TYMON TYMAŃSKI Miłość na złom
Przeczytajcie boleśnie szczerą spowiedź 40-latka. Kiedy osiem lat temu Tymon Tymański zaczynał romans z Sarą Brylewską, w show-biznesie zawrzało. 33-letni wówczas muzyk i 15-letnia córka lidera Brygady Kryzys zostali postawieni pod pręgierzem krytyki. Dziś Tymon opowiada o rozpadzie tego uczucia i o tym, jak miłość umiera, by narodzić się na nowo.
- GALA 27/09||
GALA: Dlaczego świetny program kulturalny „Łossskot”, który współtworzysz, jest emitowany w TVP 1 dopiero po północy?
TYMON TYMAŃSKI: Bo tak naprawdę prawie nikomu nie jest potrzebny. Polska jest krajem pełnym wkurzonych i nieufnych ludzi, którzy mają gdzieś kulturę.
GALA: Dlaczego jesteśmy tacy wkurzeni?
TYMON TYMAŃSKI: Bo wróciliśmy z dalekiej podróży, którą zafundowała nam historia. Niegdyś opromieniała nas chwała Rzeczypospolitej. Potem nastąpiły 123 lata zaborów i 44 lata komunizmu, czyli razem 167 lat niewoli. Słowianin, Slavic, sclavus – oznacza „niewolnik”. Jesteśmy białymi murzynami Europy, mamy za sobą mroczną historię zniewolenia i upodlenia. Z drugiej strony tkwi w nas niesamowita siła kreatywności, inwencji. Trzeba tę siłę stymulować – edukacją i kulturą. Kultura jest dobrem luksusowym, którego – niestety – potrzebuje zaledwie garstka. Reszta woli pozostać w wygodnym skundleniu.
GALA: Mocne. Kto dał ci prawo do takiego oceniania innych?
TYMON TYMAŃSKI: Nie chcę pouczać, ale nie mam wyjścia i muszę prowokować ostrymi sformułowaniami. Prowokacja jest w moim przypadku rodzajem zachęty do myślenia. Ten naród dostał w d... bardziej niż wszystkie narody Europy razem wzięte. Oto Polska – europejska stajnia Augiasza, przez którą przeszły wszystkie armie i narobiły, gdzie popadnie. Czas na wielkie sprzątanie.
GALA: Nie jesteś dumny z tego, że jesteś Polakiem?
TYMON TYMAŃSKI: Jestem! Tyle tylko, że Polska nie jest jednością. Przeczytałem w książce Marii Janion historię o zgrzytach między prożydowskim Mickiewiczem a żydożercą Krasickim. Po raz kolejny stało się dla mnie jasne, że od wielu wieków istnieją co najmniej dwie Polski. Z jednej strony ksiądz Tischner, z drugiej – Radio Maryja.
GALA: Mógłbyś żyć bez muzyki?
TYMON TYMAŃSKI: Dobre pytanie. Faktycznie, posługuję się muzyką niczym protezą. Po wielu życiowych „ups and downs”, po kolejnej nieudanej próbie stworzenia rodziny, mam takie poczucie, że bez muzyki byłoby mi naprawdę ciężko. Muzyka jest moim błogosławieństwem i zarazem przekleństwem. Zamiast słuchać świata, w istocie ciągle słuchasz siebie.
GALA: Z powodu tego egotyzmu nie udawało ci się z kobietami?
TYMON TYMAŃSKI: Myślę, że jestem po prostu megaporąbany. To jest najlepsze wytłumaczenie. Mam dwóch kapitalnych synów, ale z jakiegoś powodu założenie kompletnej rodziny kończy się fiaskiem.
GALA: Osiem lat temu związałeś się z dużo młodszą od siebie córką swego przyjaciela muzyka Roberta Brylewskiego – Sarą. Dlaczego się rozstaliście?
TYMON TYMAŃSKI: To Sara mnie rzuciła. Teraz myślę, że to chyba musiało się wydarzyć. Od początku związku jej odejście wisiało w powietrzu. Każdy początek wróży jakiś koniec. Tym bardziej związek 33-letniego faceta z 15-letnią dziewczyną, która kiedyś musi się wreszcie wyszumieć.
GALA: Ale przecież byliście w sobie straszliwie zakochani!
TYMON TYMAŃSKI: Tak, byliśmy. Wielki hetman koronny Stanisław Koniecpolski w wieku 55 lat zakochał się w 16-letniej Zofii Opalińskiej i wziął z nią ślub. Inna sprawa, że taki związek jest po prostu bardzo trudny. Zbyt duża różnica doświadczenia i potrzeb, zbyt silna dominacja jednej strony. Ale mieliśmy swoje bardzo piękne momenty.
GALA: Dlaczego w takim razie nie walczyłeś o tę miłość?
TYMON TYMAŃSKI: Bardzo, bardzo walczyłem. Walczyłem i przegrałem.
GALA: Dlaczego?
TYMON TYMAŃSKI: Bo moja dziewczyna przestała mnie kochać. Przestałem być dla niej partnerem. Stałem się tylko opiekunem i pseudoojcem.
GALA: Miałeś poczucie, że Sara jest cały czas dzieckiem?
TYMON TYMAŃSKI: Nie złożymy ciała z trupa. Podobnie nie da się zanalizować przyczyny rozpadu miłości. Mogę tylko powiedzieć, że ja do końca kochałem. Niestety, przez ostatni rok bardzo odeszliśmy od siebie. Sara podjęła decyzję o rozstaniu. Ja wierzyłem, że jeszcze nam się uda. Musiałem zadusić tę miłość. Oddać ją na złom.
