Reklama

Co sprawia, że dom mody Chanel od kilkudziesięciu lat jest atrakcyjny dla kolejnych pokoleń kobiet? Stylowi Chanel wierne były Jackie Kennedy, Romy Schneider, prezydentowa Chirac czy Carole Bouquet. Dziś o tym, by w ubraniach opatrzonych słynnym podwójnym C pokazać się na najbardziej spektakularnych imprezach świata, marzą największe światowe gwiazdy. Kostiumy, żakiety oraz oczywiście suknie Chanel idealnie sprawdzają się w tej roli. Na największe gale najbardziej pożądane są te z linii haute couture. Redaktor naczelne najważniejszych magazynów mody ubrane w Chanel zasiadają w pierwszych rzędach nie tylko na pokazach tej marki, ale także na pokazach innych projektantów.
Nic więc dziwnego, że dom mody, dla którego od lat projektuje Karl Lagerfeld, sam wybiera swoje gwiazdy. Nicole Kidman, Sarah Jessica Parker, Uma Thurman, Christina Ricci z dumą obnoszą chanelowskie zdobycze. W końcu ubranie z linii pret-a-porter może kosztować nawet kilka tysięcy euro! Obiektem nieustających poszukiwań są także unikatowe kreacje sprzed lat, które można upolować w ekskluzywnych second handach. W vintage Chanel chętnie pokazuje się Vanessa Paradis. I choć wydaje się to niezwykłe, linia Chanel Haute Couture, najbardziej luksusowa i wcale nienadająca się do noszenia na co dzień, świetnie się sprzedaje. Petrodolarowe księżniczki wciąż chętnie wydają okrągłe sumy na zjawiskowe, choć niepraktyczne kreacje.
Chanel to jedyny dom mody, który jest w stanie utrzymać manufakturę guzików, butów i koronek oraz armię hafciarek, co jest wymogiem syndykatu wielkiego krawiectwa. A w dzisiejszych czasach większość domów mody posiadających ekskluzywną linię ma z tym ogromny problem!
O wielkiej sile swoich ubrań Coco Chanel przekonała się dość szybko. To, co sama nosiła, a potem proponowała w butiku, stawało się obiektem pożądania kobiet, które były gotowe przeznaczyć każdą kwotę na jej projekty. Chanel udał się nie lada wyczyn. Tworzyła stroje w stylu, które zazdrosny o klientelę projektant Paul Poiret trafnie określił mianem "ubóstwa dla miliarderów". Za to dbała o to, by jej ubrania kosztowały na tyle dużo, żeby klientki traktowały ją odpowiednio poważnie. I od początku mogła liczyć na wsparcie gwiazd i opiniotwórczych arystokratek.
Jej kapelusze podbiły serca francuskich aktorek: Cecile Sorel i Gabrielle Dorziat. Panie były chętnie fotografowane w prostych modelach z dużym rondem, które zakrywały tylko połowę twarzy i nadawały równocześnie kobiecy i zawadiacki wygląd. Natychmiast tłumy kobiet przybiegły do pracowni Coco po te nowoczesne modele. W reklamie jej butiku w Deauville pomogła baronowa Henrykowa de Rothschild, która zrobiła dużo zamieszania, zrywając po kłótni ze swoim dotychczasowym krawcem. Odtąd ubierała się tylko u Chanel, a w jej ślady poszły inne arystokratki, chroniące się przed wojną w bezpiecznych kurortach.
Często przypomina się, że propagatorką mody Coco i żywą jej reklamą była pianistka polskiego pochodzenia Misia z Godebskich Sert. Panie przypadły sobie do gustu od pierwszego spotkania, kiedy to Gabrielle zdjęła z ramion i podarowała Misi swój czerwony aksamitny płaszcz, w którym przyszła na kolację. Nie tylko zostały najlepszymi przyjaciółkami, ale Misia z okrągłej kobiety w stylu poprzedniej epoki przeistoczyła się w wiotką postać, uosobienie stylu Chanel. W kreacjach od Coco wielokrotnie była portretowana przez malarzy i fotografów.
Już na początku swej działalności Coco zdawała sobie sprawę, jaką siłę posiadają znane nazwiska. Więc chętnie to wykorzystywała. W czasach swego romansu z wielkim księciem Dymitrem Pawłowiczem, kiedy rosyjska arystokracja po rewolucji szukała schronienia we Francji, Coco zatrudniała dobrze urodzone Rosjanki jako modelki.
