Marta Dyks "Diagnoza to nie wyrok – wręcz przeciwnie: zmieniła moje życie na lepsze" [WYWIAD]
Modelka udzieliła "Gali" wywiadu. Co powiedziała?
- Damian Gajda
Polska top modelka. Pracowała m.in. dla Louisa Vuittona, Diora i Céline. Angażuje się w kampanie społeczne, walczy o prawa kobiet. Ostatnio przyznała publicznie, że cierpi na hashimoto.
Urodę odziedziczyłaś po mamie?
Wyglądam identycznie jak ona w moim wieku. Mam nawet taką samą fryzurę. Ale byłabym niesprawiedliwa, gdybym nie wspomniała, że jestem też bardzo podobna do taty. Stanowię chyba idealną mieszanką obojga rodziców, zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i o intelekt.
Co masz z taty?
Wzrost, oczy, nos, pieprzyki... Jestem też równie przebojowa i otwarta na ludzi jak on.
Zawsze pociągała Cię moda?
Kiedy dostałam swój pierwszy rowerek w wieku dwóch i pół roku, mama poprosiła, abym zapozowała przy nim do zdjęcia jak modelka. Zrobiłam to bez zastanowienia – nie mam pojęcia, o czym wtedy myślałam (śmiech). Przebierałam się też w ubrania obu babć – futra, kołnierze z lisa, szpilki i kapelusze. Zakładałam biżuterię i paradowałam po „wybiegu”, zmuszając wszystkich do podziwiania mnie. Ale z równym upodobaniem bawiłam się w szkołę, pocztę czy sklep, robiąc przy tym wielki bałagan.
Wiedziałaś już wtedy, kim chcesz zostać?
Codziennie kimś innym (śmiech)! Udawałam baletnicę, dziennikarkę z Ameryki, pisarkę, podróżniczkę i nauczycielkę – recytowałam Mickiewicza, sepleniąc. Poszukiwałam swojej drogi, interesowało mnie absolutnie wszystko.
Jak zareagowali rodzice, kiedy powiedziałaś im, że będziesz modelką?
Moja opowieść byłaby ciekawsza, gdybym swoim wyborem ich zawiodła. Nie przypominam sobie jednak przełomowego momentu, postawienia sprawy na ostrzu noża. Pewnie też dlatego, że sama nie traktowałam tego zajęcia serio.
Jak to?
Szkoła była najważniejsza, a modeling stanowił jedynie dodatek – jak taniec, siatkówka czy zajęcia malarskie. Rodzice akceptowali wszystkie moje wybory. Nikt wtedy nie spodziewał się, że dzisiaj będę w miejscu, w którym jestem. Nie planowałam wielkiej kariery, ale rodzice wcale tego ode mnie nie oczekiwali.
Polonistykę studiowaliśmy razem, Ty równolegle również filozofię. Dlaczego akurat te kierunki?
Nie mogłam się zdecydować, co chcę robić w życiu. Wszystko mnie ciekawi, do dzisiaj widzę siebie w wielu zawodach, które sprawiłyby mi przyjemność i dawały niesamowitą satysfakcję. Miałam etapy fascynacji dziennikarstwem, psychologią, kryminalistyką i architekturą wnętrz. Przedmioty maturalne zmieniałam chyba milion razy. Nie umiałam wybrać jednego kosztem innych – byłabym nieszczęśliwa, czując się włożona w ścisłe ramy.
Wolność jest dla Ciebie najważniejsza?
Tak. Filozofia była naturalnym wyborem, wyznaczała wszystkie ścieżki. Filologia polska – kompromisem bo chciałam jednocześnie być humanistką i mieć konkretny zawód.
Modelka po polonistyce i filozofii – to robi wrażenie na ludziach?
Modelki traktuje się stereotypowo, ludzi po filozofii również. Zatem określenie „modelka po filozofii” brzmi jak żart. I to mi się podoba...
Ale to, że pracujesz dla największych światowych marek, żartem nie jest... Przypadek czy determinacja?
