MACIEJ MALEŃCZUK Wszystko o moich córkach
Największy skandalista w polskim show-biznesie. Kiedy pojawia się na scenie, od razu robi się gorąco. A potem mija koncert, gasną światła i... artysta wraca do domu, w którym śpią trzy małe dziewczynki. Jego córki. Takiego nie widzieliście go jeszcze nigdy! Tylko „Gali” Pan Maleńczuk przedstawił damy swojego serca.
- GALA 51-52/2009||
GALA: Powiedziałeś, że córki nigdy byś nie uderzył. A gdybys miał syna?
MACIEJ MALEŃCZUK: Wróćmy do mojego pobytu w więzieniu, gdzie funkcjonowało coś takiego jak „blacha na odmulenie”. Jeśli ktoś głupio gadał lub wpatrywał się w kratę i widać było, że się za bardzo zamyśla, to z boku podchodził starszy więzień i strzelał go z otwartej dłoni w czoło. Było to okropnie wkurwiające, ale równocześnie kapitalnie odmulające. Później dowiedziałem się od ludzi, którzy ćwiczą buddyzm, że jeśli siedzisz w zazen (podstawowa forma medytacji) i wszystko cię już boli, przychodzi mistrz z bambusem i wali cię po plecach. To jest więc dokładnie to samo. Czasem po prostu trzeba dać blachę. Nie chodzi tu o egzekucję typu „ściągnij spodnie i licz razy”.
GALA: A wcześniej „przynieś taboret i pasek”.
MACIEJ MALEŃCZUK: Takie kiedyś były zwyczaje, że dzieci i ryby głosu nie mają. Za moich czasów wszystkie dzieciaki nagminnie i regularnie musiały nadstawiać dupę i dostawały od ojca pasem. Dość często w użyciu był też kabel od żelazka, trzyżyłowy, pamiętasz pewnie. To było zwykłe znęcanie się. Dziękujemy wam za to bardzo, rodzice. Mieliście rację – wyszliśmy na porządnych ludzi (śmiech).
GALA: A na ile dla Ciebie w tejże blasze ważna jest płeć? Zasada to zasada.
MACIEJ MALEŃCZUK: Zasada jest różna. Na Ziemi żyją dwa gatunki ludzi: kobieta i mężczyzna. Różnimy się pod wieloma względami. Nie walczycie z nami na ringu, nie startujecie z nami w olimpiadzie w tych samych konkurencjach. Należy to rozgraniczać i koniec. Kto tego nie widzi, jest ślepy.
GALA: Czyli nie bijasz swoich kobiet ani dzieci.
MACIEJ MALEŃCZUK: Absolutnie nie. Zdarzyło mi się ze dwa-trzy razy dać blachę Irmie, mojej najstarszej.
GALA: Ma w rodzinie najgorzej?
MACIEJ MALEŃCZUK: Nie wydaje mi się. Raczej szarogęsi się i rozrządza. Wykazuje silne skłonności przywódcze dzięki temu, że ma dwie młodsze siostry, które może organizować. A one? Uczą się od niej. Jest dla nich taką jakby półmamą. Nie widzę, żeby Irma cierpiała. Zresztą, co tu dużo mówić – to ją najwięcej nosiłem na barana, bo była pierwsza i sama. Była najbardziej rozpieszczana.
GALA: Co to znaczy rozpieszczać?
MACIEJ MALEŃCZUK: Psuć. Pozwalać żyć bez dyscypliny.
GALA: A w Waszym domu obowiązują jakieś zasady?
MACIEJ MALEŃCZUK: Zasada bezpieczeństwa i higieny. Co do reszty – i tak rządzi matka moich córek.
GALA: Tobą również?
MACIEJ MALEŃCZUK: Nie jest to takie proste. Tego nie może robić. Nie da się mną sterować.
GALA: Dużo więc kłamiesz?
MACIEJ MALEŃCZUK: Słuchaj, teraz powiem ci coś dziwnego, ale ja trochę uczę kłamać moje córki.
