Reklama

Każdy idzie swoją drogą, jak mawiają poeci. Pewnego dnia Ryan Reynolds i Scarlett Johansson, którzy kroczyli przez życie razem, doszli do rozwidlenia dróg i dalej poszli już w dwie różne strony. Od tego rozstania w grudniu 2010 roku aktor przeżywa trudne chwile, do czego odważnie przyznał się na łamach magazynu Details. „Każdy, kto się rozwodzi, przechodzi przez fazę bólu, ale zawsze może z tego wyjść. Mnie jednak to się jeszcze nie udało” dodał…
Przystojniak, porównywany do Jamesa Deana, aktualnie pracujący na planie filmowym w Cape Town, jest jeszcze mocno poturbowany psychicznie. „Mam nadzieję, że uda mi się z tego wyjść. Jestem optymistą, ale nie sądzę, żebym się jeszcze kiedykolwiek ożenił”. Chociaż przyznaje się do przyjaźni z Sandrą Bullock, od niedawna wolną i również ciężko doświadczoną przez nieudany związek, Ryan nie ma w najbliższej perspektywie żadnego związku. Jego była żona Scarlett Johansson, nie była natomiast równie wstrzemięźliwa, co bez wątpienia nie poprawia mu samopoczucia. Aktorka już zamknęła za sobą drzwi po poprzednim związku i otworzyła nowy okres w swoim życiu, wiążąc się z pięćdziesięcioletnim Seanem Pennem. Długo starali się ukryć romans, być może, mając również na względzie swoich byłych partnerów, ale prasa szybko się zorientowała co się święci. Mister Reynolds zachowuje również ostrożność w kontaktach z mediami i zaznacza: „Media nie były zaproszone na mój ślub, więc oczywiste jest, że nie spodziewam się ich również podczas sprawy rozwodowej.”
Sześć miesięcy po rozstaniu ze Scarlett, Ryan twierdzi, że jest już „innym człowiekiem”, chociaż ma nadzieję, że jego była się nie zmieni. Aktor długo żył w cieniu sławy swojej pięknej ukochanej i być może czas najwyższy, żeby przestał być postrzegany jako „Mister Johansson” i zaczął tworzyć swój własny wizerunek.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama