Magdalena Adamowicz wraca do tragicznej śmierci męża. Zdradziła, jaką pamiątkę nosi zawsze przy sercu
Dokładnie dwa lata temu, 13 stycznia 2019 roku, podczas Wielkiego Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy doszło do tragedii, która już na zawsze odbiła piętno na bliskich prezydenta Gdańska. Żona Pawła Adamowicza, Magdalena Adamowicz, wraca do bolesnych wspomnień. „Chciałabym poznać prawdę” - wyznaje żona byłego prezydenta Gdańska i zdradza, z jaką pamiątką nie rozstaje się od śmierci męża.
- Gabriela Biega
Magdalena Adamowicz: "Chciałabym poznać prawdę"
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to jedno z najpiękniejszych wydarzeń całego roku. Podczas wielkiego finału z dumą gromadzimy się w centrach miast, aby wspólnie wysłać światełko do nieba i rozświetlić zapadły mrok. Nigdy wcześniej ani nigdy później nie czujemy się tak spełnieni i zjednoczeni jak tego jednego dnia. To nasza wspólna sprawa. Tym bardziej ciężko jest nam uwierzyć w wydarzenia, które rozegrały się dokładnie dwa lata temu, 13 stycznia 2019 roku. Podczas trwania jednego z finałów na scenę gdańskiej starówki wbiegł Stefan W. Mężczyzna zadał kilka ciosów nożem prezydentowi miasta, Pawłowi Adamowiczowi. Dziś, jego żona, Magdalena Adamowicz z bólem wraca do wspomnień, które nigdy nie powinny się wyklarować. Kobieta opowiada o towarzyszących jej emocjach i wciąż trwającym procesie.
Podczas jednego z wywiadów Magdalena Adamowicz opowiedziała, że nie czuje nienawiści do zabójcy swojego męża. Dla niej liczy się prawda. Dlaczego doszło do takiego wydarzenia? Gdzie tkwi tajemnica, która byłaby jakimkolwiek wyjaśnieniem? Czy stoi za tym coś więcej? Proces dotyczący sprawy Stefana W. wciąż trwa, jednak żona prezydenta Gdańska wierzy w to, że oprawca poniesie zasłużoną karę.
Chciałabym poznać prawdę. Dlaczego tak się stało, co lub kto go do tego zainspirował? – mówi.
Zobacz też: Magdalena Adamowicz wspomina zmarłego męża w 20. rocznicę ślubu: jej słowa wzruszają
Bolesna rocznica śmierci Pawła Adamowicza
Rocznice zawsze są chwilą, kiedy czujemy się inaczej. Raz dobrze, raz źle – w zależności jakiego wydarzenia dotyczą. Rocznica śmierci męża dla każdego byłaby niezwykle bolesna. Magdalena Adamowicz przyznaje, że dla niej to bardzo trudny czas.
To na pewno jest inne życie. My się tego życia ciągle uczymy. Myślę, że daję dziewczynkom duże wsparcie. Takie rocznice są dla nas najtrudniejsze. Ten trudny czas zaczyna się już pod koniec października, kiedy się zbliża właśnie 1 listopada, czyli dzień Wszystkich Świętych. Potem jest 2 listopada, czyli urodziny Pawła. Następnie 11 listopada, który kojarzy się z Paradą Niepodległości. Dziewczyny zawsze na tę paradę chodziły z tatą. Od takich malutkich na rękach albo „na barana”, czy w wózku. Nie było roku bez parady niepodległości – wyznaje w rozmowie z Faktem.
Choć ciężkie chwile bywają destrukcyjne, żona prezydenta Gdańska chce czuć wsparcie ze strony zmarłego męża. Nie rozstaje się z jego obrączką, którą nosi na łańcuszku.
Czuję jego obecność w szczególnie trudnych sytuacjach. Myślę, że on nad nami czuwa i opiekuje się nami. Może nas prowadzi. Tego bym bardzo chciała, żeby nas prowadził. Szczególnie się modlę o to, by opiekował się tam z góry córkami. Żeby im pomagał, wskazywał im drogę.
Proces Stefana W. wciąż trwa. Wciąż nie udowodniono mu braku poczytalności w chwili zabójstwa, a motywy pozostają nieodgadnione.
Zobacz też: Magdalena Adamowicz w poruszającym wywiadzie: "Nie cierpię tego słowa: wdowa. Czuję się ciągle żoną"