GALA: Jak to robisz?
MACIEJ MALEŃCZUK: Mówię im na przykład: „Czy dasz radę tak skłamać, żebym się nie zorientował? Jak uciekasz oczami, śmiejesz się w kułak, to wiem, że kłamiesz.”.
GALA: I co?
MACIEJ MALEŃCZUK: Potrafią bezczelnie kłamać, patrząc mi prosto w oczy. Przynajmniej tyle je nauczyłem.
GALA: Robisz to po to, żeby w życiu miały łatwiej czy trudniej?
MACIEJ MALEŃCZUK: Moje dzieci kłamią, a ja uważam, że to bardzo dobra umiejętność.
GALA: A myślisz, że Twoje córki rozumieją, gdzie kończy się Twoja fantazja, a zaczyna kłamstwo?
MACIEJ MALEŃCZUK: Mówisz teraz o mitomanii. Mam wrażenie, że moje dzieci tego nie mają. Kiedy na przykład Rita oświadcza: „Tato, śniło mi się to, co teraz widzę”, szybko przylatuje druga i mówi: „Mnie też się to śniło”. Ona jest o tym przekonana i koniec. Albo na przykład ktoś do mnie przychodzi, a któraś z moich córek puka w drzwi, co mnie wkurza, bo strasznie nie lubię tego dźwięku. Idę zobaczyć, co się dzieje, a tam nikogo nie ma. Przypuszczam, która to zrobiła, więc idę i robię test. Wykrywacz kłamstw. A ona patrzy na mnie. „Ja nie pukałam, nie pukałam” – mówi.
GALA: To są psikusy czy kłamstwa?
MACIEJ MALEŃCZUK: W ten sposób dzieci uczą się kłamać i to jest dla nich dobre. Trzeba umieć kłamać. Mnie na przykład nieumiejętność kłamania w życiu przeszkadza. Mam problem ze swoją szczerością.
GALA: To Twój intymny problem z sumieniem czy raczej przeszkadza Ci to w interakcji ze światem?
MACIEJ MALEŃCZUK: Moim największym problem jest to, że ja się z kłamstwem źle czuję. Skręca mnie w środku, jeśli muszę w hipokrytyczny sposób uśmiechać się do jakiegoś bałwana, którego nie cierpię. Więc jeżeli naprawdę mam ochotę mu coś powiedzieć, to na pewno mu to powiem. Ja nie kłamię. Tylko trochę, czasem. Po to, żeby nie ranić innych. Nie muszą wszystkiego wiedzieć. Nie każdemu potrzebna jest pełna wiedza, tak bym to ujął.
GALA: Czego jeszcze uczysz dzieci?
MACIEJ MALEŃCZUK: Pisać i czytać. Myć zęby, te, które jeszcze zostały albo te, które już wyrosły. Mówić.
GALA: Słuchać?
MACIEJ MALEŃCZUK: Do tego nie wolno zmuszać. To ja muszę znosić Hannę Montanę (śmiech). Raczej do niczego nie zmuszam dzieci. Nic na siłę. Natomiast w moim domu są powłączane instrumenty. Córki zawsze mogą podejść do nich, pograć i posłuchać. Jest keyboard, jakaś gitara, EWI, którego czasem używam, banjo, którego dzieci nienawidzą, a ja lubię. One mają szczęście, bo wychowują się w świecie dźwięków czystych. Ja wychowywałem się w świecie rozstrojonych fortepianów i gitar bez jednej struny, freejazzu, który całkowicie zrezygnował z harmonii, a którego byłem fanem, snobem nawet. Dopiero tak naprawdę w tej chwili opanowuję prawdziwą harmonię, bo to, co robiłem wcześniej to był blues, a on opiera się na harmonii bardzo prostej, schematycznej, zawsze takiej samej. Mnóstwo moich wczesnych piosenek granych jest na jednej funkcji, właściwie to tylko motoryka. I to też jest fajne, ale jak to robisz przez całe życie, stajesz się po prostu nudny. Obecnie jestem na etapie komponowania utworów z dużą liczbą akordów. C mol 7, C 9. To dla mnie rzeczy nowe.
