Święta redaktorów Glamour
W redakcji na co dzień jesteśmy do bólu profesjonalni, każdy z nas jest specjalistą w tym, czym się zajmuje. Lubimy swoją pracę, lubimy się, tworzymy zgraną ekipę. Ale kiedy przychodzą święta, czas wypełnia nie praca, ale... No właśnie, okazuje się, że mamy też swoje bardzo gwiazdkowe specjalizacje. Chcesz wiedzieć, kto z nas daje zawsze najbardziej trafi one prezenty? Kto, choć nigdy nie ustawia w swoim domu choinki, potrafi stworzyć najpiękniejszy świąteczny stroik? Kto upiecze ciasteczka dla całej dzielnicy, choć w ciągu roku nie ma szans, żeby zagonić go do kuchni? Może cię zaskoczymy, może zainspirujemy. Jedno jest pewne: czekają nas piękne święta.
- Monika Berkowska, glamour
1 z 9
xmas_2
MARTA SINIŁO stylistka Dzięki świętom wiem, że jestem perfekcyjnym kaowcem. Zawsze podczas świątecznych przygotowań zostaję rodzinną opiekunką do dzieci. Troskliwą, cierpliwą, ale co najważniejsze – pozwalającą na najdziksze szaleństwa. Uwielbiam to, po pierwsze dlatego, że na co dzień nie mam kontaktu ze swoimi bratanicami, po drugie, mam świadomość, że to wyjątkowa okazja dla ich rodziców. Mają kilka godzin dla siebie i mogą w spokoju przygotować gwiazdkowe niespodzianki. Ja w tym czasie z dzieciakami maluję, śpiewam, tańczę, wariuję. Zawsze też przygotowujemy przedstawienie dla dorosłych. Poprzebierani za renifery i aniołki bawimy się świetnie. Szczerze mówiąc, dla mnie to genialna furtka, żeby uciec od obowiązków, od sprzątania i gotowania, a za rolą opiekunki naprawdę przepadam.
2 z 9
xmas1
BARTEK SZLĄZAK szef fotoedycji W tym roku święta są wielką niewiadomą. Mój dziewięciomiesięczny syn Jaś nie podjął jeszcze decyzji co do scenariusza ich obchodzenia. Na razie w swoim języku przekazał nam, że smakują mu bardziej bombki czerwone niż niebieskie. Wygląda też na to, że niekwestionowanym hitem wśród jego świątecznych „smakołyków” będą – dla zwykłych śmiertelników niejadalne – gwiazdy na choinkę. Wydaje się, że padła też obietnica bezwzględnego potraktowania świątecznego drzewka (czytaj: przewrócenia) bez względu na to, gdzie je postawimy. A zatem: cicha noc, Bóg się rodzi!
3 z 9
xmas_3
SYLWIA PIOTROWSKA asystentka redaktor naczelnej Tata kręcący się za drzwiami pokoju, co rusz próbujący się do mnie zakraść i przeganiany ze śmiechem – to jedno z moich cieplejszych przed-świątecznych wspomnień. Uwielbiam pakowanie prezentów. Kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami, zamykałam się sama na kilka godzin w pokoju z mnóstwem pakuneczków i dobierałam do każdego inny rodzaj papieru, ozdobne gwiazdki, wstążki. Cała rodzina podrzucała mi wcześniej swoje skarby. Dziś też to robią, siostrze chce się przyjechać do mnie z drugiego końca miasta. Dobrze wie, że pakowanie prezentów dla Oliwii i Emilki, moich kochanych siostrzenic, to dla mnie frajda. Ale pod naszą choinką nawet pies znajdzie coś dla siebie, nie muszę dodawać, że zapakowane jak dla Jego Królewskiej Mości.
4 z 9
xmas_4
AGNIESZKA ZYGMUNT dziennikarka Kilka dni przed Wigilią piekę kruche ciasteczka – według najprostszego i najlepszego przepisu, który można znaleźć na opakowaniu margaryny (fakt, że sama z siebie robię coś w kuchni, można uznać za cud wigilijny). Gotowe pakuję w celofan, każdą paczuszkę przewiązuję kokardą, a potem całą „dostawę” ładuję do bagażnika samochodu mamy. „Ciasteczka od Agnes” to zawsze edycja limitowana – co roku staram się zrobić je inaczej, czasami dodaję do paczki coś ekstra, np. aniołka z masy solnej. Najprzyjemniejszy moment to ten, kiedy objeżdżam domy przyjaciół. Wszyscy wiedzą, że uwielbiam robić niespodzianki, więc wpadam bez zapowiedzi, za to z głośnym: „Ho! Ho! Ho!” jak prawdziwy Święty Mikołaj. Wiem, że to nic wielkiego: ciasteczka. Te moje pewnie słabo wypadają przy innych wigilijnych pysznościach, ale uśmiech, a potem SMS-y: „Jem twoje ciasteczka i są pyszne!” to naprawdę najlepszy prezent, jaki mogę dostać od moich przyjaciół na święta!
