Reklama

Przyjaciele nazywają ją „babcią nudziarą”, bo Naomi Watts najbardziej na świecie lubi życie zwyczajne i spokojne. – Nie cierpię czerwonych dywanów, publicznych wystąpień. Najchętniej zaszywam się w domu. Tak wyobrażam sobie szczęście: dom, dzieci, gwar, wspólne rozmowy – wyznaje muza Woody’ego Allena, słodka Ann z hitu „King Kong” i uwodzicielska Marilyn Monroe z biograficznego obrazu „Blonde”. Teraz pracuje nad rolą Lady Di w filmie o księżnej Walii (premiera planowana jest w przyszłym roku). – Kiedyś, jak ona, nie czułam się szczęśliwa. Przeżyłam wiele mrocznych chwil. Siadałam za kierownicą i myślałam: „Weź ostry zakręt, niech się to wszystko skończy” – wspomina gwiazda, w branży określana największą outsiderką Hollywood.
Czas na miłość
Naomi już jako dziecko uchodziła za dziwną. Unikała kontaktów z rówieśnikami, była zamknięta w sobie. – Zawsze byłam nowa albo obca. Wiem, co to znaczy nigdzie nie pasować, różnić się od reszty, i nawet to lubić – opowiada. Dzieciństwo spędziła w Wielkiej Brytanii. Jej rodzice prowadzili hipisowskie gospodarstwo. Matka Myffanwy (Miv) piekła chleb, tkała, paliła trawkę, czasem występowała w teatrze. Ojciec jeździł w trasy jako dźwiękowiec z zespołem Pink Floyd. Naomi od lat ma ustawiony w telefonie ten sam dzwonek: fragment utworu „Money” kultowego zespołu. – Ta muzyka przypomina mi ojca – mówi. – Mój dom? Nie był idealny. Rodzice się rozwiedli, kiedy miałam cztery lata. A gdy skończyłam siedem, ojciec zmarł po przedawkowaniu heroiny. Długo czułam się winna. Tuż przed tragedią zrobiłam jakąś głupotę i ojciec mnie skrzyczał. Byłam wściekła, przeklinałam go. Kilka godzin później już nie żył, jakby moje słowa miały straszną moc sprawczą. Matka Naomi, bez grosza, nękana przez wierzycieli, w poszukiwaniu lepszego życia postanowiła przeprowadzić się z dziećmi do Australii. – Na tym końcu świata nie mogłam się odnaleźć, dogadać z rówieśnikami, nie byłam lubiana – wspomina Naomi. W Sydney zaczęła próbować swych sił jako modelka i aktorka. Bez większego sukcesu. Chyba że uznać za niego znajomość z Nicole Kidman. – Spotkałyśmy się na jakimś castingu do reklamy bikini. Żadna z nas go nie wygrała. Ale od tego momentu zaczęła się nasza przyjaźń. To Nicole namówiła mnie, bym szukała szczęścia w Hollywood. Lekko nie było. Przez wiele lat walczyłam o role. Słyszałam, że nie mam dość talentu, urody, seksapilu. By przetrwać, pracowałam w restauracjach, w redakcjach gazet. Miłość? Nie miałam na nią czasu. Złą passę przerwał sam David Lynch, który zaproponował Naomi rolę w „Mulholland Drive”. – Byłam wtedy rozgoryczona życiem, pogrążona w neurotycznej melancholii. Ale to właśnie ta gorycz losu ujęła reżysera – uważa Naomi. Brawurowo zagrała rolę femme fatale i wzięła rewanż za lata niepowodzeń. Krytycy doznali olśnienia, reżyserzy zaczęli zasypywać ją propozycjami. – Ja także miałam swoje prywatne olśnienie – wspomina Naomi. Na planie filmu „Ned Kelly” poznała aktora Heatha Ledgera (gwiazdę „Tajemnicy Brokeback Mountain”). Pochodził z Australii, był dziesięć lat młodszy od Naomi. Nie spodobał się jej bliskim. Radzili: odpuść sobie, to żółtodziób. – Zakochałam się w człowieku, a nie w jego metryce – ripostowała aktorka. Wierzyła, że dobra passa w zawodzie przeniesie się na życie prywatne. Jednak jej związek z młodym aktorem nie układał się najlepiej. – Przetrwaliśmy ze sobą dwa lata, dwa razy zaliczyliśmy kryzys. Pierwszy raz, gdy doszły do mnie plotki, że Heath romansuje ze Scarlett Johansson. Drugi, gdy mój chłopak pokazał prawdziwą twarz: ciągle imprezował i zachowywał się tak nieodpowiedzialnie, że będąc z nim, wychodziłam na idiotkę. Musiałam to przerwać.
Teraz marzymy o córeczce
Po rozstaniu z Ledgerem Naomi rzuciła się w wir pracy. Przyjaciółkom mówiła, że już nie wierzy w miłość. Była zawiedziona i rozczarowana. Do czasu, aż spotkała Lieva Schreibera. – Sprawił, że znów chciałam zaczynać wszystko od nowa – tłumaczy. W jednym z wywiadów opowiadała: „Prawdę mówiąc, byłam w nim zakochana, jeszcze zanim go poznałam. Po prostu: fascynowały mnie jego role w filmach ››Miłość w czasach zarazy‹‹ i ››Salt‹‹. Później zobaczyłam go na Broadwayu w spektaklu ››Glengarry Glen Ross‹‹. Grał bosko! A kiedy spotkaliśmy się na przyjęciu w nowojorskim Muzeum Sztuki Współczesnej, poczuliśmy, że nas do siebie ciągnie. Dzień później już mieszkaliśmy razem”. – Często takie szybkie uczucie okazuje się iluzją i kończy na romansie, ale nasze przerodziło się w coś głębszego – uważa Naomi. Po dwóch latach związku na świat przyszedł ich syn Alex, rok po nim – Samuel. Dziś starszy ma 5 lat, młodszy 4. – Jeszcze niedawno nie dawali nam pospać, ciągle budzili się w nocy. Teraz się uspokoili, więc zaczęłam marzyć o trzecim dziecku. Może o córeczce? – wyznaje Naomi. W nowojorskiej prasie ukazują się peany na cześć rodzicielstwa jej i Lieva: „To rodzice na medal. Umówili się, że będą pracować na zmianę, aby zawsze któreś mogło zajmować się synami. Robią wszystko, żeby jak najczęściej przebywać we czwórkę. Spacery po lesie, zabawy na plaży, jazda na rowerze to ich ulubione rozrywki”. – Czy ja i Liev zamierzamy się pobrać? Małżeństwo nigdy nie miało dla nas znaczenia. Od papierka ważniejsza jest miłość. A tej nam nie brakuje – twierdzi Naomi. – Ponoć aktorskie związki nie grzeszą trwałością. Zaczynają się równie szybko, jak kończą. Są wyjątki!

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama