Reklama

Mateusz Damięcki opublikował poruszający list

Mateusz Damięcki niejednokrotnie pokazał, że nie potrafi przejść obojętnie wobec ważnych tematów. Aktor często angażuje się w wiele inicjatyw społecznych i głośno wyraża swoje zdanie w sytuacjach, które mocno poruszają społeczeństwo. Ostatnio na Instagramie Mateusza Damięckiego pojawił się wyjątkowy wpis.

Reklama

"Zostałem poproszony o pomoc. O opublikowanie listu. Robię to, ale z duszą na ramieniu. Wiem bowiem jacy potrafimy być okrutni. Mimo wszystko uważam, że to odważne świadectwo może uczynić więcej dobrego niż złego i pomóc niejednej kobiecie. Bardzo proszę o delikatność w ocenach" - napisał Mateusz Damięcki na Instagramie. Poniżej tych słów znalazła się treść listu kobiety, która była ofiarą gwałtu.

Od jakiegoś czasu głośno mówię o tym, że zostałam zgwałcona. I też spotykam się z tym, że nie powinnam. Wiem, że to trudny temat taki wcale nie nie na topie... Ale napiszcie o gwałcie, o molestowaniu. O tym jakie dziury wypala to w głowie. Jak nie możesz sobie poradzić z tym, a wszyscy wokół mówią weź się w garść. A ty.... ty chcesz się zapaść pod ziemię. Nie czuć nic. Bo czujesz za dużo. Emocje cię zalewają, nie radzisz sobie z powrotem wspomnień. Bliscy cię odrzucają, bo nie rozumieją jak można bać się dotyku, jak można bać się wyjść że znajomymi.

Kobieta w dalszej części listu pisze o traumie, z jaką muszą mierzyć się ofiary gwałtu. "Dobrze, gdy pójdziesz do psychoterapeuty i ten diagnozuje u ciebie PTSD (zespół stresu pourazowego - przyp. red.). Cztery litery. A tak trudno z nimi żyć. Masz wrażenie, że cały wszechświat się nastawia przeciw tobie. A jak nie pójdziesz.... też cierpisz.... tylko samotnie..."

Dramatyczny wpis aktywistki Młodej Lewicy: "Zostałam zgwałcona 2 razy. Pierwszy gwałt był brutalny"

Aktywistka Młodej Lewicy, Oliwia Jankowiak, opublikowała szczery wpis na Twitterze, w którym wyznała szokującą prawdę o podwójnym gwałcie. Działaczka opisała jak wyglądały te dramatyczne zdarzenia i jak radzi sobie z traumą oraz victimblamingiem.
Oliwia Jankowiak o podwójnym gwałcie
Instagram @0liwia7ankowiak

Pani Monika (bo tak podpisana jest autorka listu) zwraca uwagę na fakt, jak trudno jest odnaleźć się zgwałconym kobietom w dzisiejszym świecie "pełnym seksu na każdym kroku".

Wiecie jak trudno słuchać, że ludziom to się w głowach poprzewracało i paniusia gwałt po latach zgłasza żeby koło dupy kolesiowi zrobić....A ty siedzisz I wyjesz w sobie, bo do ciebie wróciło po 15 latach. Bo zgwałcił cię wujek. I wiedziałaś że nie powiesz nikomu, bo nikt nie uwierzy 10-latce. A później wyparłaś.... na tak długo, że nawet zdążyłaś cieszyć się seksem, zaufaniem. Aż wróciło.... partner cię nie rozumie, przyjaciele nie rozumieją, znajomi się odsunęli. Dodatkowo rodzina cię wyklęła, bo przecież kuzyn taki dobry. I co niedzielę chodził do kościoła. Co powiedzą sąsiedzi. Policjanci traktują cię jak kosmitę - Ale dlaczego dopiero teraz chce zgłosić....A ja się topię w tym wszystkim....

"Może jeśli ktoś zobacz ten wpis zrozumie, może ktoś nie skrzywdzi słowem i tak skrzywdzonej już osoby." - kończy swój list Pani Monika.

Zobacz także
Reklama

Pod postem na Instagramie Mateusza Damięckiego pojawiło się mnóstwo słów wsparcia w kierunku kobiety.

Jakie to smutne i rozdzierające serce. Dlatego nie oceniajmy NIGDY. Pani Moniko, odwagi, stoimy za Panią murem. Gdzieś w towarzystwie usłyszałam tekst...przecież kobiecie podczas gwałtu też jest przyjemnie. Wyszłam, bo nie chciałam wdawać się w dyskusję, tego mężczyzny unikałam, nie spotkałam już nigdy. Współczuję jego kobiecie. Dobrze, że Pan odważył się zamieścić ten list...

Kobieta została zgwałcona w metrze. Pasażerowie nagrywali akt przemocy, ale nie udzielili pomocy

W filadelfijskim metrze mężczyzna na oczach kilkunastu osób zgwałcił młodą kobietę. Z nagrań monitoringu wynika, że zajście trwało ok. 40 minut, ofiara próbowała się bronić, a pasażerowie pozostali obojętni na krzywdę.
Filadelfia: gwałt w metrze
getty images
Reklama
Reklama
Reklama