GALA: Czego uczysz się od swoich córek?
MACIEJ MALEŃCZUK: To dobre pytanie, tylko muszę się nad tym chwilę zastanowić, dobra? A przyniesiesz mi beherovkę i sok pomidorowy? Ty nie pijesz? A to tak można?
GALA: Pani zaraz przyniesie. Można nie pić alkoholu, wiesz?
MACIEJ MALEŃCZUK: W moim zawodzie abstynencja jest jak pełna kastracja. Miałem tego najlepszy dowód, gdy ograniczyłem picie. Ale robiliśmy teraz ciężki klip i po trzydziestym dublu poszedłem do baru i zamówiłem sobie setkę i... naprawdę mi to pomogło (śmiech). Jak cholera. Potem zamówiłem drugą. I wypiłem może ze trzy jeszcze. Ale i tak nie zacząłem pić od rana.
GALA: A dlaczego?
MACIEJ MALEŃCZUK: Bo mój organizm nie trawi tego wszystkiego tak jak kiedyś. Dawniej kace traktowałem twórczo. Ale... któryś z kolei cię wreszcie wykończy, tak? A potem jeszcze przychodzi dziennikarka i dręczy cię pytaniami. A ty weź i się nie napij.
GALA: No to czego uczysz się od córek?
MACIEJ MALEŃCZUK: Gdy spotykałem się z innymi dziećmi na mniej więcej tym samym poziomie wiekowym, zauważyłem, że moje córki dużo łatwiej ode mnie wchodzą w relacje z obcymi. Owszem, też się czasami peszą, ale bardzo mi się podoba to, jak do siebie podchodzą i jak łatwo załatwiają sprawy. Ja mam z tym problem. Albo wcale nie wchodzę w relację, albo aż za bardzo. My, dorośli potrzebujemy atrybutów, a jednym z nich jest alkohol. Cała nasza kultura jest nim przesiąknięta. Jeżeli ktoś ma imieniny, to zaprasza cię zawsze do knajpy lub do domu po to, żeby pić. Dlaczego nie zrobi tego w kręgielni? Ja kiedyś urządziłem urodziny na lodowisku. Można się spotykać naprawdę w różny sposób, na przykład na rolkach.
GALA: A Ty jeździsz?
MACIEJ MALEŃCZUK: No pewnie. Wszystkie moje dzieci też. Na rolkach, na łyżwach. I pływają jak żaby. Ja nauczyłem się pływać, gdy miałem osiem lat, a moje dzieci mając trzy-czetry latka. Są doskonałe. Teraz, kiedy siedzą w wodzie, nie muszę nawet na nie patrzeć, bo wiem, że nie utoną.
GALA: Myślisz, że to dzięki nim Ty też nie toniesz?
MACIEJ MALEŃCZUK: O, z pewnością. A kim jest mężczyzna, który nie ma rodziny? Ma 50 lat i co? Bez przerwy jakieś dziewki w tańcu ma trącać? Za młodu to tak. Jednym z przywilejów młodości, który tracimy na stare lata, jest przywilej zmiany partnerki. Potem następuje okres miotania się, ale to się z czasem uspokaja. My mamy dom na Podkarpaciu, w cudownej, pagórzastej okolicy za Tarnowem. To polski biegun ciepła – najwięcej słonecznych dni w roku. Dmuchamy ogromny basen, wyciągam na zewnątrz plastikowe „paczki” (głośniki – dop. red), puszczamy jazzik, robimy ognisko. Czego więcej trzeba?
GALA: Ty masz jeszcze jedną córkę...
