Reklama

...nie zlustrował mnie od stóp do głów i nie zapytał, skąd przyjechałam, gdy weszłam do hotelowego apartamentu. Wtedy już siedział rozparty jak Basza na kanapie, w błękitnej koszuli, bynajmniej nie zapiętej na ostatni guzik. Obok niego siedziała Jennifer Garner, która była sztywna jak kłoda i niestety mam wrażenie, że przez nią Matthew był mniej otwarty. Na pytanie: „Czy osoba, z którą masz dzieci, jest tą jedyną?”, Jennifer odparła, że nie odpowie, a Matthew po takiej odmowie również nie miał wyboru. Choć czułam, że w innych okolicznościach spokojnie miałby na to ochotę. Zresztą, choć odpowiadał mi na wszystkie pytania bezosobowo, myślę, że mówił właśnie o sobie i w taki sposób opowiedział, jak naprawdę wyglądało jego życie i jego związki.

Reklama

GLAMOUR: Pamiętasz swój pierwszy dorosły pocałunek i poważny związek?
MATTHEW MCCONAUGHEY: Miałem wtedy trzynaście lub czternaście lat. Ona była niesamowicie pociągająca, a pierwszy pocałunek spowodował, że krew uderzyła mi do głowy. To była wielka noc. Nie mogłem się pozbierać i byłem na haju jeszcze przez następne dwa miesiące.

GLAMOUR: Wiesz, co się z nią teraz dzieje?
MATTHEW MCCONAUGHEY: O tak, u Julie wszystko w porządku. Bardzo często moja mama i Julie dzwonią do siebie i rozmawiają. Wiem, że wróciła do Teksasu i mam nadzieję, że jest szczęśliwa w małżeństwie.

GLAMOUR: Ilu znasz lowelasów i naciągaczy? W filmie „Duchy moich byłych” grasz Connora, faceta, który zmienia kobiety jak rękawiczki.
MATTHEW MCCONAUGHEY: Nie spotkałem nigdy kogoś takiego jak Connor. Owszem, znam kilku facetów, którzy są graczami w związkach. Jednak Connor nie stara się nikogo okłamać. Po prostu taki jest – lubi kobiety. Słowo „kobieciarz” natychmiast kojarzy się z oszukiwaniem, ale przecież sympatia do kobiet nie musi tego od razu oznaczać. On spotyka w swoim życiu mnóstwo kobiet i wspaniale się z nimi bawi.

GLAMOUR: Ale nie spodziewa się konsekwencji tej zabawy.
MATTHEW MCCONAUGHEY: I właśnie na tym polega cały urok tej historii, że pewnie chcielibyśmy się cofnąć w czasie i dowiedzieć się, jak by potoczyło się nasze życie, gdybyśmy dokonali innych wyborów. Być może kiedyś wydawało się nam, że jesteśmy w niewinnym związku, a po latach okazało się, że druga osoba bardzo cierpiała.

GLAMOUR: Chciałbyś cofnąć się w czasie, by zmienić coś w twoich znajomościach?
MATTHEW MCCONAUGHEY: Znalezienie odpowiedniego partnera nie zależy od tego, kim ta osoba w danym momencie jest, tylko często od momentu, w którym ją spotykasz.

GLAMOUR: Żałujesz któregoś ze swoich związków?
MATTHEW MCCONAUGHEY: Pewnie, że nie jest miło z kimś zrywać, ale uważam, że jest tak wiele definicji, jaki może być udany związek, że zawsze trzeba iść do przodu. Mam wielu kolegów z liceum, którzy są w szczęśliwych małżeństwach ze swoimi sympatiami jeszcze ze szkoły. Mam też wielu, którzy są mężami, a do dziś zastanawiają się, co by było, gdyby kontynuowali w szkole jakąś znajomość. Wciąż szukają odpowiedzi, czy może właśnie ta nie była im przeznaczona. Najważniejsze, by spotkać odpowiednią osobę w odpowiednim momencie. Ale istotne jest również to, by zrozumieć, że gdy przychodzi ten dobry moment w życiu, trzeba dać sobie i tej drugiej osobie szansę.

GLAMOUR: Ty już spotkałeś tę osobę?
MATTHEW MCCONAUGHEY: Nie będę mówił o sobie. Każdy musi znaleźć własną drogę. Ważne, by nie zaprzepaścić drugiej szansy, jeśli jesteśmy już takimi szczęśliwcami, tak jak w filmie i dostajemy ją od życia. Czasem jest ten świetny moment, ale nie potrafimy dostrzec osoby. A czasem jesteśmy z kimś tylko dlatego, że bardzo chcemy po prostu być w związku, bo tak zaprogramowany jest nasz umysł.

GLAMOUR: Zastanawiam się, dlaczego spodobał ci się scenariusz filmu? Chciałeś powrócić do przeszłości?
MATTHEW MCCONAUGHEY: Zaangażowałem się w ten projekt, bo to zabawna historia, która pokazuje wszystkie aspekty miłości. Od pierwszego zauroczenia, przez seks, dawanie sobie drugiej szansy, rodzinę, aż po miłość na zabój, do grobowej deski. Najbardziej podoba mi się w tym filmie to, że to nie jest moralizatorska bajka, która daje gotowe odpowiedzi, jak kochać, by było dobrze albo która miłość jest dobra lub zła.

GLAMOUR: A czego będziesz chciał nauczyć w przyszłości swojego synka i czego, mądrzejszy o własne doświadczenia, nauczysz go o kobietach?
MATTHEW MCCONAUGHEY: Żeby szanował kobiety, a to się bierze z szacunku do samego siebie. To zawsze podkreślała i o tym nieustannie przypominała mnie i mojemu bratu nasza mama. Mówiła: „Traktujcie kobiety tak, jakbyście sami chcieli być traktowani. Dziewczyna to nie zdobycz, ale partner, którego należy doceniać”. Levi jest moim synem i chcę wychować go tak, by wyrósł na wspaniałego człowieka i mężczyznę.

GLAMOUR: A jaka jest twoja definicja wspaniałego mężczyzny?
MATTHEW MCCONAUGHEY: „Tak długo, jak człowiek pozostaje sobą, wszystko wydaje się być możliwe do osiągnięcia.” I oprócz tego właściwie nie mam nic do dodania. Czy wiesz, co teraz powiedziałem? To wspaniałe słowa.

Reklama

GLAMOUR: Czyj to cytat?
MATTHEW MCCONAUGHEY: To myśl wielkiego amerykańskiego pisarza Ralpha Waldo Emersona (XIX-wieczny pisarz i myśliciel uważany za filozofa idealizmu, jego filozofia miała wpoić człowiekowi zaufanie do siebie, bo jest narzędziem celów Bożych – przyp. aut. ) z eseju „Self – Reliance”. Przeczytaj tę książkę. To był właśnie wspaniały człowiek.

Reklama
Reklama
Reklama