Jej pokaz futer, które prezentowały wyłącznie rosyjskie arystokratki, zgromadził tłumy. I stał się głośny, kiedy w finale Coco wkroczyła na scenę ze swym kochankiem, a modelki zalały się łzami i uklękły przed księciem, który słowiańskim zwyczajem całował je w policzki. Zdjęcia z tej demonstracji uczuć obiegły całą prasę, a konkurenci Chanel z firm Lanvin, Patou, Poiret i Paquin także zaczęli zatrudniać modelki z dobrze brzmiącymi rosyjskimi nazwiskami. A do Coco zza oceanu przyjeżdżały dolarowe księżniczki, by być obsłużone przez wielką księżną Marię, szefową działu haftów. I były przez nią przyjmowane, ponieważ Mademoiselle nigdy nie uczestniczyła w wyborze strojów i przymiarkach.
O Chanel zaczęto mówić za oceanem. Szybko stała się sławna, ponieważ jej proste propozycje spodobały się praktycznym Amerykankom. Wkrótce więc upomniało się o nią Hollywood, ale Coco nie chciała projektować dla tamtejszych sław. Uległa namowom, gdy zaproponowano jej okrągły milion w zamian za stworzenie dwa razy do roku kolekcji dla wszystkich amerykańskich gwiazd i "uwolnienie ich od wulgarności". Coco pojechała za ocean, gdzie przywitała ją i uściskała Greta Garbo, co gazety opisywały jako "spotkanie dwóch królowych".
Jednak romans Coco z Hollywood nie powiódł się, ponieważ jej stroje, eleganckie, proste w formie i pozbawione ozdobników nie sprawdziły się w filmie. Amerykańskie kinomanki chciały oglądać na ekranie świat marzeń i baśniowe, kiczowate kreacje. Za to Chanel ubierała Gretę Garbo aż do czasu jej wycofania się z filmu, a jedną z jej najlepszych przyjaciółek, a tym samym i klientek została również Marlena Dietrich.
Cały czas trzeba jednak pamiętać, że gwiazdą, która najbardziej rozsławiła markę i imię Chanel, była Marilyn Monroe. Kiedy wyznała z rozbrajającą szczerością, że nocą za całe ubranie wystarcza jej kilka kropli Chanel Nr 5, kobiety na całym globie chciały po prostu pachnieć jak Marilyn. Wyrafinowana prostota i elegancja strojów Coco, a szczególnie kostiumów sprawiła, że nosiły je kobiety, które z racji pozycji swoich mężów często uczestniczyły w oficjalnych spotkaniach na szczycie. Chanel nosiły więc prezydentowa Bernadette Chirac, lady Diana i zwłaszcza Jackie Kennedy. Żona amerykańskiego prezydenta, choć była krytykowana za propagowanie francuskiej mody za oceanem, uwielbiała stroje Mademoiselle. Była ubrana w kostium Chanel, kiedy w Dallas w listopadzie 1963 roku zabito jej męża. Różowy, tweedowy kostium z plamami krwi ciągle można obejrzeć w waszyngtońskim muzeum.
Ogromna siła stylu Chanel polega na tym, że udało jej się połączyć jakość, komfort i proporcje, które podkreślają figurę, ale jej nie eksponują. Dlatego w ubraniach Coco dobrze czują się kobiety w różnym wieku i o różnych kształtach. Reżyser Luchino Visconti poprosił w latach 60., by Mademoiselle ubrała Romy Schneider. Chanel uznała, że aktorka choć piękna, jest niska i przysadzista i nie ma idealnej figury do jej kostiumów. Jednak zaprojektowała je tak, że zachwycony Visconti powiedział z uznaniem: "Coco, zrobiłaś z niej prawdziwą damę".
Mistrzostwo w projektowaniu w stylu Chanel, ale z nadaniem swego indywidualnego rysu, osiągnął Karl Lagerfeld, związany z marką od 21 lat. To on co sezon wprowadza kolejne unowocześnione i uwspółcześnione wersje żakietu Chanel, który kobiety, wzorem gwiazd, noszą do dżinsów i czółenek. Na nowo interpretuje też wieczorowe kreacje z muślinu i szyfonu, które Coco z wielkim powodzeniem proponowała w latach 30. Niepisaną tradycją jest, że gwiazdy i klientki na pokaz nowych kolekcji firmy przychodzą w ubraniach i z dodatkami Chanel.
Wystawy najbardziej szacownego i znanego w świecie francuskiego domu towarowego Galerie Lafayette są udekorowane ubraniami z najnowszej kolekcji, tymi samymi, które można obejrzeć w naszej sesji mody. A twarzą nasłynniejszych perfum świata, Chanel Nr 5, została Nicole Kidman, która już od kilku sezonów pokazuje się w ubraniach marki.
Chanel to synonim lusksusu, którego pragnie każda kobieta na świecie. Samej Coco, a potem także jej następcy, udała się rzecz prawie niemożliwa. Utrzymanie stylu, który jest nowoczesny i pożądany przez kobiety od kilkudziesięciu lat. Jak im się to udało? Czas to największy wróg mody. A najtrudniej jest tworzyć modę, która jest ponadczasowa.

Reklama
Tekst IZA CISEK
Reklama
Reklama
Reklama