Reklama

Piotr Kupicha - sprawdź co o nim wiesz quiz

Reklama

Terminy koncertów trzeba rezerwować na dwa lata do przodu, najlepiej zarabiająca polska gwiazda, potrafi zamienić w sukces wszystko, za co się weźmie” – czytam o Piotrze w internecie. „Ciepli, normalni ludzie, nic z gwiazdorskiej pozy” – mówią mi o Agacie i Piotrze ich znajomi. Kilkadziesiąt koncertów rocznie, tłumy fanek, a jednocześnie poukładany dom i dwoje małych dzieci. Jak to można pogodzić? Bardzo jestem ich ciekawa. Cieszę się, kiedy zapraszają mnie do siebie do domu. Kameralne osiedle, blisko centrum Katowic. Agata właśnie usypia półtorarocznego Adasia. W salonie stoi pianino, na którym Piotr czasem gra, na ścianie wiszą skrzypce dziadka. Mama Piotra robi herbatę, stawia na stole ciasto truskawkowe. Agata i Piotr siadają na kanapie blisko siebie. Uśmiechnięci, z taką dobrą wewnętrzną energią.

GALA: Jak się poznaliście?

PIOTR KUPICHA: W klubie studenckim Straszny Dwór. Agata siedziała z koleżanką przy sąsiednim stoliku. Była bardzo wakacyjna, pięknie opalona.

AGATA KUPICHA: I miała glany (śmiech).

PIOTR KUPICHA: I czarne, długie włosy. I piękny uśmiech, i taką radość w sobie, która została jej do dziś. Od razu mi się spodobała. Poprosiłem ją do tańca i próbowałem pocałować. Potem prawie godzinę odprowadzałem Agatę do domu. Dała mi swój numer telefonu. Nie miałem czym zapisać, ale szczęśliwie zapamiętałem.

AGATA KUPICHA: Powiedział, że zadzwoni za tydzień. I zadzwonił, ale podpadł mi strasznie (śmiech). Usłyszałam w słuchawce: „Dzień dobry, mówi Piotr. Czy mogę rozmawiać z Alicją?”. Wkurzyłam się, że nawet nie pamięta mojego imienia. Niewiele brakowało, żebym się wyłączyła.

PIOTR KUPICHA: Byłem przekonany, że nazywa się Alicja. Źle usłyszałem, bo była taka głośna muzyka w klubie.

AGATA KUPICHA: Ale nie odłożyłam słuchawki i umówiliśmy się.

GALA: I od tej chwili zaczęliście się regularnie spotykać?

AGATA KUPICHA: Na pierwszą randkę zaprosiłam go do domu (śmiech). Poznał moich rodziców, potem wzięliśmy pieska i poszliśmy na spacer do lasu. Widziałam, że Piotr był coraz bardziej zdziwiony. Dom, rodzice i jeszcze piesek (śmiech).

PIOTR KUPICHA: Podświadomie czułem, że to będzie coś poważnego. Zostaliśmy parą. Na każdy weekend gdzieś razem wyjeżdżaliśmy. Agata studiowała polonistykę, ja zaocznie inżynierię materiałową i grałem w zespole Sami.

AGATA KUPICHA: Piotr miał wtedy okrągłą buzię i długie włosy. Fajnie wyglądał, ale szybko go obcięłam.

GALA: Oświadczyny były w Wigilię.

AGATA KUPICHA: Kilka lat później. U nas wszystko działo się powoli, naturalnie, bez żadnych planów, ustaleń. A tamta Wigilia była po prostu piękna. Mieszkaliśmy już wtedy razem, w malutkim mieszkanku, które sami wyremontowaliśmy.

PIOTR KUPICHA: Wymarzyliśmy sobie, że Wigilia będzie tylko dla nas, spędzimy ją we dwoje. Nie mieliśmy nawet porządnego stołu, na taboretach ustawialiśmy potrawy. Malutka choinka z czerwonymi bombkami stała na komodzie.

