad i zaproś ją do siebie. Zapytaj o jakąś poradę – przecież ona wie najlepiej, w jakiej temperaturze piecze się idealny sernik, i będzie cholernie dumna, mogąc się z tobą tą wiedzą podzielić.