MACIEJ MALEŃCZUK: Tak, dorosłą. W tej chwili jest to chyba 26-letnia osoba, z którą utrzymuję sporadyczny kontakt. Już po prostu minął ten czas, a wcześniej się nie udało, bo to w ogóle nie była rodzina. Tyle tylko, że zdarzyło się to moje ojcostwo, ale nie brałem udziału w wychowywaniu Zuzanny. Słaby w tym jestem.
GALA: A ona Cię w ogóle chce?
MACIEJ MALEŃCZUK: To jest też Lwica, jak ja, ma swoje życie, chodzi własnymi drogami.
GALA: Chciałbyś, żeby to wszystko się jakoś poukładało?
MACIEJ MALEŃCZUK: Nie wiem, czy to komuś jest potrzebne.
GALA: Zasypiasz zadowolony z siebie?
MACIEJ MALEŃCZUK: Dawniej, gdy zasypiałem, robiłem sobie zawsze rejestr długów i tego, co nade mną jeszcze wisi. Miałem tak przez wiele lat. Teraz śpię spokojnie, nie mam grama długu, jestem na plusie, a moje kredyty spłacają się same. Jak również gigantyczne rachunki za media, bo mam w domu z pięć telewizorów włączonych non stop. W jednym domu pięć, w drugim pięć. Razem dziesięć.
GALA: Oszalałeś.
MACIEJ MALEŃCZUK: Ja po prostu lubię, jak coś do mnie gada. Mam non stop włączone programy sportowe i informacyjne. Wszystko miga, ja zmieniam kanały. Pasjami oglądam hokej amerykańsko-kanadyjski NHL i genialny sport, którego od niedawna jestem fanem, czyli NFL. Futbol amerykański, ale nie college, bo ten to piaskownica. NFL jest życiowy, niezwykle drużynowy, kiedy jeden zawodnik próbuje się przedostać jak najdalej w głąb terenu przeciwnika, wszyscy inni z tej samej drużyny przeszkadzają „wrogowi”, żeby on mógł pokonać tę trasę. To jest to słynne amerykańskie know-how, od nich można się uczyć muzycznie, aranżacyjnie, orkiestrowo na pewno.
GALA: A kto Cię budzi rano?
MACIEJ MALEŃCZUK: Śniadanie do łóżka przyniesione przez panią Krysię. Pyta mnie, co chcę, a ja zawsze mówię to samo. Jajecznica. I herbata. Do nas zawsze przychodzi jakaś pani i te wszystkie moje dzieci na dzień dobry są ubrane, uczesane, nakarmione. A my, jako małżeństwo artystyczne, w tym czasie sobie śpimy. Pani Krysia wykonuje wszystkie te czynności, których nie zamierza wykonywać moja małżonka.
GALA: Tak właśnie wyobrażałeś sobie swoje życie?
MACIEJ MALEŃCZUK: Akurat nad takimi technicznymi aspektami nigdy się nie zastanawiałem. Natomiast bycie ojcem – tak, rozpiera mnie duma! Moje dzieci są genialne i chcą się uczyć. Za to modlić się nie chcą. Nie wiem czemu. Ale zapytaj je, czy jest Bóg. Odpowiedzą ci: „Tak”. Nie mają najmniejszych wątpliwości. A ja mam. Czasem Irma kładzie się na mnie, a Rita ciągnie mnie za nos albo uszy i mówi: „Powiedz, że jest Bóg. Dlaczego ty nie wierzysz w Boga?”. Myślę, że tak samo robili krzyżowcy, tylko jeszcze bardziej (śmiech). W końcu wiesz już, że twoje własne dzieci załaskoczą cię na śmierć i mówisz: „Nie wiem, czy jest Bóg, bo go nigdy nie widziałem”. I za każdym razem dodajesz, że pewnie jest też diabeł. No bo on jest. I cieszy się z moich wyczynów. Żaden katolik nie zaprzeczy jego istnieniu. Nie ma prawa. Ta religia jest w dużej mierze na tym oparta. No, tak! Albo nie ma ani jednego, ani drugiego. Albo są obydwaj.
GALA: Boisz się, co?
MACIEJ MALEŃCZUK: Boję się, żeby moim dzieciom coś się nie stało. To właśnie ta zasada bezpieczeństwa. W naszej rodzinie uważamy na wszystko. I każdemu rodzicowi radzę, by nigdy nie lekceważył płaczu dziecka. Bo czasem słyszy się ten płacz i mówi: „A, znowu beczy”. My tego nie lekceważymy. Ile razy słyszę płacz, tyle razy biegnę zobaczyć, co się stało. Czasem jest to jakaś bzdura, ale nie można tego olać. Płaczące dziecko trzeba wziąć na ręce. Gdy boli je noga, to trzeba rozcierać, rozcierać, rozcierać. Dziecku jest to naprawdę potrzebne. Nie wiadomo do końca, jak to działa, czy to z rodzicielskiej ręki pochodzi ta ulga, czy z samego faktu niesienia pomocy. Czasem widzę, jak któraś z córek ma siniaka. Wiem, że musi ją boleć. Zasada jest prosta – przykładasz plasterek, ona idzie się bawić i sprawa załatwiona. To działa jak narkotyk. Nadal pewnie ją boli, ale fakt przyklejenia plasterka sprawia, że ona ten ból znosi. To jest ta tajemnica pocałunku, żebyś wiedziała. Wydaje mi się, że my, ludzie w ogóle utraciliśmy immunologiczną siłę. W bajkach zdarza się, że obetną smokowi głowę, a ona zaraz mu odrośnie. Przecież takie gady są do dziś – obetniesz mu ogon, a on odrośnie. Co to jest? Immunologia. Odtwarza się według wzoru DNA. Dlaczego nie ma takiej pastylki dla człowieka, która sprawi, że noga mu odrośnie? Każde zwierzę ma lepszą immunologię od człowieka, bo my za dużo kombinujemy. To jest coś za coś. Zamiast się wzmocnić od środka, próbujemy znaleźć surogat. Nawet z własnego życia można mieć erzac, grając w toto-lotka, oglądając Polsat i kombinując, jak wziąć rentę od państwa. Jak tak patrzę dookoła na tych wszystkich skurwysynów i obiboków, którzy kręcą, jak tu złamać sobie nogę, żeby dostać ubezpieczenie to...
GALA: Dajesz pieniądze ulicznym grajkom?
MACIEJ MALEŃCZUK: Pewnie. Artyście nie przystoi być oszczędnym. Być może na starość się tego nauczę. Ale nie daję notorycznym sępom, którzy czatują na mnie nieustannie, bo raz czy dwa im dałem. A widzę, że każdy z nich to chłop jak dąb i mógłby jakoś z pracą zakombinować. Nie daję więc, a wtedy on miele w tych swoich bezzębnych ustach przekleństwo pod moim adresem. Taką małą klątwę. Jak nie jesteś odporny, a nikt do końca nie jest, to ta klątwa przykleja ci się do pleców. Jak grypa.
GALA: Twoich pierwszych pieniędzy nie zarobiłeś na muzyce.
MACIEJ MALEŃCZUK: Nigdy ich nie zapomnę. Dostałem robotę u znajomego znajomego. Musiałem odkuć tynk ze ścian w całym mieszkaniu. I odkułem ten pierdolony tynk. Koleś był na tyle miły, że sam poodokuwał w kątach. Byłem wtedy z Alicją, moją wielką miłością, przyniosłem do domu rulon pieniędzy na moje wakacje z dziewczyną. Pokłóciliśmy się, ona rzuciła we mnie tym rulonem, a ja... Szkoda gadać. Wyrzuciłem ją z chaty. Po raz pierwszy okazało się, że mogę zrobić coś takiego, bo jako młody człowiek raczej całowałem ślady stóp. Ale gdy przyniosłem te wykute pieniądze, a ona powiedziała, że ma to w dupie, to po prostu wziąłem ją i wyrzuciłem. Wiesz jak później pukała do drzwi? Poczułem, że drobna przemoc nie szkodzi kobiecie. Drobna. Wiadomo, że nie można jej zadawać bokserskich ciosów, ale moim zdaniem kobiecie czasem należy się klaps. I nie zmienię tego zdania.