AGATA KUPICHA: Zawsze robiłam Piotrkowi duże prezenty. Wtedy też położyłam pod choinką jakąś bluzę i patrzę, gdzie jest coś dla mnie? A tu pusto (śmiech). Dopiero po chwili zauważyłam, że obok jednej bombki wisi pudełeczko w kształcie serduszka. W środku był pierścionek. Rozpłakałam się. Ustaliliśmy datę ślubu na czerwiec.

PIOTR KUPICHA: A później okazało się, że Agata jest w ciąży. I ślub mieliśmy 2 kwietnia. Niesamowite, w dniu śmierci Papieża...

GALA: Czas po ślubie był ciężki finansowo?

PIOTR KUPICHA: Zawsze uważałem, że to facet ma utrzymać rodzinę. Od kiedy skończyłem 20 lat, byłem na własnym garnuszku. Sam opłacałem swoje studia. Grałem i pracowałem w różnych firmach. To była świetna szkoła życia. Dorabiałem w drukarni, skręcałem meble biurowe. Fajnie wspominam firmę szkoleniową, dużo się tam nauczyłem. Na życie zawsze nam wystarczało. Ale nie mieliśmy specjalnych wymagań.

GALA: Ale wtedy grał Pan jeszcze za symboliczne kwoty.

PIOTR KUPICHA: Dostawaliśmy w klubie 500 złotych, a słuchało nas pięć osób. Ale dla mnie najważniejsze było to, że mogę grać.

AGATA KUPICHA: Jeździłam wtedy na każdy koncert Piotra. Pamiętam, że kiedyś musiałam wracać do domu sama. Piotr wszystko co zarobił, dał mi na taksówkę.

GALA: W jednej ze swoich piosenek śpiewa Pan: „Możesz mieć wszystko, czego tylko chcesz”, albo w innej: „W sobie masz siłę”. Zawsze Pan tak myślał?

PIOTR KUPICHA: Nawet kiedy nie wychodziło, było trudno, to czułem, że muzyka jest moją drogą. Agata zawsze mnie wspierała. Nie marudziła, że często chodzę na próby. Miałem kanciapę, gdzie komponowałem, grałem, śpiewałem. Pamiętam, że czasami bardzo głośno, bo tak byłem poruszony.

AGATA KUPICHA: Kiedy Piotr ćwiczył w domu, to jak wracałam z pracy, słyszałam go już na dole. A mieszkaliśmy wtedy na trzecim piętrze.

GALA: Wierzył Pan, że to granie kiedyś zamieni się w sukces, pieniądze?


PIOTR KUPICHA: Nie myślałem w ten sposób. Ja w ogóle nie lubię planować, zastanawiać się, co będzie. Wolę być zaskakiwany przez życie. Wiedziałem, że muszę dawać z siebie sto procent, być perfekcyjny. Ale dokąd mnie to doprowadzi, nie myślałem. Docierało do mnie od ludzi, że mam w sobie jakiś magnes i że powinienem dalej śpiewać. Kiedyś graliśmy koncert jeszcze ze starym zespołem. Byłem wtedy gitarzystą stojącym gdzieś z boku. W którymś momencie spontanicznie podszedłem do mikrofonu, zaśpiewałem i widziałem, że porwałem publiczność.

AGATA KUPICHA: To były takie magiczne momenty. Obserwowałam reakcję ludzi. Tłum pod sceną falował. Wcześniej nawet nie wiedziałam, że Piotr aż tak energetycznie potrafi śpiewać.

GALA: Wrzesień 2007 roku, Sopot, Bursztynowy Słowik i Słowik Publiczności. Z dnia na dzień stał się Pan sławny. Co wtedy czuliście?

PIOTR KUPICHA: Nie było takiego myślenia: „Super, jestem gwiazdą”. Bardzo się cieszyłem, że zostaliśmy zauważeni, docenieni. Ale dla mnie Sopot, proszę mi wierzyć, to był zwykły występ. Kolejny koncert, tyle że nie w klubie, a na festiwalu. Śpiewaliśmy trzy razy i cały czas czułem, że to jest po prostu moje życie.

GALA: Zero myślenia, że otwiera się coś wielkiego?

AGATA KUPICHA: My oboje nigdy tak nie myślimy. Nie spinamy się. Mamy jakiś tam plan, pomysł zapisany w jednej linijce, ale cztery linijki dalej są puste. Miejsce na to, co przyniesie życie.