Przypadek, szczęście, ślepy traf... Nie miałam na to wpływu. Oczywiście szczęściu można dopomóc, chodząc na castingi czy wysyłając zdjęcia do agencji, ale jeśli nikt nie da nam szansy, nawet największa determinacja zda się na nic. Często mówi się, że modelka nie musi mieć osobowości. Jest jednak niezliczona liczba przepięknych dziewczyn, a nie wszystkie zostają modelkami.
No właśnie – dlaczego?
Bo niewiele dziewczyn w pracy potrafi się pozbyć swoich kaprysów. Marudzą, bywają nadęte. A chętniej spędza się czas na planie z kimś, kto umie przezwyciężyć migrenę czy zły nastrój, bo wie, że ma do wykonania konkretne zadanie. To zresztą dotyczy wielu dziedzin, branża mody nie stanowi tutaj żadnego wyjątku.
A jak odnieść sukces w modelingu?
Zwróć uwagę, ile dziewczyn pojawia się, błyszczy i znika po jednym sezonie. Łatwo oczarować na chwilę, ale miarą sukcesu w tej branży jest przecież umiejętność utrzymania się przez lata.
Miałaś takie momenty, gdy chciałaś odpuścić?
Często. Zwłaszcza gdy byłam zmęczona. Na szczęście jednak szybko mijały.
Rok temu wzięłaś ślub, Twój mąż również jest modelem. Zdarza się Wam wspólnie pracować?
Wystąpiliśmy razem w kilku sesjach i kampaniach. Niektóre propozycje otrzymaliśmy przypadkiem, bo ktoś uznał, że dobrze wyglądamy jako para. Borys zajmuje się teraz nieruchomościami – modeling nie jest już jego głównym źródłem dochodu.
Wasza praca to częste wyjazdy. Jak radzicie sobie z rozłąkami?
Spędzamy chyba więcej czasu razem niż przeciętna para – czasami nawet po 24 godziny na dobę. Obydwoje osiągnęliśmy już taką pozycję zawodową, że nie musimy miesiącami siedzieć na walizkach za granicą. Latamy tylko na direct bookingi, co oznacza, że jedziemy wykonać konkretne zadanie i wracamy.
Jesteś typem społecznika. Jak znajdujesz na to czas?
Uważam, że nie żyjemy tylko dla siebie, więc nie możemy się zamykać na innych ludzi. Działam więc na rzecz praw kobiet oraz osób chorujących hashimoto.
Sama zmagasz się z tą chorobą. Co poczułaś, kiedy dwa lata temu postawiono Ci diagnozę?
Ulgę, bo w hashimoto najgorsza jest niewiedza. Wiele objawów dotyczy sfery fizycznej. Byłam przekonana, że szarzejąca cera, wypadające włosy, senność, zmęczenie, poirytowanie, stany depresyjne i problemy z wybudzeniem się rano to efekt mojego intensywnego trybu życia. Dopóki nie wiedziałam, co mi dolega, świadomość, że muszę lecieć na drugi koniec świata, dobrze wyglądać i mieć siłę, mnie przerażała. Odkąd się leczę, jest o wiele łatwiej – wiem, jak sobie z tym radzić. Większą uwagę przywiązuję do pielęgnacji skóry, piję dużo wody, soków własnej roboty, suplementuję niezbędne witaminy oraz unikam glutenu i laktozy. Regularnie ćwiczę– chodzę na jogę i pilatess. I – co może wydaje się zaskakujące – również na siłownię, gdzie podnoszę ciężary (śmiech). Borys mnie do tego namówił!
Dlaczego przyznałaś się publicznie do hashimoto?
Po moim wpisie na Facebooku dostałam wiele wiadomości od dziewczyn również dotkniętych tą chorobą. Pisały mi o rozpadających się związkach, utracie pracy i depresji. W efekcie okazało się, że diagnoza to nie wyrok – wręcz przeciwnie: zmieniła moje życie na lepsze.
1 z 6
Marta Dyks
2 z 6
Marta Dyks
3 z 6
Marta Dyks
4 z 6
Marta Dyks
5 z 6
Marta Dyks
6 z 6
Marta Dyks