GALA: Jak się zabija miłość?
TYMON TYMAŃSKI: Trzeba po prostu zapomnieć. To cholernie boli – boli rok, dwa lata. To porażka, kres marzeń i złudzeń. Ten związek był jedną piątą mego życia, najdłuższym związkiem, jaki przeżyłem. Nie ma co zwalać winy na którąś ze stron – to była przegrana sprawa, ale uparliśmy się i zdawało się nam, że mamy jakąś szansę. Im bardziej ja się stawałem nadopiekuńczy, tym bardziej ona nie dawała rady.
GALA: Wyobrażasz sobie życie bez miłości do kobiety?
TYMON TYMAŃSKI: Miłość to sprawa przereklamowana. Usiłowałem uniknąć tego wywiadu, ponieważ nie chciałem epatować goryczą. Chwilowo jestem głęboko zraniony. Już wiem, że nic nie jest trwałe. Myślę, że warto szukać w związku oparcia, przyjaźni, ale nie warto opierać na nim całego życia. Emocje wywołane feromonami, endorfinami i neuroprzekaźnikami nie są trwałe. Potem pozostaje przyjaźń, przywiązanie, świadoma praca miłości. Dopóki dwoje ludzi chce ze sobą pracować i się wzajemnie nie oszukuje, można tańczyć bez końca. Wyjątkom zdarza się to na całe życie. Wraz z rozstaniem z Sarą skończył się dla mnie młodzieńczy idealizm i romantyzm. Nie zamierzam jednak umierać z miłości. Można też kochać pozytywistycznie.
GALA: Twoje błędy w tym związku?
TYMON TYMAŃSKI: Wydaje mi się, że nie potrafiliśmy się słuchać. Głębokie słuchanie to jest takie pojęcie, które poznałem w praktyce zen. Nie ma ciebie, jest tylko próba usłyszenia, pełnego zrozumienia drugiej osoby. Czasami zbyt często kierowałem się tak zwanym słusznym gniewem. Kiedy złościsz się na kogoś, kto się zachowuje jak dziecko, krzywdzisz tę osobę, a ona w rewanżu też cię krzywdzi. Wyrzucam sobie, że mogłem być mądrzejszy, bardziej wyrozumiały, mniej emocjonalny i gniewny.
GALA: Może wreszcie stajesz się facetem, a przestajesz być chłopcem.
TYMON TYMAŃSKI: Rzeczywiście, związek z Sarą był wyborem wiecznego chłopca, marzeniem Piotrusia Pana. Powiedziałem sobie, że jestem chłopcem, całym sercem opowiadam się za młodzieńczością, buntem, czymś wiecznie niedojrzałym.
GALA: Co ci ten związek dał? Czego cię nauczył?
TYMON TYMAŃSKI: To wszystko jest za świeże, żebym był w stanie wyciągnąć z tego doświadczenia konstruktywne wnioski. Osho pisze, że ciągle gonimy za przyjemnościami i szczęściem, ale szczęście jest tu i teraz, a my jesteśmy po prostu ślepi. Moi synowie są dla mnie największym szczęściem. Starszy Lukas jest utalentowanym muzykiem, mieszka w Düsseldorfie i przyjeżdża tu na wakacje. Z kolei z młodszym synem Kosmą mam bardzo bliski, wyjątkowo przyjacielski kontakt. Moje dzieci są moim największym życiowym sukcesem.
GALA: Możliwa jest między tobą a Sarą przyjaźń po rozstaniu?
TYMON TYMAŃSKI: Zaszło za dużo trudnych sytuacji. Sara mnie zdradzała.
GALA: Jaki wpływ ma to rozstanie na twoją muzykę?
TYMON TYMAŃSKI: Znakomity. Od razu napisało się kilkanaście piosenek. To może się wydać śmieszne albo straszne, ale mam materiał na cztery, pięć płyt.
GALA: Jesteś w nowym związku. Co nowego wnosi Ania w twoje życie?
TYMON TYMAŃSKI: Budujemy związek oparty na przyjaźni, słuchaniu. Nie chcę na nic liczyć. Nie urodziliśmy się po to, żeby gonić za szczęściem. Próbujemy. Anka jest, mimo swoich 27 lat, osobą dojrzałą. Ma wielką chęć do pracy, jest bardzo ekspresyjna, ale umie też współczuć i słuchać. Wie, w jakim stanie mnie przejęła. Powiedziałem jej, że po nokaucie musi minąć jeszcze pół roku, zanim zacznę zachowywać się jak normalny facet.
GALA: Kręcisz film pt. „Polskie gówno”. Co to będzie?
TYMON TYMAŃSKI: To rzecz o Polsce A i Polsce Ą. Zaczyna się cytatem z Tetmajera, który stanowi przewrotne motto: „Wolę polskie gówno w polu, niż fijołki w Neapolu”. W pierwszej części mamy historię koncertowej trasy Tranzystorów, rockowego zespołu nieudaczników. Ich kierowcą jest hipis – klezmer z amerykańskim rodowodem – w tej roli Robert Brylewski, zaś menedżerem – jest Czesław Skandal, były komornik i bawidamek. W tej roli Grzesiu Halama. Drugą część tworzy historia konkursu piosenki futbolowej. Zobaczymy w nim większość głośnych zespołów polskiej sceny offowej: Big Cyc, Dick4Dick, Mitch & Mitch, Ściankę oraz kilku artystów sceny pop: Kasię Kowalską, Marylę Rodowicz, Michała Wiśniewskiego. Jest to… hmm… brutalny musical patriotyczny.