MARCIN DOROCIŃSKI - mężczyzna roku glamour
jeśli chodzi w nim o to, że mężczyzna glamour błyszczy wewnętrznie, ma w sobie jakieś światło, pozytywną energię, to cieszę się z tego wyróżnienia.
- glamour
„Jaki mężczyzna jest glamour? – zastanawia się Marcin Dorociński. – No właśnie nie wiem. Glamour znaczy błyszczący, wybijający się. Tak? Glamour to chyba dla mnie zbyt modne słowo. Ale jeśli chodzi w nim o to, że mężczyzna glamour błyszczy wewnętrznie, ma w sobie jakieś światło, pozytywną energię, to cieszę się z tego wyróżnienia. Mam nadzieję, że ten wybór jest spowodowany moją pracą. Jeśli moje role na kimś robią wrażenie, jeśli wyzwalają w nim emocje: smutek, łzy, radość, szczęście, a po jakimś czasie efektem tego jest na przykład taka nagroda, to upewnia mnie to, że warto dalej robić to, co robię. Że warto robić to w taki sposób, jaki ja wybrałem: szanować swoją pracę i oddawać się jej w stu procentach. Aktorstwo ma dwie strony. Jedna jest glamour, czyli błyszcząca i czasem związana z byciem na pierwszych stronach gazet.
Druga to po prostu potwornie ciężka i niewdzięczna praca, która kosztuje mnie dużo nerwów i stresów. O tym wszystkim, co nie jest glamour, zapominam właśnie wtedy, gdy ktoś docenia to, co zrobiłem w filmie lub w teatrze. Jako aktor nie chcę być modny ani też nie chcę być niemodny. Nie mam żadnej teorii, jak funkcjonować w show-biznesie, dlatego nic nikomu nie będę radził.
Dla mnie najważniejsze jest to, żeby być w zgodzie ze sobą, dlatego wszystko robię po swojemu. To nie zawsze jest łatwe, ale inaczej nie potrafię pracować. Wyznaję zasadę, że każdy powinien przeżyć życie tak jak chce. Moim zdaniem najfajniej jest przeżyć je, robiąc fajne rzeczy. Mnie jak na razie się to udaje. Poza tym mam za duży szacunek do swojej pracy i po prostu kocham grać.
Zostałem aktorem przez przypadek. Bo chociaż pewnie mam jakiś aktorski dar, to prawda jest taka, że dostrzegli go u mnie ludzie dobrej woli. Bez nich nie byłbym dziś tu, gdzie jestem. Właśnie dlatego ludzie są dla mnie najważniejsi. Chcę im się za to odwdzięczyć, dając dobrą energię.
Co mnie najbardziej kręci w aktorstwie? Przede wszystkim emocje, jakie ono wyzwala. Najpierw we mnie, a potem w widzach. Przyznam, że jak czytam dobry scenariusz, to aż rwę się, żeby zacząć pracę nad filmem lub sztuką. Moja praca to moje hobby i moja miłość. Strasznie mnie pochłania i podnieca. Oczywiście zanim przychodzi moment spełnienia, wcale nie jest fajnie i kolorowo: krzyczę, wrzeszczę, denerwuję się, przez co cierpi moja rodzina. Aktorstwo to jest strasznie namiętny związek. Często jest tak, że czuję, że wszystko idzie mi świetnie, a za chwilę mam tego dość.
Czy kiedykolwiek coś mi się nie udało? Wiele razy! Nie jest tak, że moje zawodowe życie jest pasmem nieustających sukcesów, ale ja pamiętam tylko miłe rzeczy. Właśnie kończę zdjęcia do filmu »Lęk wysokości« Bartka Konopki o ważnych relacjach ojca z synem. Może jeszcze w tym roku będzie miał premierę, ale trudno jest mi ocenić, czym w nim zaskoczę.
Zawsze staram się niczym Adam Małysz oddawać równe skoki. Trzymajcie za mnie kciuki i tym razem.”