GALA: Życie przyniosło ogromną popularność, duże pieniądze. Sukces nawet na moment nie przewrócił Wam w głowach?

PIOTR KUPICHA: Normalnie podchodzę do popularności. Teraz jest, za chwilę może jej nie być. Nie grozi mi zachłyśnięcie się sukcesem. Mocno stąpam po ziemi. Dalej robię swoje. W przyszłym roku chcemy wydać nową płytę.

AGATA KUPICHA: Cały czas żyjemy tak samo. Dopiero półtora roku temu przeprowadziliśmy się do większego mieszkania. Dokładnie dzień przed Wigilią, dwa tygodnie później urodziłam Adasia. Cieszyłam się, że nie muszę już wciągać wózka na trzecie piętro. Bo wcześniej mieszkaliśmy w bloku bez windy, w dwóch pokojach.

PIOTR KUPICHA: Wszystko tam sami zrobiliśmy. Kuchnię, łazienkę, malowaliśmy, kładliśmy kafelki.

GALA: Nowe mieszkanie jest ładne, przytulne. Ale, jak na jedną z najlepiej zarabiających polskich gwiazd, zupełnie zwyczajne.

PIOTR KUPICHA: Jest nam tu dobrze, nie muszę mieszkać w rezydencji. To nie moje klimaty. Wczoraj Agata wysłała mnie do pobliskiego sklepu po kefir, jajka i tartą bułkę. I to dla mnie żaden problem, tyle tylko że pani w kasie chce autograf (śmiech).

AGATA KUPICHA: Nie mamy nie wiadomo jakich potrzeb, nie lubimy szpanować, pokazywać, że możemy mieć więcej niż inni. Pawełek i Adaś mają tu swoje pokoje, my mamy sypialnię. Po co mi ogromny dom i ochroniarze. Jednak nikogo nie krytykuję. Rozumiem, że są ludzie, którzy mają takie ambicje, marzenia i kiedy przychodzą pieniądze, to je spełniają.

GALA: Żadnych szaleństw finansowych?

AGATA KUPICHA: Jesteśmy jacyś tacy „bezzachciankowi” (śmiech). Szaleństwo finansowe nie leży w mojej naturze. Mogłabym mieć dziesięć miliardów na moim prywatnym koncie i na pewno nie zmieniłabym się.

PIOTR KUPICHA: Jak miałem trzynaście lat, dostałem od rodziców motorynkę. Potem zawsze marzyłem o dobrym motorze. I teraz mogłem sobie kupić harleya.

GALA: Ale o porsche Pan nie marzył?

PIOTR KUPICHA: Nigdy. Porsche ma mój menedżer (śmiech).

GALA: Pani Agato, a ubrania od modnych projektantów?

AGATA KUPICHA: Nie patrzę na metki. Nigdy nie kupię dla nazwiska. Musi mi się podobać i tyle.

PIOTR KUPICHA: W temacie ciuchów uważam, że Agata jest zdecydowanie za skromna. Często mówi: „A po co mi to?”.

AGATA KUPICHA: Teraz biegam głównie z dziećmi. Na piętnastocentymetrowych szpilkach wyjdę może dwa razy w roku. Więc „po co mi to”? (śmiech). A wie pani, że Piotr często kupuje mi buty? I zawsze trafia. Spełniam wszystkie swoje kobiece zachcianki. Idę do dobrego fryzjera, do kosmetyczki. Albo to ona, pani Gosia, przychodzi do mnie o drugiej w nocy, bo nagle sobie przypominam, że następnego dnia muszę dobrze wyglądać.

GALA: Jesteście oszczędni z natury?

AGATA KUPICHA: Chyba tak. Nie wydajemy więcej, niż potrzebujemy. Po co mam kupować samochód za 300 tysięcy? Źle bym się czuła w aucie lanserskim, za którym wszyscy by się oglądali. Dla mnie samochód ma być bezpieczny i duży, żeby zmieścił się w nim wózek i dzieci.

