Łukasz Fabiański - facet jak marzenie
„Spokojny, ułożony, cichy, idealny na męża”; Łukasz Fabioański sam tak mówi o sobie. Do tego przystojny (ta ciemna grzywka spadająca na oczy!). Piłkarz. I to jaki!
- Naj
Przygodę z piłką zaczął od ping-ponga – był kiedyś mistrzem powiatu w tenisie stołowym. Lubi też koszykówkę. Ale największą pasja jego życia jest oczywiście piłka nożna. Fabiański jest bramkarzem w londyńskim klubie Arsenal, broni też bramki w reprezentacji Polski.
NIE MA JAK U MAMY
Wady? Sam wymienia je bez zająknięcia: „Śpioch, nieśmiały, łasuch, lubię słodycze”. Przyznaje się, że nie przepada za gotowaniem, choć uwielbia kuchnię swojej mamy, a szczególnie jej potrawkę z kurczaka. Nie gardzi egzotycznymi daniami – jak sushi. Nad piwo przedkłada soki. Słucha rapu i hip-hopu. Lubi czytać. Zwłaszcza książki zmuszające do refleksji, jak „Oskar i Pani Róża” Erica Emmanuela Schmitta.
MUSICALE, MUSICALE
Nigdy nie przepadał za bywaniem w knajpach, spędzał czas raczej w domu i w kinie. Odkąd zamieszkał w Londynie, ma nowe, nietypowe jak na piłkarza, hobby – musicale. Na tamtejszym West Endzie jest pełno teatrów, które wystawiają wspaniałe spektakle. Nasz bramkarz nie przepuścił chyba żadnego. – „Ostatnio byłem na „Mamma mia!”, „Dirty Dancing”, „Lion King” i „We Will Rock You” – wylicza. – Naprawdę, wszystkie bardzo mi się podobały”.
ZAWSZE Z ANIĄ
Do teatru chodzi ze swoją dziewczyną, która przyjeżdża do niego do Londynu. Ciemnowłosa Ania to miłość z lat szkolnych. Poznali się jeszcze w liceum w Słubicach. Łukasz zakochał się w niej w pierwszej klasie i tak zostało. Motto życiowe naszego bramkarza to cytat greckiego filozofa Epikura: „Największą sztuką życia jest śmiać się zawsze i wszędzie, nie żałować tego, co było i nie bać się tego, co będzie. A jeśli ktoś zada ci cierpienie, najlepszą zemstą jest przebaczenie”.