GALA: Bo co?
MACIEJ MALEŃCZUK: Potraficie czasem przeginać, prawda? Przyznaj się.
GALA: Co więc zrobisz, jeżeli Twoja córka przyjdzie za parę lat do domu pijana?
MACIEJ MALEŃCZUK: Nie wyobrażam sobie tego. Musiałby to być bardzo dziwaczny splot okoliczności. Trzynastoletnia pijana córka znaczy jedno – w tej rodzinie jest jakiś dramat, a już na pewno alkohol. My jednak nie jesteśmy menelską rodziną. Długo jeszcze będziesz mnie zamęczać?
GALA: Nie chcę Cię już wcale zatrzymywać. Musisz gnać.
MACIEJ MALEŃCZUK: Nie muszę, do domu sobie pójdę. Zadaj jeszcze jakieś pytanie.
GALA: Wstrzykiwałeś sobie botoks?
MACIEJ MALEŃCZUK: Jeśli ludzie myślą, że miałem botoks, to dla mnie komplement. Mam inne sposoby. Używam czasem kremów anti-age, również mojej małżonki. Sporadycznie wyklepię sobie maskę, zwykle przed ważnym występem telewizyjnym. Farbuję też włosy, obcinam paznokcie i dokonuję ogólnych ablucji.
GALA: Za co sam siebie najbardziej szanujesz?
MACIEJ MALEŃCZUK: Największym sukcesem w pracy nad sobą jest nauczenie się pracowitości. Ja mam lenia w nazwisku, wiele czasu zmarnowałem na nieróbstwo i wszystko w moim życiu zaczęło się dość późno. Zastanawiam się czasem, co ja robiłem przez te wszystkie lata, jeżeli w wieku prawie 50 lat uczę się harmonii... Ale jednak nie zaprzestaję. Uczę się też nowych technik sportowych, próbuję rozgryźć tenisa. Niech wam będzie, że to establishment. Myślę też, że nie zamknąłem nigdy umysłu: czytam książki, coś piszę, zarówno fi zycznie, instrumentalnie jak i umysłowo jestem nadal aktywny. Nie widzę spadku, a wręcz rozwój. Powolny, wielce spóźniony, ale stały. Ja to jestem naprawdę spóźniony, mówię ci. Niektóre testy na inteligencję wykonuję jak debil.
GALA: Nie wierzę.
MACIEJ MALEŃCZUK: Nad niektórymi rzeczami, np. figurami geometrycznymi czy ciągami liczb w ogóle nie potrafię się skupić. Patrzę na nie jak na dzieło sztuki konstruktywicznej. Za to gry słowne czy językowe rozwiązuję po mistrzowsku.
GALA: A czytasz swoim dzieciom?
MACIEJ MALEŃCZUK: Tak, ale wiesz, okropnie mnie to męczy. Próbowałem im czytać Konopnicką i w ogóle tego nie rozumiały, tak jakbym czytał po chińsku. Jak wytłumaczyć małemu dziecku co to znaczy na pochybel albo tudzież? Co to jest tłuszcza? No jak?
GALA: A gdybyś miał namalować córki to...
MACIEJ MALEŃCZUK: Irma byłaby niebieska, Ritka złota, a Elmusia we wszystkich kolorach, bo to malarka. Zuzanna w dżinsach, jak zawsze.
1 z 3
MACIEJ MALEŃCZUK Wszystko o moich córkach
MACIEJ MALEŃCZUK Wszystko o moich córkach
2 z 3
MACIEJ MALEŃCZUK Wszystko o moich córkach
MACIEJ MALEŃCZUK Wszystko o moich córkach
3 z 3
MACIEJ MALEŃCZUK Wszystko o moich córkach
MACIEJ MALEŃCZUK Wszystko o moich córkach