Reklama

Michał Tusk to taki młody człowiek, o którym można powiedzieć: pakiet luksusowy – kindersztuba, inteligencja, charakter, zasady. Do tego urodzony orator o zmysłowym wyglądzie z błyskiem w oku. Więc automatycznie nasuwa mi się skojarzenie z jego ojcem politykiem i pytanie: „A gdybyś to ty został premierem...?”. Przerywa mi w połowie zdania i stanowczo konstatuje: „Zabawa w politykę nie wchodzi w grę. To straszliwie wypala”. Po czym daje mi szczegółowy wykład o przyczynach tej decyzji i sytuacji politycznej w Polsce. Ma wiedzę absolutną. Michał jest dziennikarzem, ma: 25 lat i za chwilę się żeni; pociąg do... pociągów i wszystkich innych środków transportu i lubi konkrety. Spoglądając w menu w eleganckiej włoskiej restauracji, w której się spotykamy, czuje się wyraźnie zagubiony i rozczarowany: „Ja wolę tradycyjnie, po polsku – schabowy, ziemniaki i surówka. Nie ma? To poproszę frytki...”.

Reklama
Jesteś zawodowym kierowcą autobusu.

MICHAŁ TUSK: Tak. Interesuję się transportem, komunikacją, a przede wszystkim koleją. Przez jakiś czas zdarzało mi się nawet uczestniczyć w ruchu miejskim. Np. musiałem być gotowy do prowadzenia autobusu o 6 rano w niedzielę. Dziwne uczucie, bo ja zaczynałem pracę, a wokół mnie ludzie wracali nieprzytomni z imprezy, a do tamtej pory bardziej identyfikowałem się z imprezową grupą.

Gdy umawialiśmy się na wywiad, podałeś mi z dokładnością do minuty wszystkie loty z Gdańska do Warszawy i z powrotem. Znasz też rozkład jazdy pociągów, a znajomi dzwonią do ciebie jak do informacji kolejowej.

MICHAŁ TUSK: Rzeczywiście, rozkład lotów znam na pamięć. Pociągów też, chociaż ostatnio tyle zmienia się w rozkładach jazdy i jest taki bajzel, że czasami trudno mi to wszystko ułożyć sobie w głowie. Znajomi do dziś dzwonią i pytają, ale najbardziej o takie grubsze kruczki: np. o połączenia z kilkoma przesiadkami.

Miłość do transportu - oryginalnie. A jak z miłością ogólną, której wagę tak bardzo podkreśla twój ojciec?

MICHAŁ TUSK: Bardzo wierzę w miłość. Nigdy nie miałem problemu z jej identyfikacją. To ważne, czy rodzice mówią dzieciom, że je kochają. Albo: czy ojciec mówi? Bo mama raczej nie ma z tym problemu. Mój tata zawsze mówił, że nas bardzo kocha i być może dlatego łatwiej jest mi się zakochać. Niektórym w ogóle się to nie udaje. To prawdziwa umiejętność. Ojciec był miły, opiekuńczy, czytał nam bajki na dobranoc, kilka razy dał w tyłek. Gdy będę miał synka, co pewnie za chwilę nastąpi, byłoby ideałem, gdybym go wychował tak jak ojciec mnie, co może nie brzmi zbyt skromnie.

Jak ojciec, czyli jak?

MICHAŁ TUSK: Dziecko jest prostym mechanizmem. Ma swój rozum. Jeśli nie chce jeść, to nie. Tak samo ze spaniem. Denerwuje mnie to, gdy np. w „Superniani” widzę, że jakieś dziecko musi pójść spać o konkretnej porze. Jak nie chce spać, niech nie śpi. Jeśli trzy razy pójdzie do przedszkola niewyspane, półżywe, to samo zrozumie, że nie warto. Mieszkaliśmy w akademiku, w malutkim pokoiku, w którym była kuchnia, salon, sypialnia rodziców, mój pokoik i codziennie były imprezy. Wszyscy po kolei brali mnie z kojca na „hopki” i nie było żadnego problemu.

Z twoją narzeczoną Anią jesteście ponad rok, a ty już się żenisz. Znów dość niestandardowo w tych czasach.

MICHAŁ TUSK: Całkiem standardowo. Mam skalę porównawczą z przeszłością i jestem pewien wyboru. Jeśli następują jakieś problemy w małżeństwie, to wszystko zależy od tego, jak ktoś jest silny. Nie jest tajemnicą, że jeśli kusisz los, nie stronisz od zabaw, to łatwiej zacząć wątpić. Nie ciągnie mnie do takich atrakcji. Nie kuszę – nie mam zagrożeń. Poza tym nie sądzę, aby mogło to być jakieś ważne, nowe doświadczenie. Mam bardzo silną wolę. Np. nigdy nie miałem problemu z tym, by nie pić alkoholu, kiedy wiedziałem, że będę prowadzić. Bo oczywiście znamy prawo, ale znamy też praktykę. Niektórzy po prostu nie mogą się opanować. Często słyszę od ludzi, że jestem mało tolerancyjny, gdy mówię, że jeśli ktoś popadł w uzależnienie od narkotyków, to jest tylko sobie sam winien. Nienawidzę i mierżą mnie opinie, że to wina środowiska itd. Znam ludzi, którzy urodzili się w slumsach, a wyrośli na porządnych ludzi. Zachowanie każdej osoby możemy wytłumaczyć uwarunkowaniami i dojdziemy do absurdu, że nikt nie jest za nic odpowiedzialny. Jedyną drogą jest uczenie ludzi odpowiedzialności za siebie, wtedy będą się pilnować, by środowisko na nich nie wpływało.

