Reklama

Przez lata grywał role drugo- albo i trzecioplanowe. Popularny stał się dopiero po czterdziestce, gdy wcielił się w rolę malarza alkoholika w „Ranczu”, serialu, który przyciągnął przed telewizory miliony.
[adsense]

Reklama
Polaków. Po roli Kusego ludzie traktują cię jak brata-łatę?

Paweł Królikowski: Mam tak od urodzenia. Sprawiam wrażenie, że można ze mną wszystko i wszędzie. Trochę mi to przeszkadza. Akurat pod tym względem jesteśmy z Kusym podobni, tylko że kiedy on z powodu załamania nerwowego stał nad przepaścią, to ludziom wydawało się, że mogą go potrącać i jeszcze wrzucać mu śmieci na łeb. Ja nie pozwalam innym, żeby mnie potrącali.

Lubisz ludzi?

Paweł Królikowski: Aż za bardzo. Bliskie osoby mówią, że jestem zbyt ufny, dlatego inni wchodzą mi na głowę. Niedawno siedziałem w kawiarni i tam – przez okno – wypatrzyli mnie chłopcy, którzy zbierali na flaszkę na chodniku. Pomachali do mnie, więc im odmachnąłem. No to weszli do środka… Kelner próbował ich wyrzucić, ale w końcu i tak musiałem im dołożyć dychę (śmiech).

Nie zapraszali cię na degustację do parku?

Paweł Królikowski: Nie, ale co najmniej kilkanaście razy inni nieznajomi mężczyźni zwierzali mi się na ulicy ze swojego straconego życia, alkoholizmu i zmarnowanych miłości. To były wstrząsające rozmowy. Z reguły zaczynały się na chodniku lub na parkingu. Ktoś podchodził, mówił, że chce mi tylko coś powiedzieć, a ja musiałem go wysłuchać, zaangażować się i zostawić mu kawałek siebie. Taki dostałem spadek po Kusym, który pewnie jeszcze długo będzie się za mną ciągnął. Ludzie mi powierzają swoje najcenniejsze, nieomal jeszcze „drżące w rękach” emocje i tajemnice.

Słuchasz uważnie?

Paweł Królikowski: Słucham, bo nie umiem oszukiwać. Ale niczego nie radzę. Nie ośmielam się nikomu doradzać, najwyżej próbujemy razem wyciągnąć jakieś wnioski. Dajmy juz spokój Kusemu.

Masz w domu gromadkę dzieci. Najstarszy syn, Antek, skończył juz dwadzieścia lat, a najmłodszy, Ksawery, ma niecałe trzy. Jak sobie radzisz z rolą ojca?

Paweł Królikowski: Nie radzę sobie (śmiech). Rodzicielstwo to permanentne borykanie się z problemami. To zmaganie się z falą, której i tak się nie pokona. Można próbować utrzymać się na nogach, ale co chwila przychodzi nowa, która znów nas zalewa. Nie ma na to rady. Zauważyłem tylko, że im jestem starszy, tym bardziej tolerancyjny dla dzieci. Na więcej im pozwalam i mniej wymagam.

Czy poza pracą i wychowaniem dzieci masz jeszcze czas na swoje pasje? Kilka lat temu chwaliłeś się nowym, zabytkowym autem.

Paweł Królikowski: Uwielbiam samochody i swoją alfę 155Q4, która ma mechanikę słynnej Lancii Delty Integrale, najlepszego samochodu rajdowego świata w latach 80. Ale moja alfa jest większym unikatem, bo lancii wyprodukowano kilkadziesiąt tysięcy, a alfy tylko 2701 sztuk. Najchętniej spędzam wolny czas w warsztacie samochodowym. Wpadam do salonu Alfa Romeo i sprawia mi to frajdę, kiedy mogę wejść pod samochód, pogadać z mechanikiem o autach. Moim marzeniem jest posiadanie własnej fabryki samochodów w Polsce. To odruch patriotyczny i świetny biznes. Cóż, mam już swoje lata, lecz w głębi duszy wszyscy jesteśmy dziećmi...

Niedługo zobaczymy cię w serialu „M jak miłość”.
Reklama

Paweł Królikowski: Moją partnerką będzie Małgosia Kożuchowska, z czego się cieszę, bo znamy się od lat, ale nie przypuszczałem, że kiedyś będziemy razem pracowali.

Reklama
Reklama
Reklama