5 z 9
xmas_5
JOANNA WINIARSKA szefowa działu urody Miesiąc przed świętami padam na sofę i po raz kolejny czytam od deski do deski książkę „Nigella świątecznie”. Zawsze zatrzymuję się na stronie z mottem: „Życie jest lepsze po liczini”. Jest! Liczini (1 część białego rumu, 1 część wódki, 2 części likieru z liczi, pół puszki syropu z liczi plus owoce z tego syropu, lód; ja do kieliszka wrzucam gałązki jodły) to mój ukochany drink świąteczny (zdj. 5). Przed gwiazdkowym party dla przyjaciół wytwarzam go w ilościach hurtowych. Gdy coś zostanie, można za radą Nigelli przelać do buteleczki po wodzie i posiłkować się nim np. na niekończących się szkolnych koncertach. Mam tu jednak pewne ale: drink jest diablo mocny więc obawiałabym się, że np. zacznę nerwowo chichotać na przedszkolnych jasełkach. Za to świetnie się sprawdza, gdy czeka mnie wieczorne pakowanie prezentów. I tylko raz się zdarzyło, że dziadek dostał pod choinkę klocki lego. Więc jeśli masz słabą głowę, proponuję inny świąteczny hit – Snowball (wytropiłam go swego czasu w książce „Koktajle” Stuarta Waltona): 2 miarki adwokata wlane do 5 części zimnej mocno gazowanej lemoniady przypominają mleczną lawinę albo eksperyment z Małego Chemika. Drink numer trzy jest genialnym pretekstem do zabawy. Jeśli twoi znajomi są powyżej trzydziestki, zapewne pamiętają smak gumy Donald (amsterdamską fabrykę zamknięto w 2003 r.), możesz odtworzyć go, mieszając 20 ml blue curaçao z 10 ml likieru bananowego i uzupełniając szklankę sokiem pomarańczowym. Zrób welcome konkurs z welcome drinkiem. Kto zgadnie, co to za smak – zostanie nagrodzony. PS Przepis poznałam dzięki Bartkowi Koziczyńskiemu i książce „333 popkultowe rzeczy... PRL”.
6 z 9
xmas_6
PRZEMYSŁAW DRAUS fotoedytor Moi dziadkowie wychowywali się we Francji, tam akordeon to instrument narodowy. Oczywiście, że grałem na nim jako dziecko, jestem po szkole muzycznej, dawne dzieje. Ale święta u dziadków to jedyny moment w roku, kiedy z przyjemnością wyjmuję znów akordeon i akompaniuję rodzince do kolędowania. To nasza tradycja.
7 z 9
xmas_8
MONIKA BERKOWSKA dziennikarka Jacht, ciepła noc, w oddali widać brzeg i światła. Pamiętam, że sterując, przez chwilę zastanawiałam się, czy już siadają tam do wigilii, ale tylko przez chwilę. Nie zatęskniłam za świętami. Byłam wtedy na drugim roku studiów, płynęłam jachtem wzdłuż wybrzeży Ameryki w stronę Meksyku i tak się zaczęło. Święta znaczy dla mnie: WOLNE! Czyli: pakuj się i ruszaj. Z rodziną spotykam się w połowie grudnia, zjeść coś dobrego, wygadać się i wysłuchać nawzajem, powiedzieć „kocham”. A potem jadę – na Kaukaz na narty, ponurkować nad Morze Czerwone, powłóczyć się, jak w ubiegłym roku, przez miesiąc po Azji u stóp Himalajów. W tym roku kierunek Maroko. Deportowano mnie kiedyś z tego kraju za obrazę władzy, oddałam policjantowi, który klepnął mnie w pupę. Nie jestem już tak porywcza, no i święta to jednak czas wyciszenia, Maroko kusi, spróbuję.
8 z 9
xmas_10
MARCIN ŚWIDEREK szef działu mody Święta spędzam w Łodzi, z rodziną. I szczerze? Przyjeżdżam na gotowe. Nie sprzątam, nie piekę, nie stoję po karpia. Jak Święty Mikołaj po prostu pojawiam się w domu z worem prezentów: dla mamy, rodziny, siostrzenic. Od dawna mieszkam w Warszawie, w Łodzi zostawiłem przyjaciół z liceum i studiów. Święta to czas, gdy wszyscy zjeżdżają się do domów, nawet ci, którzy dawno temu wyemigrowali do Londynu, Stanów czy Australii. I to już taka nasza niepisana tradycja, że w pierwszy dzień świąt spotykamy się wszyscy na wielkiej imprezie w jednym z łódzkich klubów. To naprawdę wyjątkowy moment, gdy w ciągu jednej nocy mogę spotkać, nie przesadzę, dziesiątki swoich przyjaciół z przeszłości. Minus jest taki, że te spotkania z reguły porządnie odchorowuję przez cały następny dzień.
9 z 9
xmas9
ALICJA SZEWCZYK dziennikarka W mojej rodzinie istnieje niepisana zasada: mama „ogarnia” wigilijne potrawy, tata choinkę, a ja prezenty. Kiedy przed świętami rodzice pytają: „Mamy coś dla X (i tu pada imię kogoś z rodziny)?”, to wiem, że „my” w rzeczywistości oznacza mnie. Lubię dawać bliskim coś, co naprawdę sprawi im przyjemność. Dzięki pracy w Glamour wiem, w których sklepach znajdę coś ekstra. A dzięki temu, że mam dobrą pamięć, wiem, który szal moja mama oglądała pięć razy, ale w końcu go nie kupiła, bo był za drogi (upoluję go pół roku później na przecenie), że moja przyjaciółka marzy o tym, by mieć choć raz w życiu zrobione paznokcie (dostanie talon na manikiur), i że jej córeczka już nie lubi Hello Kitty (dostanie coś z ukochanymi minionkami). Jeśli nie mam pewności, czy prezent będzie trafiony, dyskretnie podpytuję, np. „Czytałaś już tę nową książkę Masłowskiej, o której wszyscy teraz mówią?”. Prezent nie musi być drogi. Musi być za to od serca, nawet jeśli to tylko prosty kubek do kawy, albo z pomysłem, jak np. działka na Księżycu (do kupienia przez internet za kilkadziesiąt złotych).