Nigdy nie łamiesz zasad?

MICHAŁ TUSK: Czasami nie do końca trzymam się przepisów drogowych. Ale jestem jeszcze w normie, tzn. nie jeżdżę 200 km/h. Zresztą nie mogę liczyć na taryfę ulgową i zazdroszczę moim kolegom, którzy czasem załatwiają sprawę mandatów z policjantami polubownie. Na mnie reagują zawsze z uśmiechem: „O, jak miło, dzień dobry, panie Michale, należy się 400 zł i tyle a tyle punktów karnych”. Ale mam też takie śmieszne odruchy. Gdy ktoś kopie w śmietnik, dzwonię na policję. Nie lubię dresiarstwa – jak zapewne każdy (mieszkam w Sopocie, gdzie ten problem na szczęście jest w zaniku, bo ceny nieruchomości zrobiły swoje), więc takie zachowanie kłuje w oczy i człowiek działa.

O waszych zaręczynach Polacy dowiedzieli się tego samego dnia z telewizji. Kiedy ślub?

MICHAŁ TUSK: W pierwszym możliwym wolnym terminie, bo wszystko pozajmo-wane. Ludzie żenią się teraz na potęgę! Ojciec powiedział dość szybko o naszych zaręczynach w programie „Teraz my”. Dobrze, że zdążyłem z Anią podjechać do jej rodziców i ich o tym poinformować, bo inaczej też dowiedzieliby się z telewizji. Ale było wesoło, bo od razu zaczęły się komentarze w Internecie, że przed każdymi wyborami rodzina Tusków musi wymyślić imprezkę związaną ze stanem cywilnym – czyli w uproszczeniu, że oświadczyłem się dla picu.

Grasz z ojcem w piłkę nożną?

MICHAŁ TUSK: Bardzo lubię piłkę, ale z ojcem graliśmy tylko dwa razy w przeciwnych drużynach. Tatuś ze swoimi kolegami emerytami przeciwko mnie i moim kolegom. Przegraliśmy 0:3, więc trzeba było zrobić powtórkę. Zarezerwowaliśmy boisko, no i przegraliśmy... 0:10. Od tamtego czasu już nie gramy.

Talentu piłkarskiego na wielką skalę nie odziedziczyłeś. Co więc?

MICHAŁ TUSK: Wadę wymowy (śmiech). Mam jego wolę walki. I może zabrzmi to trochę szowinistycznie: podobny, męski punkt widzenia, który wydaje się, że w tym świecie zanika. Czyli cechy uznawane za męskie: hardość, twardość, waleczność. Szacunek dla wroga. Najlepszym przykładem jest to, kiedy facet odbiera drugiemu kobietę. W takim momencie mężczyzna będzie miał pretensje do kobiety, a nie do faceta i pomyśli: porządny, poważny zawodnik. To nie występuje u kobiet. Nie wyobrażam sobie, że kobieta zabiera drugiej męża, a ta ją chwali.

Polityka nie, co więc?
Reklama

MICHAŁ TUSK: Pracuję w Gazecie Wyborczej i lubię tę pracę, bo mogę wpływać na rzeczywistość. Jestem takim lokalnym patriotą. Marzy mi się, aby moje miasto stało się naprawdę dużą, rozpoznawalną metropolią, kierunek: Barcelona. Mam jeszcze dwa marzenia. Chciałbym zarobić kilka milionów, by odrestaurować i przywrócić do życia lokomotywę – taki najdłuższy polski parowóz, który teraz stoi bezużytecznie. I mieć dom na Filipinach, taki jak z filmu o Bondzie. Wyspa kosztuje jakieś 700 tys. zł plus wybudowanie domu, czyli jakiś milion. A to taka suma, która w dzisiejszych czasach dla młodego ambitnego człowieka jest osiągalna.

Stylizacja: Gisele Mobella. Asystentka: Kasia Wieczorek. Makijaż i fryzura: Wilson. Spodnie: Pepe Jeans; koszula, Pepe Jeans; kurtka: Diesel; pasek: własność prywatna. Dziękujemy sklepom: Pepe Jeans, Galeria Mokotów, ul. Wołoska 12, Arkadia, ul. Jana Pawła II 82, LCS Diesel, ul. Krakowskie Przedmieście 16/18, CH Panorama, al. Witosa 31 w Warszawie, Galeria Kazimierz, ul. Rzeźnicza 28 w Krakowie, za wypożyczenie ubrań do sesji.
Reklama
Reklama
Reklama