Reklama

Związkiem z Arturem Urbańskim, reżyserem BELLISSIMY, oraz ciążą Małgorzata Bela zaskoczyła swoich fanów. Niedawno zapewniała w wywiadach: - Wszystko odkładam na później. Nawet gdy myślę, by mieć dziecko, to też nie dziś, boby mi było nie na rękę. Z entuzjazmem opowiadała o swoim narzeczonym, nowojorskim fotografie Gregu Kadelu: - Żadne z nas nie onieśmiela drugiego, bo poznaliśmy się, gdy oboje mieliśmy w Nowym Jorku po pięć dolarów na dzień. Kiedy ktoś mnie adoruje, boję się, że robi to, gdyż widział mnie na okładce VOGUE'A. W tym przypadku problem nie istnieje. Jeszcze w marcu nie myślała o założeniu rodziny: - Jestem przyzwyczajona do samotności, liczenia tylko na siebie, niezależności - mówiła. - Nie dojrzałam jeszcze do małżeństwa. Jestem skupiona na pracy, na tym, żeby coś osiągnąć. Bez luksusu
Zarówno ona, jak i starszy od niej o 13 lat Artur Urbański w roli rodziców będą debiutantami. Na razie chcą przede wszystkim spokoju. Przed światem schowali się w apartamencie Beli na West Village. Modelka wybrała tę dzielnicę, bo jest w niej mnóstwo barów z szafami grającymi, które uwielbia. Para nie odbiera telefonu w obawie przed pytaniami w rodzaju: czy wiedzą już, czy będą mieli chłopca, czy dziewczynkę. Urbański wydaje się idealnym partnerem dla topmodelki. Łączy ich fascynacja zwyczajnym życiem. Choć jej honoraria za sesje mody i pozowanie w kampaniach reklamowych sięgają dziesiątek tysięcy dolarów, Małgosia mieszka skromnie. W łazience tylko mydło glicerynowe na pokrywce od słoika w roli mydelniczki. W sypialni łóżko, kompakt i sterta płyt. Z szafy niechętnie wyjmuje kreacje, które dostała po pokazach od kreatorów mody. Woli dżinsy z second handu i sprane podkoszulki. Jej mama, anglistka na Uniwersytecie Jagiellońskim, śmieje się z córki, że nosi buty, aż się rozpadną. Jedyną fanaberią, na jaką sobie pozwoliła, jest volvo 1800, takie, jakim jeździł Simone Templer, czyli Święty. Dla Urbańskiego samochód jest zbędnym luksusem. Po Warszawie, gdzie mieszkał przed poznaniem Beli, najchętniej poruszał się rowerem lub tramwajem. - Hłasko wybierał tramwaje nie dlatego, że było taniej, ale dlatego, że tam jest normalne życie - wyjaśnia. Bela, Bellissima
Oboje nie lubią rozmów o niczym, jakie prowadzi się na bankietach, mają też wspólną pasję - kino. Małgosia od dawna powtarza, że chce porzucić wybieg na rzecz aktorstwa. Po zagraniu w filmie ONO Małgorzaty Szumowskiej dostała się do prestiżowej nowojorskiej szkoły aktorskiej Actors Studio Drama School, gdzie chodzili Brando, Al Pacino i De Niro. Artur Urbański, który poza reżyserią skończył aktorstwo, może jej służyć wskazówkami. On zaś może skorzystać na jej znajomościach w nowojorskiej socjecie. Bela przyjaźni się z fotografem sław Richardem Avedonem oraz z Millą Jovovich, a takie koneksje są bezcenne dla kogoś, kto myśli o pracy za oceanem. W Polsce mu się nie poszczęściło. Choć jego BELLISSIMA została w Gdyni uznana za najlepszy debiut, od tamtej pory nie zrobił żadnego filmu. Z kryzysem w branży radzi sobie, reżyserując w teatrze. Jeśli w Ameryce zechce robić karierę w stylu, w jakim zrobiła ją jego partnerka, wkrótce powinno być o nim głośno. Na wybiegi Małgorzata Bela trafiła późno, bo w wieku 21 lat, kiedy większość modelek już zadaje sobie pytanie: co dalej? Nie sądziła, że się nadaje na modelkę: - Nigdy nie uważałam się za ładną - mówiła dziennikarzom. - I mama mnie temperowała. Kiedy zwierzałam się, że podobam się komuś, słyszałam: "To dlatego, że jesteś wysoka, rzucasz się w oczy". Ze zdziwieniem przyglądała się więc odbiciu w lustrze, gdy zachwycił się nią warszawski agent, który wypatrzył ją w tłumie widzów na jakimś pokazie. W Polsce podobała się tylko jemu. Nikt nie chciał jej zdjęć, więc wysłał ją do Stanów. Trzy miesiące później miała już kontrakt na wyłączność z Jil Sander, a zaraz potem wystąpiła w reklamie perfum Gucciego Rush, była twarzą jesiennej kolekcji Cerruti. Zawrotne tempo ją zaskoczyło. - Cały czas podejrzewałam, że to jakaś pomyłka - mówiła w wywiadach. - Nie rozumiałam, dlaczego płacą mi kilkaset dolarów za parę godzin pozowania. Jak Nikodem Dyzma bałam się, że mnie zdemaskują. Kiedy agenci zadzwonili, by zapytać, na jakie konto przesłać jej pierwsze zarobione przez nią 10 tysięcy dolarów, wpadła w panikę. Nawet nie miała konta. Zapakowała pieniądze do koperty i zawiozła rodzicom do Krakowa. - To nie był tani gest - wspomina. - Po prostu nie wiedziałam, co z tą sumą zrobić. Zarówno mama, jak i tata, z zawodu inżynier energetyk, cieszyli się z jej sukcesu, ale i trochę się o nią martwili. Miała za sobą szkołę muzyczną, rozpoczęte studia na anglistyce. Nie chcieli, by wciągnął ją świat, w którym ubrania firmy Versace są ważniejsze od powieści Dostojewskiego. Małgorzata obiecywała, że kiedyś wróci do Krakowa i skończy studia. Tłumaczyła, że musi wykorzystać swoje pięć minut. I wykorzystywała. Pracowała na pełnych obrotach. Bywało, że trzy razy w tygodniu zmieniała strefy czasowe, kursując między pokazami na różnych kontynentach. Prasa nazwała ją Rolling Thunder, czyli "idzie jak burza". Zarobione pieniądze odkładała, ciesząc się, że dają jej poczucie bezpieczeństwa i luz, że kupując bilet na samolot, nie musi się martwić, czy ją na to stać. O kosztach psychicznych swojej pracy zaczęła opowiadać rok temu: - Człowiek taki jak ja czuje się złapany, wciągnięty w powierzchowną rzeczywistość, a ja przez całe życie obcowałam z muzyką i literaturą. Boję się, że ten moment, w którym się opamiętam i powiem "no dobra, to teraz mam kupę pieniędzy, więc mogę robić, co mi się podoba", przyjdzie za późno. Że coś zniknie bezpowrotnie. Zaczęła też mówić o miłości: - Prawdopodobnie za nią też podświadomie tęsknię. O tym, że marnuje się w świecie mody, przekonywał ją Avedon. On, wielki fotograf, który kiedyś wyrzucił z sesji nieprzygotowaną do zdjęć Sharon Stone, zachwycił się nie tylko urodą, ale i inteligencją Beli. Podarował jej album z dedykacją: "Dla mojej drogiej Małgosi, która urodziła się za późno" i kasetę z filmem IDŹ I PATRZ Klimowa, zapewniając, że ten film zmieni jej życie. W łóżku z reżyserką
