Reklama

Maja Bohosiewicz oburzyła internautów

Maja Bohosiewicz jest znaną aktorką i influencerką, a oprócz tego z powodzeniem prowadzi swoją markę odzieżową. Najwyraźniej gwiazda potrzebuje nowych rąk do pracy, gdyż zamieściła na swoim instastories ogłoszenie, które delikatnie mówiąc, nie przypadło do gustu internautom. Screeny z jego treścią pojawiły się na popularnej na Facebooku grupie „Give Her a Job” i spotkały się z setkami nieprzychylnych komentarzy. Mai Bohosiewicz zarzucano działanie wbrew kodeksowi pracy, oraz brak empatii, pojawiły się też takie określenia, jak „Grażyna biznesu”, a także porównywanie wakatu do...niewolnictwa. Oto treść ogłoszenia:

Reklama

Burzę w sieci rozpętał nie tylko rozbudowany zakres obowiązków i brak widełek płacowych, ale także „nienormalny czas pracy” czy „osoby, króre wiedzą, że ich stan zdrowia interesuje tylko dwie osoby na świecie: mamę oraz lekarza prowadzącego” - takie wymagania pojawiły się w ogłoszeniu.

„Aspiracje dziewczynek w Polsce” to kariera na YouTube, Instagramie i TikToku. Sławną w sieci chciałaby być niemal połowa badanych

Jak wynika z badania przeprowadzonego przez IQS, aż 48% dziewczynek w wieku 10-15 lat marzy o karierze influencerki, youtuberki albo tiktokerki. Wyniki ankiety „Aspiracje dziewczynek w Polsce” wywołały wiele dyskusji i zaniepokoiły rodziców. Czy słusznie?
„Aspiracje dziewczynek w Polsce”
GettyImages

Zniżka na hasło „NIEWOLNIK”

Autorka niefortunnego ogłoszenia o pracę szybko odniosła się do zarzutów internautów. Na krytykę odpowiedziała w stylu ironicznym, choć nie zabrakło przeprosin. Zdaniem aktorki, niektóre zapisy zostały opaczne zrozumiane, a jej kadra ma się dobrze i na pewno nie narzeka na warunki pracy. Dodała również, że luźna forma ogłoszenia była dedykowana wyłącznie na Instagram:

Spójrzmy może na definicję niewolnictwa i zastanówmy się, czy wrzucanie takich informacji o mnie nie jest ostrym naruszeniem. (...) Czekam na odpowiedź pani aktywistki feministki, bo ja nie z tych, co nie potrafi posypać głowy popiołem, co nie potrafi przeprosić, co będzie szła w zaparte. O nie nie, to nie jestem ja, moi drodzy. Ja potrafię się przyznać do błędu, tylko czekam, aż ktoś mi powie, gdzie. Jak żeście mi napisali, że źle sformułowałam zdanie o zdrowiu, to ja od razu napisałam: przepraszam, jeżeli kogoś uraziłam, nie taki był mój zamiar, absolutnie nie. Czekam, gdzie to ogłoszenie sugeruję pracę niewolniczą, w którym miejscu, w którym punkcie. W formalnym ogłoszeniu może by wypadało umieścić informację o wynagrodzeniu, ale to jest INSTAGRAM - tłumaczyła gwiazda.

Na koniec, Maja Bohosiewicz postanowiła zadrwić z komentatorów, proponując klientkom rabat na hasło... „NIEWOLNIK”.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama