Reklama

Aktorem został przez przypadek. W Los Angeles, dokąd wyjechał po maturze z rodzinnego Opola, natknął się na zajęcia kółka teatralnego. Zapisał się. I połknął bakcyla. Ulubiony aktor Przemysława Wojcieszka, który tak wspomina swoje pierwsze spotkanie z nim przy filmie „Głośniej od bomb” (2001): „Nie miał nic z gwiazdora, choć był wtedy rozchwytywany. Pracę traktuje naprawdę serio, a to znaczy, że serio traktuje też siebie. Prywatnie skromny, zdystansowany, skupiony”.

Reklama

Katarzyna Herman, z którą zagrał w „Ekipie” Agnieszki Holland i „Psychosis” Grzegorza Jarzyny, odkrywa mniej znane atuty aktora: „Jest niebywały w tańcach latynoskich. W każdym razie przerzucanie panny przez ramię wychodzi mu wyśmienicie. Poza tym fantastycznie gotuje i ma fioła na punkcie swoich trzech kotów. Niektórzy twierdzą, że nawet się z nimi kąpie. Sam zresztą przypomina kota ze swoimi skośnymi oczami. Rafał łączy chłopięcą zadziorność z męską zmysłowością”.

GALA: Okrzyknięto cię aktorem pokolenia współczesnych 30-latków. W latach 60. był Cybulski, w latach 70. Latałło, potem Linda, a teraz ty. Jak się z tym czujesz?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Bardzo mi miło to słyszeć. Nie wydaje mi się jednak, żebym był na takim etapie, by używać tak dużych słów. Głos pokolenia?! Przesada.

GALA: Masz swojego idola? Autorytet?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Przez wiele lat cierpiałem na brak autorytetów, co jest charakterystyczne dla mojego pokolenia. Na mój światopogląd składa się zlepek różnych ideologii. Nie ma jednej osoby, która byłaby moim guru. Raczej jest to kilka osób. Parę książek, kilka piosenek. Słuchałem namiętnie polskiej muzyki w wykonaniu Magdy Umer, Kaliny Jędrusik, Łucji Prus. Jednocześnie słuchałem grunge’u. Czytałem Kunderę i Sapkowskiego. Ale jakie z tego można wyciągnąć wnioski?

GALA: No właśnie, co łączy Kurta Cobaina i Kalinę Jędrusik?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Chyba to, że oboje nauczyli mnie pewnej wrażliwości. Współczesnej i bardzo prostej. Teksty Agnieszki Osieckiej to było odkrycie, które zmieniło moje postrzeganie świata.

GALA: Dlaczego jej piosenki są ci bliskie?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Powiem banał: dlatego, że to opowieść o tęsknocie za miłością. Tyle że zawsze trochę ironiczna. Genialny jest na przykład „La valse du male” śpiewany przez Jędrusik: „Ten walczyk, co mnie zniszczyć chce...”. To przejmujące, ale i z dystansem. Genialne!

GALA: Bronisz się przed określeniem „głos pokolenia”, ale jednak nie jesteś płaskim serialowym aktorem.

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Wybierając ten zawód, szukałem ryzyka, nowych wrażeń. Wiem, że serial mi nigdy tego nie da. Najwięcej ryzyka daje teatr. Trafiłem do aktorstwa trochę przez przypadek. To nie było moje marzenie. Ale w trakcie studiów jasno sobie powiedziałem, czego chcę od tego zawodu. I nie była to stabilizacja. Raczej szukanie, niepokój, nowe doznania.

GALA: Nie żal ci luzu, jaki dają duże pieniądze za serialowe role?
RAFAŁ MAĆKOWIAK: Oczywiście trochę żal. Mam kolegów pracujących w telenowelach, którzy mówią, że po latach jest im trudno rzucić przyjemności życia. Bo jeśli chcą lecieć na weekend do Lizbony, to sobie lecą. Jest pokusa. Tylko że to pułapka. Bo problemy są jakoś tak powierzchownie i dekoracyjnie potraktowane.

GALA: A może nasze życie jest jak serial?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Absolutnie nie. Moje w każdym razie nie jest telenowelą. Gdybym teraz zaczął opowiadać o miłości do mojej dziewczyny, byłoby to płytkie, śmieszne, banalne. Ale gdybym to samo wyraził za pomocą poezji, to co innego. Wszystko jest kwestią środków wyrazu.