Reżyserkę Małgorzatę Szumowską, która zaproponowała jej rolę kobiety w niechcianej ciąży, poznała we własnym łóżku w apartamencie na Manhattanie, dzięki swojej uczynności. Małgosia, wyjeżdżając z Nowego Jorku, ma zwyczaj zostawiać przyjaciółkom klucze do mieszkania. Jedna z nich gościła u siebie reżyserkę i położyła ją w łóżku Beli. Spotkanie odbyło się w przełomowym momencie dla obu pań. Bela marzyła już o aktorstwie, a Szumowska szukała aktorki do roli w filmie ONO. Reżyserce potrzebna była kobieta o promiennej twarzy niewinnego dziecka. - Brzmi to jak dowcip, ale nie mogłam znaleźć nikogo, kto by wyglądał, jakby był w ciąży, zmieniają się wtedy rysy, twarz jest lekko nabrzmiała - w jednym z wywiadów wspomina Szumowska. Bela wydała jej się idealna. Przegadały kilkanaście godzin. Okazało się, że obie uwielbiają IDŹ I PATRZ Klimowa. Czyżby Avedon miał rację? Szumowska przyglądała się, jak Małgosia się uśmiecha, przechyla głowę, i zaprosiła ją na próbne zdjęcia do Polski. Czy to na pewno ona? Bela przyjechała i dostała rolę. Praca Szumowskiej poruszyła ją już na poziomie scenariusza. Nic dziwnego. Rola Ewy w niczym nie przypominała ról w stylu dziewczyny Bonda. Tylko na takie mogła liczyć w Stanach jako modelka bez filmowego wykształcenia, a jedynie z aktorskimi ambicjami. Tutaj zapowiadał się kawał dobrego kina i ostry pojedynek z wizerunkiem umalowanej piękności, z jakim kojarzyła się ludziom. Miała wystąpić jako dziewczyna, która zachodzi w przypadkową ciążę i chce ją usunąć. Z radia dowiaduje się jednak, że nienarodzony płód słyszy. Początkowo nieśmiało, potem coraz pewniej zaczyna mówić do swojego nienarodzonego dziecka, próbuje opowiedzieć mu świat za pomocą dźwięków i słów, tak jakby sama poznawała go od nowa. Opowiada mu o miłości. Uczy je słuchać i kochać muzykę. Chce, by poczuło strach, bo gdy się urodzi, będzie mu łatwiej żyć. Pierwszą recenzję za rolę Ewy wystawili Beli technicy, którzy zajmują się kopiowaniem kaset. Gdy Szumowska przyłapała ich na oglądaniu zdjęć próbnych, pytali: "A cóż to za miła, pyzata dziewczynka. I jeszcze sepleni. Skąd pani ją wzięła? Sławna modelka? Żarty pani sobie robi". Szumowska była zachwycona Belą: - Gośka przemawiała do sztucznego brzucha tak, jakby był prawdziwy - mówiła dziennikarzom. Rola kosztowała Belę mnóstwo pracy. Lotniska i hotele, gdzie jako modelka spędzała większość czasu, to nie miejsca, gdzie można nauczyć się otwartości wymaganej przed kamerą. Szybko nadrabiała braki techniczne. Do krakowskiej PWST chodziła na zajęcia z ruchu scenicznego i z dykcji. Biegała na lekcje tańca. Chciała się rozruszać, by umieć na żądanie reżyserki rzucać się na ziemię i krzyczeć. Teraz Belę oceni jury złożone z największych autorytetów kina. Film ONO został zgłoszony na festiwal w Berlinie. - Pierwsza rola w europejskim filmie to dobra decyzja - uważa Szumowska. - Jeśli Gośka będzie chciała szukać pracy w Hollywood, przyjdzie na casting z kasetą i nikt nie zaproponuje jej roli modelki, która miesza koktajle. Na razie Bela zrobiła sobie przerwę w studiach i pracy. Traktuje swoje nienarodzone dziecko podobnie jak bohaterka ONO. Puszcza mu swoje ukochane płyty Franka Sinatry, Boba Dylana, Rolling Stonesów i Davida Bowiego. Czyta swoją ulubioną książkę o Kubusiu Puchatku, z którym się utożsamia. I zapewnia je, że nie ma w sobie nic z rozkapryszonej księżniczki, jaką chcą widzieć w niej ludzie. A wszystko po to, by gdy się urodzi, było mu łatwiej żyć. KATARZYNA SZCZERBOWSKA

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama