Reklama

Wpada zdyszana do znanej warszawskiej winiarnio-restauracji przy Burakowskiej. Ciemne włosy ściągnięte gumką, beżowy sweter, dżinsy. „Coś zjemy?” – pyta w biegu i zamawia krem z dyni. Upewnia się, czy wegetariański, bo odkąd jest z Michałem Marcem, nie je mięsa. Niewiele brakowało, a w ogóle by się nie spotkali. Tak by było, gdyby nie zlikwidowano amatorskiego teatru w jej rodzinnej Nowej Soli, gdzie grała jako uczennica. Wtedy Magda bardzo płakała. Dzisiaj uważa, że to najlepsze, co się jej w życiu przytrafiło. Zrozumiała, że musi zostać aktorką. A Michała, drugiego reżysera, poznała podczas castingu.
GALA: Chciałabyś być milionerką, jak Monia, twoja bohaterka z filmu „Lejdis”?

Reklama

Magdalena Różczka: No pewnie! Ale mam z tym problem. Nie umiem wydawać pieniędzy. Nienawidzę zakupów! W sklepach się męczę. Po 15 minutach w przebieralni czuję, że mi krew odpływa z mózgu i zaraz zemdleję. Zostawiam rzeczy i uciekam. Może to zabrzmi głupio, ale mniejszą radość sprawiłaby mi wygrana w totolotka, niż zdobywanie pieniędzy latami.

GALA: Dobrze wiesz, jak ciężko jest zarobić pieniądze. Jako nastolatka wstawałaś nad ranem i jechałaś na targ sprzedawać ubrania. Później pracowałaś w drogerii, byłaś protokolantką w sądzie, statystowałaś w filmach.

M.R.: Nie pochodzę z bogatego domu, ale nigdy nie odczuwałam braku pieniędzy. Zawsze uważałam, że mam ich dużo. Kiedy jechałam na kolonie i dostawałam kieszonkowe, pożyczałam wszystkim dokoła. Nie pracowałam na targu, żeby zarobić, ale żeby coś robić. Podczas wakacji po ósmej klasie podstawówki miałam zaplanowany wyjazd dopiero w sierpniu. Pomyślałam, że szkoda czasu na siedzenie w domu. I nie narzekałam. Blisko targu mieszkała babcia i codziennie przychodziła do mnie z kanapką i kawą. Przyłapała mnie na pierwszym papierosie (śmiech). Przynosi kawę, a ja za budką... Jaki wstyd!

GALA: Palisz nadal?

M.R.: Nie, ale długo paliłam. Już w przedszkolu tego chciałam. Mówiłam dzieciom: „Zobaczycie, będę palić papierosy, bo to fajne. Tylko muszę zacząć trochę wyglądać”. Kiedy miałam 14 lat, spojrzałam w lustro: „No, teraz wyglądam jak dorosła. Czas zacząć palić!”.

GALA: Pierwszy alkohol?

M.R.: Mama się załamie.

GALA: Przecież jesteś dorosła. Mama się będzie z tego śmiała.

M.R.: Jakoś też około czternastego roku życia. To było wino, trochę za dużo.

GALA: Co zapamiętałaś z dzieciństwa?

M.R.: Byłam strasznie roztrzepana. Ciągle coś gubiłam. Najczęściej klucze, które nosiłam na szyi. Mama musiała bez przerwy wymieniać zamki. Całe życie czegoś szukam. Teraz codziennie zapominam telefonu. Może to wynika z mojego braku podzielności uwagi? Kiedy czytam książkę, możesz do mnie mówić, a ja nic nie słyszę. Jak się zamyślę, nie pamiętam drogi, którą szłam.

GALA: Czy zostawiłaś w Nowej Soli przyjaciółki, takie prawdziwe?

M.R.: Zostawiłam. Justynę z bloku naprzeciwko. Chodziłyśmy razem do przedszkola, podstawówki, bawiłyśmy się na podwórku. Byłyśmy zazdrosne o koleżanki z klasy. Skończyłyśmy różne średnie szkoły, ale później spotkałyśmy się w pracy jako protokolantki w sądzie w Zielonej Górze. Przez półtora roku dojeżdżałyśmy tam pociągiem. Kiedy studiowałam, nie widziałyśmy się przez dwa lata. Obie bałyśmy się spotkania bardziej, niż miałybyśmy spotkać pierwszą miłość. A po dwóch minutach czułyśmy, jakby czas stanął w miejscu, a my mamy znowu po 15 lat! Mam też mnóstwo kuzynek. Jesteśmy w podobnym wieku i bardzo się kolegowałyśmy. Teraz zbliżają nas porażki. Jeśli u którejś dzieje się coś złego, pozostałe biegną z pomocą. Czuję wtedy, jak bardzo potrzebna jest rodzina. Wiem, że nigdy nie będę sama.

GALA: Więc skąd w tobie tyle niepewności? Kiedyś o 23.00 weszłaś na forum przy filmie „Ofi cer”, a skończyłaś zapłakana o 4.00.

M.R.: Wcześniej byłam przewrażliwiona, wszystko brałam do siebie. Komuś nie podobał się „Oficer”, a ja uważałam, że to przeze mnie. Teraz nabrałam pewności siebie. Wiem, że nigdy nie jest tak, że wszyscy cię kochają. Zupełnie inaczej przyjmuję krytykę ze strony bliskich, wiem, że jest życzliwa.

GALA: Ale niezbyt dobrze znosiłaś krytykę Michała, gdy uczył cię jeździć samochodem.

M.R.: Do dzisiaj z nim nie jeżdżę. Zmienia się światło na żółte, on powie: „Jedź”, a ja: „Przecież wiem!” i sprzeczka gotowa! A kiedy się zdenerwuję, rzeczywiście gorzej prowadzę. Teraz zawzięłam się i nawet jeśli jedziemy moim samochodem, on prowadzi.

GALA: Michała poznałaś cztery lata temu podczas castingu. Nie dostałaś roli, ale spotkałaś miłość. Od pierwszego wejrzenia?

M.R.: Tak, ale starałam się o tym nie mówić. Przeraża mnie, że kiedy czytam wywiady z koleżankami o ich wielkich miłościach, te związki zaraz potem się rozsypują.

GALA: Zapewniam cię, że nie z powodu wywiadów. Twój ślub był wielką tajemnicą. Kiedy i gdzie wyszłaś za mąż?

M.R.: W kwietniu ubiegłego roku w Tanzanii, w ambasadzie polskiej w Dar es Salaam. Pojechaliśmy tam w pięć osób: my, świadkowie i córka naszego kolegi. Nie było niestety mojej mamy, nie mogła przyjechać.

GALA: Jak byłaś ubrana?

M.R.: Przywiozłam suknię. Białą, zwykłą, skromną. Nie wygląda na ślubną, będę ją czasem nosić. Dostałam ją od Natalii Jaroszewskiej.

GALA: Był ślub, czy teraz pora na dziecko, twoje kolejne marzenie?

M.R.: Bardzo już na nie czekamy.

GALA: Nie przeszkodzi w karierze?


M.R.: Nigdy w życiu! Uwielbiam pracować, ale nie mogłabym się poświęcić mojemu zawodowi. Dla mnie najważniejsze jest prywatne życie. Mnie nie interesuje zwariowanie dla roli. Bo jeśli się gra wariata, coś z tego zostaje w głowie. Może więc nigdy nie zostanę wybitną aktorką, ale mam to w nosie. Mam ważniejsze sprawy. Cenię normalność.

GALA: Mąż wybacza ci twoje bałaganiarstwo?

M.R.: To prawda, jestem bałaganiarą. Jak gotuję, w kuchni jest więcej sprzątania niż jedzenia. Robię totalny Sajgon. Michał już się do tego przyzwyczaił, mówi: „Nie wchodzę, bo wiem jak tam wygląda” (śmiech).

GALA: Jak lubicie spędzać czas?

A.R.: Podróżując. Najchętniej daleko. Szukamy tanich biletów lotniczych, a resztę załatwiamy na miejscu. Najbardziej podobało mi się w Wietnamie. Jedzenie i mieszkanie można dostać za grosze, ludzie są wspaniali. Jednak najbardziej ciągnie nas do Afryki. Tanzania nas zachwyciła.

GALA: A najbardziej?

M.R.: Rajskie plaże na Zanzibarze i safari. Przez pięć dni jeździliśmy jeepem po parkach narodowych. Myślałam, że zwierzęta będziemy oglądać z daleka. A one były na wyciągnięcie ręki! W odległości metra od samochodu leżały lwy, chodziły słonie, żyrafy, zebry. Niesamowite przeżycie! Jedynie podczas wyjazdów jesteśmy z Michałem od rana do wieczora razem. W Warszawie mamy dla siebie mniej czasu. A lubimy długie rozmowy, wspólne śniadania.

GALA: Jakieś noworoczne postanowienia?

Reklama

M.R.: Nowy Rok nie jest dla mnie przełomem. Codziennie staram się coś postanawiać i do tego dążyć.

Reklama
Reklama
Reklama