Przystanek Hollywood
A.B.C. to inicjały nie gorsze niż B.B. czy M.M. a należą do polskiej aktorki. Alicja Bachleda-Curuś ma 24 lata i właśnie poznaje abc światowej kariery. Doceniono ją w Ameryce, dostrzeżono w Cannes. Czy to już sukces? Alicja jest skromna. A jak ocenia to Hollywood?
- Gala
Los Angeles, wiosna 2007. Na prywatnym przyjęciu w "Mieście Aniołów" spotykają się młoda, uzdolniona polska aktorka i uznany polski kompozytor. To ich trzeci uścisk dłoni. Po raz pierwszy widzieli się dwa lata wcześniej, 16 czerwca 2005 roku, w Belwederze, w Warszawie. Oboje odbierali wtedy Belvedere International Achievement Award przyznawaną Polakom popularyzującym Polskę na świecie.
Jan A.P. Kaczmarek miał już na swoim koncie Oscara za muzykę do filmu "Marzyciel", podczas gdy Alicja Bachleda-Curuś dwie role w produkcjach niemieckich. Po raz drugi spotkali się - również w Warszawie - na rozdaniu Europejskich Nagród Filmowych. Nie byli tym razem laureatami, wręczali trofea i składali gratulacje zwycięzcom w swoich kategoriach. Gdy nastąpiło ich trzecie spotkanie, Jan A.P. Kaczmarek miał już powody, by pogratulować A.B.C. - Alicja odniosła niewątpliwy sukces w USA, zagrała w amerykańskiej produkcji, co dawno nie zdarzyło się polskiej aktorce - mówi kompozytor, który przeżył w Kalifornii 18 lat i zgłębił mechanizmy tamtejszej kariery. - Ufam, że to dopiero początek jej drogi, wspaniałe entrée, na które zasłużyła. Zaimponowała mi nie tylko tym, że ma talent i urodę, że zagrała dobrze powierzoną rolę i zebrała entuzjastyczne recenzje. Alicja jest przede wszystkim profesjonalna. Nie chwali się na zapas, przeciwnie, długo trzymała w tajemnicy, że zanosi się na sukces. Jestem uczulony na ludzi, którzy zaledwie poflirtowali z Hollywood, a już przedstawiają siebie jako zdobywców Ameryki. W przypadku Alicji nie ma mowy o żadnym takim nadużyciu.
Rola Alicji Bachledy-Curuś w filmie "Trade" ("Handel"), który do kin wejdzie w Stanach we wrześniu, wywołała sensację wśród amerykańskich krytyków filmowych. Alicja zagrała Weronikę, Polkę uprowadzoną przez polsko-rosyjski gang handlarzy żywym towarem. Partneruje Alicji Kevin Kline, znany między innymi z "Francuskiego pocałunku", "Wyboru Zofii" czy "Rybki zwanej Wandą", a ona sama zastąpiła w "Trade" Millę Jovovich. W specjalnym dodatku "New York Timesa" można było przeczytać, że kreacja Bachledy-Curuś to jeden z pięciu najciekawszych debiutów na tutejszych ekranach. Wśród wymienionych znalazła się również Marion Cotillard, odtwórczyni Edith Piaf z filmu "Niczego nie żałuję", a o tej roli mówi się - oscarowa. A.B.C. weszła więc do światowej pierwszej ligi debiutantek. "To jedna z tych ról, które pozostawią u amerykańskich kinomanów niezatarte wrażenie" - pisze recenzentka "NYT", Karen Durbin, w tym najbardziej opiniotwórczym dzienniku w USA. "Właśnie dzięki grze Bachledy-Curuś opowieść o ofiarach handlu żywym towarem jest pełna napięcia".
Po recenzji w "New York Timesie" pojawiły się publikacje w nowojorskim "Metrze", gdzie Dan Dunn, redaktor działu kultury, pisze o Alicji, że pozytywnie wyróżnia się w grupie młodych aktorów debiutujących w amerykańskim kinie. Krótką wzmiankę i zdjęcia publikuje też "O, The Oprah Winfrey Magazine", a renomowany magazyn popkulturowy "GQ" organizuje Alicji sesję.
