Reklama

Gdy wróciłam z Nowego Jorku po rozmowie z Natalie Portman, wszyscy mnie pytali, czy w rzeczywistości też jest taka śliczna. Jest. Absolutnie przepiękna. Nieskazitelnie. Jednak zaintrygował mnie jej strój. Na sobie miała za dużą, nieatrakcyjną marynarkę, jakby po cioci, w uszach różowe kryształowe kolczyki, które wyjątkowo ją postarzały. Być może ten ubiór miał odzwierciedlać jej stosunek do strojów, na których nie chce się koncentrować? Albo podkreślać jej poważne podejście do świata? 26-letnia Portman, absolwentka psychologii na Harvardzie (urodziła się w Izraelu, jej dziadek był Polakiem, zginął w Oświęcimiu) nie tylko ma świetne wykształcenie, ale jest też zagorzałą działaczką na rzecz ekologii, praw ubogich i zwierząt. I wegetarianką – nigdy nie założyłaby prawdziwego futra ani skórzanej odzieży (buty kupuje tylko u Stelli McCartney i w firmie Target – nie używają skóry). Niedawno wydała album z ulubionymi piosenkami, by wesprzeć działalność charytatywną. Kiedyś stwierdziła: „Wolę być mądra niż znana”. Udało jej się być jedną i drugą.

Reklama
Decydując się ostatnio na poważne role, w oczach widzów tak bardzo chciałaś dorosnąć, a teraz nagle grasz w filmie dla dzieci.

NATALIE PORTMAN: Role dla kobiet dzielą się teraz na dwie kategorie: kobiet użytecznych, dzięki którym mężczyźni podbudowują swoje ego lub kobiet spod znaku „striptisologia”. Wreszcie dostałam scenariusz, który jest optymistyczny, mądry i pełno w nim dobra. A na dodatek utożsamiam się z bohaterką, którą gram. Poza tym „Pana Magorium cudowne Emporium” to taki film, na który bez problemu mogę pójść zarówno z dzieciakami, jak i z moimi przyjaciółmi.

A ja myślałam, że w przeciwieństwie do filmowej Molly ty nigdy nie miałaś rozterek, jak będzie wyglądać twoja przyszłość.

NATALIE PORTMAN: Wprost przeciwnie! Codziennie mam mnóstwo wątpliwości, zawsze je miałam! Szczególnie, gdy to nie ja tym razem byłam najmłodsza na planie, jak to zawsze bywało. Świadomość, że teraz jestem dorosła, dookoła mnie są same dzieci i nie ja jestem tą słodką małą, którą wszyscy się opiekują, była naprawdę przerażająca (śmiech). Zastanowiłam się, co tak naprawdę jest moim celem? Czy jest coś, co rzeczywiście czyni mnie wyjątkową?

Nie wierzę, że ideałowi, jakim zdajesz się być, może tak bardzo brakować pewności siebie.

NATALIE PORTMAN: Ojej! Czuję się tak niepewnie, ciągle zadaję sobie mnóstwo pytań. Wątpliwości dotyczą wszystkiego. Mojego talentu, zawodowych możliwości, związków z facetami, po prostu wszystkiego. Oczywiście nie oznacza to, że nie lubię siebie, ale po prostu wiecznie się martwię. Kariera jest przecież czymś tak ryzykownym. Kocham to, co robię, ale nie chcę koncentrować się tylko na aktorstwie. To ogranicza. Zastanawiam się często, co jest pozytywnego we mnie, co mogę przekazać innym. Dlatego chcę podróżować, aktywnie działać na rzecz zwierząt albo w FINCE, organizacji, która wspomaga kobiety w krajach, gdzie dochód ludzi nie przekracza 2 dolarów dziennie. To organizacja, która nie działa doraźnie, na przykład przez jednorazową dostawę żywności; jest to specjalny program, który umożliwia ubogim kobietom rozpoczęcie własnego biznesu. Po to, by dzięki pracy mogły same wyżywić swoją rodzinę i godnie żyć.

Ale co osoba taka jak ty, która nie ma problemów z pieniędzmi, może im powiedzieć, by być wiarygodną i w dodatku sprawić, by zechciały słuchać jej rad?

