O pieniądzach, wolności i podróżowaniu - pisze Beata Pawlikowka
– Naprawdę? – wszyscy zawsze unoszą brwi ze zdziwieniem. – Tak – powtarzam uparcie. – Podróżuję tylko za swoje pieniądze. Nigdy nie miałam sponsora i nigdy nie prosiłam nikogo o wsparcie. – Naprawdę? – dziwią się i patrzą na mnie jak na ufoludka.
- Claudia
Codziennie dostaję e-maile z pytaniami, gdzie się zwrócić z prośbą o dofinansowanie wyprawy. I wtedy to ja jestem zdumiona. Dlaczego chcecie kogoś prosić o wsparcie? Ile czasu musicie poświęcić na chodzenie do potencjalnych sponsorów, przekonywanie, namawianie, przygotowywanie dokumentów i negocjacje? Przecież tyle samo czasu zajmie wam zaoszczędzenie pieniędzy na wymarzoną podróż!
Ja tak właśnie zrobiłam. Kiedy podjęłam decyzję, że chcę podróżować, zakasałam rękawy i wzięłam się do pracy. Zarabiałam mało, ledwie wystarczało mi na wynajęcie kawalerki w Warszawie i bieżące rachunki. Ale brałam dodatkowe tłumaczenia, dawałam lekcje angielskiego i każdy zarobiony grosz odkładałam. Nie kupowałam nowych ubrań, nie chodziłam do klubów, nie jadłam w restauracjach. Pracowałam i oszczędzałam, bo miałam cel, któremu podporządkowałam inne sprawy. Po roku kupiłam upragniony bilet na samolot do Ameryki Południowej. Potem pracowałam jeszcze ciężej, bo po powrocie z każdej wyprawy musiałam zaczynać od zera. I tak przez osiem lat: praca, oszczędzanie, podróż i znów od początku.
Po ośmiu latach napisałam pierwszą książkę podróżniczą, rok później następną, i dopiero wtedy podróżowanie stało się moim zawodem. Ale zwyczaj pozostał: sama płacę za swoje podróże. To daje mi wolność. Jadę, dokąd chcę, kiedy chcę, i robię po drodze to, na co mam ochotę. Przeżywam, zachwycam się, robię tysiące fotografii, kręcę filmy, zapisuję grube notatniki wrażeń.
I zawsze dziwiło mnie to, że kiedy ktoś chce wyruszyć w podróż, zaczyna szukać sponsora. Ale chyba właśnie to zrozumiałam. Żyjemy w świecie dotacji, funduszy unijnych i reklam. Wydaje się, że za pieniądze można kupić wszystko i wszystkich: sportowca, aktora, nawet całą drużynę narodową. Ale wolności nie da się kupić.
Na pytanie, jak zdobyć fundusze na wymarzoną podróż, odpowiadam: zapracuj. Oszczędzaj. Odkładaj codziennie tyle, ile możesz. Nawet jeżeli będzie to pięćdziesiąt groszy, to każda najmniejsza kwota przybliża cię do zrealizowania celu. Bądź cierpliwy. Wykorzystaj ten czas na przygotowania. Czytaj. Ucz się języków obcych. Nie pytaj, kto zgodzi się spełnić twoje marzenia. Zrób to sam. Na pewno potrafisz, tylko nigdy wcześniej nie próbowałeś.
Ci, którzy wiecznie liczą na wsparcie, zasiłki, do dofinansowanie, stają się coraz bardziej leniwi i zależni. Rośnie w nich gorycz i rozczarowanie, bo miało być tak pięknie, ale nie jest. Pewnie nawet nie zauważą chwili, kiedy przestaną kierować swoim życiem.
Warto być silnym, samodzielnym człowiekiem. Mieć plany i marzenia. Stawiać przed sobą cele i je realizować, bez względu na to, co inni o tym myślą. Ta siła i odwaga zostają na całe życie. I bardzo się przydają zarówno w podróży przez świat, jak też w tej codziennej podróży przez życie.
ANGIELSKI Z BEATĄ PAWLIKOWSKĄ!
Naucz się języka angielskiego nową metodą na iPhonie i iPadzie
Strona promocyjna aplikacji: www.iblondynka.pl
Facebook – www.facebook.pl/nauka.jezykow
Youtube: http://www.youtube.com/user/blondynkanajezykach