PIOTR KUPICHA: Nie lubimy lansu. Bardzo dobrze umiem poruszać się w tym świecie pozerstwa, ale to nie mój świat. Czasem potrafię na imprezie do kogoś podejść i lekko sobie zakpić. Dać do zrozumienia, że się wygłupia. Poprzez ubiór, fryzurę, to, co mówi.

AGATA KUPICHA: Nie lubię imprez, na które wszyscy przychodzą po to, żeby się lansować. Nie wchodzę w nowe znajomości, kiedy wyczuwam, że chodzi tylko o to, żeby poznać Piotra. Niby ktoś chce przyjść do mnie, ale pyta, czy aby na pewno będzie wtedy Piotr. Nasi najbliżsi przyjaciele to ludzie z dawnych lat. Nawet jeszcze z czasów podstawówki.

GALA: Bardzo jesteście poukładani. Myślę, że gdyby nie Agata, dzieci, mógłby Pan „popłynąć”.

AGATA KUPICHA: Piotr często gra na koncertach siedem dni, potem dzień przerwy i znowu siedem koncertów. Nie chciałoby mu się wracać do domu, gdyby nie my.

PIOTR KUPICHA: I mógłbym zacząć szaleć na imprezach, gdzie leje się alkohol. Na szczęście nie grozi mi to. Ale na pewno żyję w dwóch światach. Jest jakby dwóch Piotrów...

GALA: Jeden na scenie, uwielbiany przez tłum...

AGATA KUPICHA: Własna żona go wtedy nie poznaje. Ostatnio byłam na koncercie po półrocznej przerwie i przeżyłam szok (śmiech). Zobaczyłam męża w wydaniu tanecznym. Piotr na scenie zawsze mnie czymś zaskoczy.

GALA: A tym razem czym?


AGATA KUPICHA: Kręcącą pupą (śmiech). Pomyślałam: „To jest przecież mój chłop i tak kręci”. Niesamowite miał te ruchy.

PIOTR KUPICHA: Na scenie muszę się przestawić, być trochę szalony. Wyczuć, czego oczekuje publiczność.

GALA: Po trasie koncertowej wraca Pan do domu. Jak pogodzić te dwa światy?

PIOTR KUPICHA: Da się pogodzić. Tylko trzeba sobie regularnie wlewać olej do głowy.

AGATA KUPICHA: Myślę, że dla Piotra to jest ciężkie. Tydzień w zupełnie zwariowanej trasie, gdzie każdy dzień od 8 do 21.30 jest rozpisany. I nagle wraca do domu. Ja rozumiem, że najpierw powinien się wyciszyć, odpocząć. Nie mówię: „To teraz idź, wyrzuć śmieci” (śmiech). Pawełek już wie, że musi pozwolić tacie się wyspać.

GALA: Jakim ojcem jest Piotr?

PIOTR KUPICHA: Zawsze, kiedy wracam z trasy, jestem potężnie, maksymalnie stęskniony za dziećmi i Agatą. Wtedy każda chwila jest tylko dla nich.

AGATA KUPICHA: Chłopcy skaczą mu po głowie (śmiech). Lubię obserwować, jak Piotr bawi się z dziećmi. Adaś cały czas przytula się do taty, całuje go. Pawełek od kilku dni mówi mi: „Wiesz mamo, ja tatę kocham najbardziej na świecie. Ale ciebie też kocham”. Mama się opatrzyła, daje kary. A z tatą jest rundka po osiedlu na harleyu. Czuję, że nigdy w życiu nie przebiję taty (śmiech).

GALA: Trochę się Pani bała, że popularność Piotra może wywrócić Wasze życie?

AGATA KUPICHA: Całe szczęście, nie miałam takich myśli. Na pewno nie przyniosłyby nic dobrego. Patrzyłabym na Piotra podejrzanie, zastanawiałabym się, co też robi wieczorami w trasie. Po co? Wczoraj poszłam z chłopcami do „harleyowni”. Zaniosłam buty Piotra na motor, kurtkę i przy okazji posprzątałam. No i patrzę, a tam jakaś dziwna czapka, damska bluza. Wiem, że to rzeczy, które znalazły się na scenie podczas koncertu, a potem chłopaki rzucili je do garderoby.

