Naomi Watts - Niemożliwa...
To, co pokazuje na ekranie, nie pozwala pozostać obojętnym. We wchodzącym właśnie do kin filmie „Niemożliwe”, historii rodziny, która przeżyła tsunami w 2004 roku, aktorka razem z Ewanem McGregorem opowiada prawdziwą story Marii, Henry’ego i ich trzech synów, których zimowy urlop w Tajlandii zamienił się w horror. Z kolei w lecie wejdzie do kin film, w którym Watts wciela się w Lady Di, wielbioną przez miliony Dianę, księżną Walii. Ten rok będzie należał do niej.
- glamour
Przyjęłaś scenariusz „Niemożliwe” bez zawahania?
Naomi Watts: Z początku nie byłam przekonana. Tak wiele cierpienia, tyle śmierci. Ale wystarczyło, że przeczytałam kilka stron, i wiedziałam, że naprawdę chcę to zrobić.
Podczas kręcenia filmu spotkałaś się z Marią, prawdziwą bohaterką historii z tsunami. Przetrwała najgorsze chwile. Czy zobaczyłaś w niej coś niezwykłego?
Naomi Watts: Spotkanie z Marią naprawdę wywarło wpływ na moje życie. Jest niezwykłą kobietą. Pomagała mi mimo bolesnych wspomnień. To, jaką ma radość życia, ile odwagi, pozytywnego podejścia. Nie jest z tych, co będą się przejmować drobiazgami. Jest taka silna. Gdybym ją spotkała i nie wiedziała, co przeszła, być może pomyślałabym, że nie złapię z nią kontaktu.
Dlaczego?
Naomi Watts: Jestem cyniczna i pełna wątpliwości, ona zupełnie nie. Żyje tu i teraz, bardzo świadomie. Myślę, że wszyscy tego właśnie pragniemy, do tego dążymy.
Zagrałaś ekstremalnie trudną rolę, ale przed tobą kolejna niełatwa – będziesz księżną Dianą. Czujesz odpowiedzialność?
Naomi Watts: To fascynująca kobieta, która miała nadzwyczajne życie. Film koncentruje się na kilku ostatnich latach jej życia, a nawet w tym krótkim czasie zdarzyło się tyle niesamowitych rzeczy. Nie mogłam odmówić pomimo strachu przed przyjęciem tej roli. Szkoda, że nie miałam możliwości, żeby ją spotkać. I tak, czuję odpowiedzialność.
Jesteś przygotowana na niechybny skok popularności, jaki cię teraz czeka?
Naomi Watts: No cóż, dzisiejsza fryzura, makijaż, strój to zasługa całego zespołu ludzi i parę ładnych godzin pracy. Normalnie wciąż bez najmniejszego problemu mogę wyjść w dresach do supermarketu i nikt mnie nie rozpoznaje. I lubię to, naprawdę lubię.