Tomasz Kot - facet jak marzenie
Chciał być malarzem, ale – na nasze szczęście – został aktorem. Uchodzi za jednego z czołowych amantów RP.
- Naj
Pan Skalski z „Niani” nie lubi pokazywać się na łamach plotkarskich czasopism. Twierdzi, że nie wiedziałby, co mówić – tak zwyczajna jest jego rodzina. Jest mężem psycholożki Agnieszki i ojcem prawie półtorarocznej Blanki.
SEMINARIUM? TAK, ALE...
Jako chłopiec chciał zdawać do liceum plastycznego, lecz trafił do „zwykłego” – przy seminarium franciszkanów, w rodzinnej Legnicy. Dlatego czasem gazety piszą, że Tomasz Kot był w seminarium. Ale on dementuje te plotki. Wspomina, że zadebiutował jako aktor, opowiadając bajki młodszej o 14 lat siostrze. Podobno robił to tak dobrze, że potrafi ł wpłynąć na nastrój dziewczynki. Zapewne wtedy złapał aktorskiego bakcyla. Jeszcze w liceum zaangażował się w teatr i na naukę brakowało mu czasu. Doszło do tego, że zdawał poprawkę z historii. Lecz bez problemu dostał się do szkoły aktorskiej w Krakowie.
ŻYCIE TRZEBA JEŚĆ MAŁĄ ŁYŻKĄ
Pewnego razu powiedział: „Mogę marzyć, że zdobędę Oscara, ale jeżeli kiedyś przywiozę główną nagrodę z Gdyni, to też będę szczęśliwy. Życie trzeba jeść małą łyżką…”. Jaki jest? Z pewnością ma wiele szacunku dla kobiet. – „Odmieniają facetów. Uczę się od nich spokoju i delikatności” – przyznaje. Uważa jednak, że są silniejsze i bardziej odporne na przeciwności losu niż faceci. „Gdyby mężczyźni mieli dostawać okres, to konieczne byłoby narodowe zwolnienie z pracy” – stwierdził na łamach tygodnika „Gala”.