- Publicity jest bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze w Hollywood - komentuje Jola Czaderska-Hayek, dziennikarka od lat mieszkająca w Hollywood i świetnie znająca tamtejsze środowisko aktorskie. Potwierdza te słowa Joanna Pacuła, która od 24 lat regularnie gra w hollywoodzkich produkcjach i która miała w karierze podobne doświadczenia jak Alicja teraz. Jej pierwszym znaczącym filmem był "Park Gorkiego", gdzie pojawiła się u boku również znanego aktora, Lee Marvina; za rolę Iriny w tej produkcji nominowana była do Złotego Globu.
- Teraz Hollywood jest łaskawsze dla aktorek z Europy niż kiedyś. Obcy akcent już nie dyskwalifikuje, bo filmy europejskie są tu znacznie wyżej dziś cenione, a wiele produkcji amerykańskich przynosi większe zyski w Europie niż w Stanach. Europejskie nazwiska w obsadzie bywają więc doskonałym chwytem reklamowym. Poza tym dawniej status gwiazdy wydawał się bardziej stabilny. Kto raz zdobył sławę, ten już jakoś trwał. Dziś wśród aktorek jest kolosalna rotacja. Drzwi obrotowe do sławy kręcą się bez przerwy. Potencjalnie łatwiej wskoczyć.
Niedaleko tych drzwi jest inna polska aktorka Weronika Rosati. Podobnie jak Alicja studiowała w słynnym Lee Strasberg Theatre Institute, które wykształciło Marilyn Monroe, Ala Pacino, Roberta De Niro, a potem Scarlett Johansson i Angelinę Jolie. Obie Polki mieszkają w Los Angeles dużo skromniej niż w rodzinnych, dostatnich domach. Alicja powiedziała nawet, że wprawdzie wynajęła maleńkie studio w kamienicy, z której może w dziesięć minut dojść do słynnych białych liter "Hollywood", ale: "Kiedy tata przyjechał w odwiedziny, był zaskoczony, że mieszkam tak skromnie" - przyznała. Pokój jest może mały, ale z widokiem na sławę. Alicja i Weronika nie znają się osobiście, ale i nie rywalizują ze sobą. - Wiem o sukcesie Alicji - mówi Weronika i zapewnia: - Cieszę się, że jej się udało. Może Alicja utoruje drogę polskim aktorkom w Hollywood, co będzie korzystne i dla mnie. Może uda się wykreować modę na Polki, jak udało się to Hiszpankom w amerykańskim kinie. W każdym razie Alicja absolutnie zasłużyła na uznanie. Jest świetna, jest śliczna. Publikacje na jej temat pojawiły się w najważniejszych tutejszych pismach w branży. Każdy z tych artykułów jest cegiełką budującą karierę. Myślę, że po roli w "Trade" posypią się kolejne propozycje ciekawych ról dla Alicji. Będzie grała. To dla niej świetny, przełomowy moment...
Cannes, maj 2007. Cztery stopnie, pięciometrowy podest i dalszych dwadzieścia schodów. Czerwony dywan przed Pałacem Festiwalowym rozciąga się na 15 metrów. To krótki dystans. A czasem kolosalny: od bycia nikim do bycia kimś. Alicja ma na sobie bardzo kobiecą suknię od Valentino i amarantowy naszyjnik firmy Chopard. Idzie w gronie "10 najpiękniejszych kobiet" (wśród nich m.in. Eva Herzigova), otwierających tegoroczny festiwal. Świeci własnym światłem, a jej zdjęcia wędrują w różne strony świata. Co ważniejsze, jest członkinią Europejskiej Akademii Filmowej (European Film Academy - EFA). Tak otwierają się przed nią "wrota Europy". Rynek niemiecki poznała już wcześniej, stąd znajomość i zaufanie reżysera filmu "Trade" Marco Kreuzpaintnera (wcześniej wystąpiła w jego "Sommerstorm"). Pod koniec minionego roku zakończyła zdjęcia do koprodukcji niemiecko-austriacko-węgiersko-rumuńskiej "The Beheaded Rooster". - W tym filmie zagrałam jedną z trzech głównych ról - 16-letnią Żydówkę rumuńskiego pochodzenia, Giselę, która ze swoimi nastoletnimi przyjaciółmi, w obliczu wojny, staje przed nowymi, trudnymi wyborami. Ich przyjaźń wystawiona zostaje na ciężką próbę, bo każde z przyjaciół jest innego pochodzenia i wyznaje odmienną religię. Teraz film jest w trakcie postprodukcji - mówi Alicja niedługo przed wejściem na czerwony dywan. Jest 16 maja 2007 roku.