GALA: Denerwujesz się, gdy nazywam cię głosem pokolenia, ale powiedz, kim jest ten chłopak, który zagrał we wszystkich dotychczasowych filmach?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Większością ról próbowałem załatwić jakąś swoją sprawę, zmierzyć się z czymś, co mnie nurtowało. W „Głośniej od bomb” Wojcieszka to było pytanie: czym jest dla mnie miejsce, w którym żyję? W przypadku Teatru Telewizji pt. „Góra Góry”, gdzie zagrałem młodego dziennikarza, zastanawiałem się, czym jest modny, współczesny związek dwojga niezależnych ludzi funkcjonujących oddzielnie, których łączy jedynie seks i inne przyjemności. Takie życie bez odpowiedzialności.

GALA: I zmieniłeś życie pod wpływem roli?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Na pewno odpowiedziałem na pytania, które sobie zadałem. Na swój własny użytek wyciągnąłem z tego spektaklu wnioski. Bez ryzyka i kompromisów nic się nie buduje.

GALA: Ten spektakl był inspirowany postacią ojca Jana Góry. Jakie znaczenie w twoim życiu ma religia?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Sfera sacrum zawsze mnie frapowała, ale nie jestem religijną osobą. A w związku z tym odczuwam pewien rodzaj tęsknoty.

GALA: Czym ją wypełniasz?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Na przykład teatrem. Chodzi o poczucie wspólnoty. W kościele jej nie czułem. A tu jest jedność aktora z publicznością. Czuję ją właściwie w każdym dobrze zagranym spektaklu. Stoję na scenie i wiem, że ludzie weszli tak głęboko, że są wyczuleni na najmniejszy niuans. To jest porażające. Coś takiego zdarza się tylko w teatrze. Energia, którą dostaje się od publiczności, może wyleczyć. Zapamiętałem to jak stan mistyczny.

GALA: Opisz to dokładniej.

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Nagle zapominam, że jestem na scenie, że to teatr i za półtorej godziny pójdę do domu. Nie pamiętam, że trzeba przejść z jednego końca sceny na drugi – wszystko dzieje się samoczynnie. Czysta lewitacja.

GALA: Co poza talentem jest ważne w tym zawodzie?


RAFAŁ MAĆKOWIAK: Pewność siebie. Podziwiam kolegów i koleżanki, którzy nie mają wątpliwości, że są świetni. I rzeczywiście są świetni.

GALA: Czym jest ciało dla aktora? Medium? Narzędziem?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Myślę o swoim ciele jak o narzędziu. To, jak jestem zbudowany, wyznacza, jaki rodzaj ról będę grał. Jestem leniwy i pracuję za mało ze swoim ciałem. Ale kiedy systematycznie pracowałem, odkrywałem, że ma świetne możliwości.

GALA: Boisz się starości?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Nie. Mam fizjonomię chłopięcą, czekam więc na moment, kiedy moje ciało się trochę zestarzeje. Nie chcę wciąż grać zbuntowanych nastolatków. Lubię starzejących się aktorów. Bo jest w nich spokój. Nie są zawadiaccy, nie popisują się.

GALA: Brakuje mi w tobie szaleństwa.
RAFAŁ MAĆKOWIAK: A mnie wystarczy, że będę profesjonalny. Są tacy, którzy muszą grać przez cały czas. Oprócz dobrych ról mają barwne życie, często bardzo pokomplikowane. O tych zawsze jest głośno. Kto będzie się zajmował kimś, kto po spektaklu wraca do domu, karmi dziecko, a potem z żoną ogląda fi lm na DVD?

GALA: Nie dam jednak za wygraną. Największe szaleństwo w twoim życiu?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Jestem spokojnym, zwyczajnym człowiekiem.

GALA: Nie wierzę.

RAFAŁ MAĆKOWIAK: A może dla mnie największym szaleństwem jest wyjście na pocztę? Kiedy muszę coś tam załatwić, jestem chory.

GALA: Jako nastolatek przyjechałeś z Opola do Warszawy, żeby zdobyć autograf Wałęsy. To było szaleństwo?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Takie miałem zadanie jako harcerz. I zdobyłem ten autograf.

GALA: A co ci się śni?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Niesamowite rzeczy. Ostatnio śniło mi się, że w Warszawie był festiwal międzynarodowy. Przyjechała do mnie do domu dziewczyna z Chin. I co chwilę mnie pytała, czy to, że jestem dla niej taki miły, nie znaczy, że się w niej zakochałem. Ja tłumaczyłem to polską gościnnością. Ona mi odpowiedziała: „Twój kraj to pułapka dla mnie. Mój kraj to pułapka dla ciebie. Jedyne, co mi pozostaje, to podążać za lwem”. Albo śniło mi się, że żyłem w Pałacu Kultury w przewodach wentylacyjnych. Wiłem się jak wąż i mówiłem: „O, moja boska asymetria”.

