Reklama

Kobiety uwielbiają go w roli dr. Rogowskiego zakochanego w Marysi Zduńskiej z „M jak Miłość”. Czy aktor chociaż trochę przypomina go w życiu?

Reklama

Był pan jednym z faworytów programu „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Nie odstawał pan od młodszych kolegów.

ROBERT MOSKWA: Przez lata żyłem w kulcie sportu. Trenowałem karate, chodzę na basen i gram w piłkę nożną w Reprezentacji Artystów.

Rozumiem, że gdyby zaszła potrzeba stanąć w obronie kobiety, jednym ruchem powaliłby pan natręta na ziemię.

ROBERT MOSKWA: Do tej pory biłem się trzy razy, w tym dwa właśnie w obronie kobiety. Ale nie szukam okazji, by komuś przyłożyć. Chyba że zmusza mnie konieczność.

No proszę. A z wyglądu poeta... Przekroczył pan 40. Dopada pana syndrom wieku średniego?

ROBERT MOSKWA: Po przekroczeniu tej daty stałem się innym człowiekiem.Uzewnętrzniam się pani. Wcześniej nie byłoby to możliwe. Poczułem się bardziej rześki. Jakkolwiek by to sentymentalnie zabrzmiało, cieszę się, jak słońce świeci a wokół kwitną kwiaty.

A pamięta pan, kiedy poczuł, że jest już dorosły? Pierwszy papieros, wypite piwko...

ROBERT MOSKWA: Nigdy nie paliłem. A jeśli chodzi o alkohol, jestem ewenementem. Szkołę teatralną opuściłem, nie znając smaku alkoholu.

Jak to możliwe?

ROBERT MOSKWA: Mam świadków (śmiech). To nie mogło być wyznacznikiem dorosłości. Dopiero gdy przyszła na świat córka, zrozumiałem, że okres beztroski się skończył. Bycie ojcem to duży obowiązek.

Od kilku lat mieszka pan w Warszawie...

ROBERT MOSKWA: Niewiele mam z nią wspólnego. Mieszkam na obrzeżach miasta. Cicho, spokojnie, ptaszki śpiewają. Nieopodal mojego domu jest piękny gaik brzozowy.

Opowie pan o swoim ogrodzie?

ROBERT MOSKWA: To niewielkie poletko. Ma jedynie 80 metrów. Wiosną kwitną magnolie, mam też kilka odmian róż, w tym trzy pnące. I ta, która wygląda najmniej efektownie, bo rośnie dziko, pachnie najbardziej intensywnie. Pozory mylą, jak w życiu. Oczywiście codziennie doglądam swoich kwiatów, sprawdzam, czy jakiś owad nie toczy liści róż, czy się nie złamało jakieś drzewko, krzaczek.

Często pan tam przesiaduje?

ROBERT MOSKWA: Zależy od pogody. Najbardziej lubię niedziele, kiedy mogę zjeść śniadanie na łonie natury, chodząc gołą stopą po trawie.

Gdzie ogląda pan gwiazdy?

ROBERT MOSKWA: W szczerym polu. Targam ze sobą teleskop i patrzę w niebo. Widok nie do opisania. Euforia. Wie pani, że dzięki mojemu najnowszemu nabytkowi, jakim jest teleskop, po raz pierwszy w życiu zobaczyłem pierścienie Saturna?

Oprócz zamiłowania do astrofizyki, ma pan też sporą kolekcję ołowianych żołnierzyków?

ROBERT MOSKWA: Żołnierzyki są elementem gier strategicznych, których jestem pasjonatem.

Fajnie być od czasu do czasu małym chłopcem?

ROBERT MOSKWA: Pewnie. Dopóki bawię się zabawkami typu teleskop albo targam od mamy z ogródka konwalie, by zasadzić je u siebie, to jest dobrze. Im więcej człowiek ma tych zabawek, legalnie pozostaje chłopcem, oszukując metrykę. A to przekłada się na całe życie.

Reklama

O ROBERCIE...

Znak zodiaku: Skorpion
NAJ... piękniejszy dzień w życiu
– Gorąco wierzę, że taki dzień jest wciąż jeszcze przede mną
NAJ... wspanialsze miejsce na ziemi
– Schronisko górskie Samotnia w Karkonoszach
NAJ... milsze wspomnienia z dzieciństwa
– Mój ukochany pies Nord (duży wilczur niemiecki) obronił kagańcem strzał w samo okienko bramki
NAJ... lepszy przyjaciel – Po latach niewiary w przyjaźń, mam dwóch: Grześka i Piotrka
NAJ... lepsza książka – „Trylogia”, chociaż za moich czasów na filologii było w dobrym tonie uznawać Sienkiewicza za... grafomana
NAJ... lepszy prezent… – To ten, który sobie sam niedawno sprawiłem, czyli teleskop
NAJ... milszy komplement – Nie wybrzydzam. Cieszę się każdym.

Reklama
Reklama
Reklama