NATALIE PORTMAN: Byłam w Ugandzie, Gwatemali, siadałam z rodzinami i rozmawiałam o wszystkim. Jak wygląda ich poranek, czego pragną dla swoich rodzin. Radziłam, jaki biznes mogłyby założyć. Starałam się wytłumaczyć, że nie muszą zależeć od łaski i pieniędzy innych i mogą wziąć swój los w swoje ręce.

Chcesz być ambasadorką uciśnionych?

NATALIE PORTMAN: A dlaczego miałabym rozmawiać jedynie o jakichś designerskich butach? Zadziwia mnie tak ogromne zainteresowanie i szał, gdy ktoś znany mówi o kolejnej bluzce, makijażu czy spódnicy. Dlaczego powszechnie akceptuje się fakt, że aktorka przez dwie strony tekstu opowiada o sukience, a gdy wspomina o działalności charytatywnej, wszyscy natychmiast ją oceniają: „O ta! Myśli, że jest taka świetna”. Uważam, że zbyt dużo uwagi skupionej jest na mnie z błahych powodów. Wiem, że to efekt kultury, w której żyjemy. Nie będę więc płakać, gdy ludzie nie będą chcieli przeczytać o tym, czym naprawdę się zajmuję.

Czy więc śladem innych przyjęłabyś kontrakt reklamowy od znanej firmy kosmetycznej?

NATALIE PORTMAN: Nie. Choć nie oceniam innych. To jest moje osobiste zdanie. Kilka razy wzięłam udział w reklamie, gdy byłam nastolatką i nie powtórzę tego. Potem czułam się źle i żałowałam. Ale wtedy miałam 19 lat, wokół siebie ludzi, którzy przekonywali mnie: „Jesteś młoda i tak łatwo możesz zarobić dużo pieniędzy”. Poza tym wszyscy grali w reklamówkach, więc wydawało mi się, że jeśli oni to robią, to nie może być w tym nic złego. Ale teraz nie wierzę w reklamę. Nie chcę niczego sprzedawać swoim wizerunkiem. Bo jeśli potrafię sprzedać swoją twarz dla pieniędzy, to strach pomyśleć, co jeszcze mogłabym zrobić dla pieniędzy (śmiech).

Ale przecież sprzedajesz swój wizerunek w filmach.

NATALIE PORTMAN: Uważam, że sam proces oglądania filmu ma bardzo pozytywny wpływ na ludzi: grupa osób zbiera się na dwie godziny w kinie i troszczy się o siebie i losy innych. Kino to takie wspaniałe medium, które zbliża. Zamiast myśleć o swoich problemach, martwić się np. kłopotami w pracy i przeżywać: „Nie dam sobie rady”, na czas filmu się wyłączamy. I po wyjściu z kina, widząc na ulicy innych ludzi, mamy dystans do świata i możemy się zastanowić, jak oni sobie radzą. To lepsze niż ciągłe myślenie: „Moje życie jest beznadziejne”.

Kiedyś chodziłaś na imprezy do Britney Spears, czy nadal się przyjaźnicie?

NATALIE PORTMAN: Nie, nie utrzymuję z nią kontaktu. Ale jest mi bardzo przykro, gdy widzę okładkę jakiegoś tabloidu, a na niej biust Britney jako sensację tygodnia. A już za absolutnie niedopuszczalne uważam wykorzystywanie zdjęć jej dzieci we wszelkich publikacjach. To powinno być karane.

Tobie jakoś udało się uciec przed medialnymi atakami.

NATALIE PORTMAN: Łut szczęścia. Prasa od początku mojej kariery przylepiła mi etykietkę „porządne dziecko” zamiast „imprezowe zwierzę”, więc nie wzbudzam takich sensacji, dla nich jestem po prostu nudna. Poza tym rodzice nauczyli mnie, aby nigdy publicznie nie rozmawiać o prywatnych sprawach. Bo gdy już raz zaczniesz, tym samym zgadzasz się uczestniczyć w grze, która jest poza twoją kontrolą.

Wygląda na to, że o wszystkich chcesz się troszczyć. A o swoje dzieci?
Reklama

NATALIE PORTMAN: Mam tak wielu przyjaciół, którzy mają dzieci. Często spędzam z nimi czas. Bardzo, bardzo chciałabym mieć już własne. Oby szybko!
Sylwetka gwiazdy : Natalie Portman

Reklama
Reklama
Reklama