Sonia i Maja Bohosiewicz - jak siostra z siostrą
Gdy Maja miała cztery lata, Sonia zdawała maturę. Siostry Bohosiewicz dzieli spora różnica wieku, prawie jak matkę z córką. – Ta różnica ma aż takie znaczenie?
- Bożena Chodyniecka, Claudia
Trudno w to uwierzyć, ale siostry Bohosiewicz zapewniają, że nigdy się nie pokłóciły. Nawet o głupstwo: szminkę czy bluzkę. – Kłócić się, i to o takie bzdury?! – Maja kręci głową. – To by było żenujące! – Sonia dodaje: – Takie mamy charaktery: zawsze dążymy do zgody. Nienawidzę być w stanie wojny z kimkolwiek. I Maja też jest taka. Gdy pojawia się zarzewie konfliktu, nawet błahego, natychmiast próbujemy sprawę załagodzić. To lepsze niż niekończące się drążenie problemu.
Tak zupełnie bezkonfliktowo w domu rodzeństwa Bohosiewicz jednak nie było. I Sonia, i Maja przyznają, że się szarpały, ale z braćmi. Sonia z Łukaszem, Maja z Mateuszem. – Przepychaliśmy się, to przecież nieuniknione – wspomina Sonia. – W ramach zabawy. Jeśli ktoś wkracza na twoje terytorium i urywa głowę ukochanej lalce, nie ma wyjścia. Ale to były nieszkodliwe kłótnie, rodzaj sparringu. – A ja lubiłam draki z Mateuszem. – Maja wydaje się bardziej czupurna. – Myśmy normalnie się lali. Nie byłam jednak na tyle sprytna, co siostra, i zawsze dostawałam kary, niestety... – śmieje się, a Sonia tę uwagę natychmiast kwituje: – O, rzeczywiście, bidula!
Dzieciństwo Soni nie spotykało się z dzieciństwem Mai. Starsza siostra była już w liceum, gdy często odbierała Maję z zerówki. Mała bardzo to lubiła, podobnie jak późniejsze wyczekiwane przyjazdy siostry z Krakowa, ze studiów. Dziś Maja twierdzi, że to była dla niej najfajniejsza atrakcja. Zwłaszcza że Sonia przywoziła prezenty – czasem większą rzecz, czasem zupełnie malusieńką. – Pamiętam, jak kiedyś dałaś nam pacynki. Ależ to była radość! – wspomina Maja. – Pewnie podprogowo chciałam rodzeństwu dobrze się kojarzyć! – wtrąca Sonia.
Czy Sonia imponowała Mai? – Przepraszam cię, ale nie! – młodsza siostra zaprzecza gwałtownie. Czy została aktorką, bo poszła za Sonią? Też nie! – Studia aktorskie to była decyzja Mai – twierdzi Sonia. – Nie było w niej fascynacji mną! O tym, iż obie jesteśmy aktorkami, zadecydowały geny.
W ich drzewie genealogicznym odnotowano próby aktorskie. Dziadek ze strony ojca był dentystą. Prowadził też teatr amatorski. Jego córka z pierwszego małżeństwa, Ewa Sztolcman-Kotlarczyk, była aktorką, grała m.in. w Teatrze Rapsodycznym z Karolem Wojtyłą. Ciotka sióstr Bohosiewicz tak-że chciała zdawać do szkoły teatralnej, ale jej ojciec (dziadek Soni i Mai) był temu przeciwny. Podobno z córką podjechał pod szkołę teatralną w Krakowie, poszedł do sekretariatu, a po powrocie zakomunikował niedoszłej studentce: „Brak wolnych miejsc!”. Ona mu uwierzyła.
– W domu było wiadomo, że mam zamiar zostać aktorką – mówi Maja. – Postanowiłam więc iść do liceum aktorskiego. Rodzice nie protestowali, bo zawsze chcieli, żebyśmy robili to, w czym dobrze się czujemy. Do niczego nas nie zmuszali. – Pozwalali nam znaleźć swoje talenty i je rozwijać – dopowiada siostra.
Gdy Sonia pracowała w krakowskim Teatrze im. Słowackiego, Magda Łazarkiewicz, reżyserka „Dzikiej kaczki”, szukała dziewczyny do jednej z ról. Sonia poradziła siostrze, żeby poszła na casting. – I Magda Łazarkiewicz zachwyciła się Mają! – uśmiecha się Sonia. – Na jakimś bankiecie powiedziała nawet: „Śmiem twierdzić, że młodsza Bohosiewicz jest dużo zdolniejsza od starszej!”. Czy byłam zazdrosna? Skąd! To było bardzo miłe, że ktoś docenił moją siostrzyczkę.
Bywa, że obie naraz łapią za słuchawkę, żeby do siebie zadzwonić. Jakby ciągnęła je wzajemnie jakaś niewidzialna nić. – Telefonujemy do siebie piętnaście razy dziennie! – mówi Maja. – Gadamy o wszystkim: o mężczyznach, dzieciach, rodzinie, pracy, filmach, o tym, co wokół. Podobnie odbieramy świat. Sonia, odwożąc dzisiaj dziecko do przedszkola, pomyślała, że wpadnie do młodej na kawę. Ale telefon Mai milczał. – Odebrała, gdy byłam prawie przed swoim domem. Zaczęłyśmy gadać. I ustaliłyśmy, że podjadę do niej. Po kilkunastu minutach piłyśmy kawę. Pożegnałyśmy się słowami: „Jak skończysz robotę, przyjdź”. I teraz znów jesteśmy razem.
Sugestia, że między siostrami taka więź zdarza się rzadko, budzi gwałtowny protest. Mówią chórem: – Nie! A Sonia dodaje: – Może nie zdarza się zawsze, ale często! Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej!
Czy rywalizacja o role mogłaby je poróżnić? Sonia odpowiada: – Ja jestem w emploi 40+, a Maja 20+. Nigdy nie będziemy startować w tych samych castingach. A jeśli tak by się nawet przydarzyło, to też sobie z takim „castingiem na siostry” poradzimy! W serialu „Aida” były obsadzone razem – Sonia zagrała matkę młodszej siostry. Obie podkreślają: bardzo lubią pracować ze sobą. Na planie mówią sobie wszystko, wspierają się, pomagają. Twierdzą, że aktorstwo to praca zespołowa, przed kamerą czy w teatrze nie ma wyścigu.
Maja zawsze wysłuchuje uwag Soni. Jeśli coś jej nie odpowiada, mówi po prostu: „OK, już wystarczy.” Ale wie, że łatwiej przyjmuje się uwagi od przyjaciela, od kogoś, kogo się szanuje w pracy. – A ja cenię Soni doświadczenie, profesjonalizm i po prostu jej ufam – zapewnia Maja. – Ciociunia Majunia, bo tak o siostrze mówią moje dzieci, intensywnie uczestniczy w naszym życiu rodzinnym – opowiada Sonia. – Ma nawet u nas szafkę ze swoimi ciuchami. – A Maja zaraz dodaje: – U Soni czuję się jak u siebie, mam nawet klucze do jej domu. Czasem, gdy mam ochotę posiedzieć z nimi dłużej i nie chce mi się po nocy wracać do siebie, zostaję u Soni na noc.