GALA: Ja bałabym się takich snów.

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Te sny są lepsze niż jakikolwiek fi lm.

GALA: Zagrałeś w kultowym serialu polskiej inteligencji, „Ekipie” Agnieszki Holland. Co dla ciebie znaczy patriotyzm?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Odczuwanie korzeni. Przynależność do miejsc, ludzi. Miłość i duma, ale bez przesady. Patriotyzm jest w muzyce Chopina i w Kapeli ze Wsi Warszawa.

GALA: Opowiadasz sentymentalne kawałki. Myślę, że patriotyzm to coś więcej.
RAFAŁ MAĆKOWIAK: Po prostu kocham ten kraj, chociaż nie jest to łatwe. Wczoraj jechałem taksówką. Taksówkarz marudzi, że wszyscy tu są chamscy, są oszustami. I nagle widzimy, że zza zakrętu wyjeżdża kobieta, która nas nie widzi. Taksówkarz się ucieszył, że ona go walnie, bo wtedy wyklepie sobie przód z ubezpieczenia.

GALA: Jakie jest twoje Opole?
RAFAŁ MAĆKOWIAK: Zapytaj jakiegokolwiek opolanina, czym jest dla niego Opole. Odpowie ci, że to najpiękniejsze miasto na ziemi. Kiedy ostatnio zmieniałem tablice rejestracyjne z opolskich na warszawskie, czułem się jak zdrajca.

GALA: Mówisz, że rodzice dali ci siłę.

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Mam bardzo dobrą bazę. Rodzice dali mi wrażliwość i miłość. Nie pamiętam jakiegoś wielkiego buntu przeciwko nim. Nie czułem też rozdźwięku między tym, co się mówi, a tym, co się robi. Na temat śmierci, miłości, erotyki rozmawiali ze mną szczerze.

GALA: Czujesz ich uznanie?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Pewnie się zdziwili, że się dostałem do szkoły aktorskiej, mimo że wcześniej w ogóle nie interesowałem się teatrem. Ale fajne to było i bardzo jestem im za to wdzięczny, że nie zgasili mnie, gdy wpadłem na ten pomysł rok po maturze. Czuję ich wsparcie.

GALA: Z czym kojarzy ci się męskość?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Dla mnie męskość to przede wszystkim odpowiedzialność. I wrażliwość. Mężczyzna potrafi zbudować dom i go obronić.

GALA: Jan Nowicki uważa, że ojciec to ktoś, kto zburzy dom, zetnie drzewo i walnie syna w twarz.

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Ja jestem innego zdania. Ale może chodziło mu też o to, że mężczyzna musi umieć podejmować decyzje. Czasami trudne.

GALA: Mówisz jak całkiem dojrzały facet.

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Mam 32 lata. Najwyższy czas, żebym zaczął mówić jak dojrzały facet. A to nie jest łatwe, dlatego że świat, w którym żyjemy, przedłuża niedojrzałość. Kiedyś mężczyzna musiał się wykształcić, znaleźć pracę, żonę, założyć rodzinę. Jeśli tego nie zrobił, to mówiło się o nim stary kawaler i trafi ał do innej grupy społecznej. Teraz, gdy patrzę na moich kolegów, nie jest to takie oczywiste. Jesteśmy zachęcani do tego, żeby wydłużać sobie czas swobody. Domy pobudowane, prace znalezione, ale nie chcemy się deklarować. Jakiś wentyl bezpieczeństwa sobie zostawiamy.

GALA: Jak myślisz, dlaczego tak jest?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Może to się wiąże z ucieczką od tradycji. Może teraz trzeba zaprzeczyć temu, co było do tej pory? Kiedyś religia była istotna, status, klasa. Teraz to się pomiksowało, zostało zburzone. Tak jest wygodniej.

GALA: Ty należysz do tego świata?

RAFAŁ MAĆKOWIAK: Mój zawód sprzyja temu, żeby być wolnym, bez zobowiązań. Żeby doświadczać różnych stanów, relacji, emocji. Ale w gruncie rzeczy przecież tak naprawdę singlem nikt nie chce być. Żaden normalny człowiek nie decyduje się, żeby być sam. To strata czasu.

Reklama

GALA: Ciebie już takie życie bez odpowiedzialności zmęczyło?
RAFAŁ MAĆKOWIAK: Tak. Teraz będzie zupełnie inaczej.

Reklama
Reklama
Reklama