Równo dziewięć lat wcześniej A.B.C. wzięła udział w castingu do roli Zosi w ekranizacji "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza. Została wybrana przez reżysera Andrzeja Wajdę spośród 1700 dziewcząt z całej Polski. Dlaczego właśnie ona? Andrzej Wajda tłumaczył: - Nie ma i nie było takiej dziewczynki w naszym filmie - ma 15 lat, więc mogę powiedzieć, że to jeszcze dziewczynka, ale równocześnie ona ma ogromną dojrzałość wewnętrzną i osobistą. To bardzo świadomy człowiek.
Alicja, świadoma swojej pasji, jaką jest aktorstwo, w niespełna dekadę przemierzyła drogę z ekranizacji polskiego poematu do amerykańskiej produkcji. Jest dziś, po udziale w "Trade", członkinią Amerykańskiego Stowarzyszenia Aktorów. - Kiedy kręciliśmy "Pana Tadeusza", Alicja była dzieckiem - wspomina jej filmowy partner, Michał Żebrowski. - Potem nie spotkaliśmy się. Dziewięć lat temu, na planie, była bardzo przejęta zadaniem i bardzo się starała. Jej partner z serialu "Na dobre i na złe", Bartosz Obuchowicz, stwierdza: - Od dawna było widać, że Alicja wysoko mierzy i ma wyraźnie obrany cel. Ale ma też wszelkie predyspozycje: jest świetną aktorką, z wielką charyzmą, do tego zna języki i jest operatywna. Trzymam za nią kciuki i mam nadzieję, że nie przepadnie jak Gołota, lecz pomknie jak Małysz albo Kubica. I cieszę się, że Polskę reprezentuje ktoś tak inteligentny i profesjonalny, nie tylko nasi politycy.
Sama Alicja w wywiadzie dla "Gali" była wyważona i nie potwierdziła, że stawia wszystko na jedną, amerykańską kartę. - W Los Angeles, gdzie jeszcze kilka lat temu czułam się dość osamotniona, mam teraz wielu przyjaciół - mówi. - To są ludzie niezwiązani z branżą filmową, którzy przyjechali do Stanów z różnych krajów Europy, m.in. z Hiszpanii, Włoch, Niemiec. Mają po dwadzieścia parę lat, kreatywną energię, duże ambicje i plany. Podobnie jak ja mają poczucie, że są tam tymczasowo, aczkolwiek nikt z nas nie jest w stanie określić, na jak długo się tam zatrzyma. Dom jest zawsze tam, gdzie są moi rodzice - w Krakowie, ale mieszkam na dwóch kontynentach. Więcej czasu spędzam ostatnio w Los Angeles, ale właściwie wciąż żyję na walizkach, krążąc między Ameryką, Polską i planami zdjęciowymi w różnych krajach Europy. Mimo to staram się być w Polsce raz w miesiącu, spotkać się z rodziną, znajomymi. Na poprzedni weekend faktycznie wpadła do Warszawy, ale jak po ogień. Śniadanie zjadła w sobotę w knajpce położonej na drodze z lotniska, potem zdjęcia, krótka migawka dla telewizji, a we wtorek przed południem mama odprowadziła Alicję na samolot. Następnego dnia po podróży Alicja przystąpiła do egzaminu z psychologii, którą dodatkowo studiuje w Stanach. Jej życie nabrało zawrotnego tempa.
- Kłuje mnie leciutko igiełka serdecznej zazdrości, ale też rozpiera wielka duma - mówi Katarzyna Figura, która dawniej miała swój "pociąg do Hollywood". - Alicja spodobała mi się od początku. Ma wielki potencjał, talent, doświadczenie płynące z pracy u takich reżyserów, jak Wajda. Ma też młodość i urodę. Zaznaczyła swoją obecność w Ameryce znaczącą rolą. To moment, w którym wiele karier się załamuje, ale ona prze do przodu. Czekam z niecierpliwością na premierę "Trade". I myślę, że obserwujemy narodziny gwiazdy.
ANNA BIMER
Sylwetka gwiazdy : Alicja Bachleda - Curuś