GALA: Żadnej zazdrości?

AGATA KUPICHA: Nie, zupełnie. Już były biustonosze w kieszeniach kurtki (śmiech).

PIOTR KUPICHA: Kiedyś jakaś dziewczyna rzuciła stanik na scenę. Podniosłem i potem się okazało, że to jedna z lepszych marek. Agata: I Piotrek przywiózł go do domu. To było straszne (śmiech). Krzyknęłam: „Fuj, weź mi to, natychmiast wyrzuć!”. Czasem myślę, że może powinnam być lekko podejrzliwa?... Ale to nie leży w mojej naturze.

GALA: Ale czasem musi Pani być ciężko, że wszystko na Pani głowie, a Piotr stale w trasie?

AGATA KUPICHA: Mam słabsze momenty. Teraz obaj chłopcy chorowali, czterdzieści stopni gorączki i ja sama. Dzwonię do lekarza, a tu jeden na urlopie, drugi gdzieś wyjechał, trzeci nie odbiera. Nie mamy żadnej opiekunki do dzieci. Piotrek jest za to trochę na mnie zły.

GALA: Sama Pani sprząta i gotuje?

AGATA KUPICHA: Wszystko sama robię. Była pani do sprzątania, ale nie robiła tego tak, jak bym chciała (śmiech). Wolę posprzątać sama, po 22.

PIOTR KUPICHA: Czasem dzwoni w nocy i płacze. Ale rano znowu jest uśmiechnięta i mówi, że wszystko jest super.

AGATA KUPICHA: Są chwile, kiedy mam dość. Wieczorem o 22 dzieci już śpią, powinnam się zrelaksować, usiąść wygodnie na kanapie, poczytać, pooglądać telewizję. A ja prasuję albo myję okna (śmiech). Od niedawna mam dziewczynę do prasowania. Musiałam się przemóc, co nie było łatwe. Kiedyś w ogóle sobie nie wyobrażałam, że ktoś może oglądać moje rzeczy wyciągnięte z pralki.

PIOTR KUPICHA: Agata jest taką Zosią samosią. Uważam, że to zupełnie bez sensu.

GALA: Zdarzają się Wam chwile tylko we dwoje?

AGATA KUPICHA: Niedawno byliśmy w Londynie na koncercie Bon Jovi. Było super, taka odskocznia. Dzieci zostały z dwiema babciami. Tu też robię postępy. Jak urodził się Pawełek, to nawet żadnej babci nie dałam go na spacer (śmiech).

PIOTR KUPICHA: Teraz sobie pomyślałem, że moglibyśmy polecieć tak na cztery dni do Paryża. A może na trzy.

AGATA KUPICHA: Albo na dwa (śmiech).

PIOTR KUPICHA: Spokojnie pospacerować, usiąść w fajnych miejscach. Najbardziej lubimy być we czwórkę na Słowacji. Jeździmy do ciepłych źródeł. Wynajmujemy mały domek z pięknym widokiem na szczyty Tatr. Wspaniałe, świeże, czyste powietrze. I jesteśmy tylko dla siebie.

AGATA KUPICHA: Cudne są wieczory, kiedy dzieci już śpią, a nam coś miłego się przypomni.

GALA: Kiedy myślicie o sobie za pięć lat, to...

PIOTR KUPICHA: Nie boję się przyszłości. Życie przynosi różne chwile, ale mam Agatę. Niedawno Jasiek Kidawa, gitarzysta z zespołu, powiedział: „Wy to będziecie ze sobą do końca życia. To samo wam się podoba, z tych samych rzeczy się śmiejecie”.

AGATA KUPICHA: My rzeczywiście jesteśmy do siebie bardzo podobni. Kiedy dziesięć lat temu zobaczyłam Piotra w klubie, od razu pomyślałam: „Muszę go poznać, porozmawiać”. Chyba intuicyjnie przeczuwałam, że jest dla mnie.

Reklama

PIOTR KUPICHA: Nasze uczucie do siebie jest teraz sto razy silniejsze niż na początku. Ale miłość wolę wyśpiewać w piosenkach, niż o niej mówić (śmiech).

Reklama
Reklama
Reklama