Liam Neeson znalazł nową miłość
Ponad rok po tragedii, czyli śmierci żony Natashy Richardson podczas wypadku w czasie jazdy na nartach w Montrealu, Irlandczyk Liam Neeson odbudowuje swoje życie u boku młodej Brytyjki…
- Gala
Natasha Richardson zmarła 16 marca 2009 roku, w wyniku upadku w czasie jazdy na nartach bez kasku ochronnego na ośnieżonej trasie Montagne Tremblante w Kanadzie. Przytłoczony tragedią małżonek Liam Neeson rzucił się w wir pracy.
Aktor słynnej „Listy Schindlera” i córka wielkiej Vanessy Redgrave, tworzyli szczęśliwą i udaną parę i wiedli sielski żywot od 15 lat.
Piękna blondynka, matka dwóch nastolatków, Michaela i Daniela, doskonale się spełniała w roli matki, a artyści, którzy mieli okazję gościć w ich nowojorskim domu twierdzili, ze była też wspaniałą panią domu. Liam Neeson często z dumą powtarzał, że jego związek to istny cud: „Nigdy nie sądziłem, że małżeństwo może być tak wspaniałym doświadczeniem!” Lubił też mówić o tym, że Natasha cieszyła się codziennymi chwilami i życiem rodzinnym, celebrowaniem wspólnych posiłków, tym bardziej, że uczestniczyła w programie kulinarnym i uwielbiała rozmowy przy stole. „Marzę o tym, żeby móc z nią znowu usiąść przy kolacji i opowiadać sobie o tym, co się wydarzyło w minionym dniu. Nic nie sprawiłoby mi większej przyjemności…” wyznał załamany wdowiec…
Pomimo, iż zszokowany i przybity przedwczesnym i nagłym odejściem ukochanej, bohater „Gwiezdnych wojen” odnalazł w sobie siłę, żeby wrócić na plan filmowy. Smutek towarzyszył mu nieustannie, ale aktor starał się trzymać fason przed kamerą, pozostawiając łzy na samotne noce.
Dzisiaj 58-letni Liam Neeson ma się lepiej. Jego serce zabiło na nowo. Aktor, który wcielił się w rolę Zeusa w „Starciu Tytanów” zakochał się. Postanowił nie ukrywać dłużej swojego szczęścia, jakim jest związek z brytyjską bizneswoman. Ostatnio, widziano go wychodzącego z londyńskiej restauracji Nobu, uśmiechniętego i trzymającego za rękę 35-letnią Freya St Johnston. Sama zainteresowana powstrzymała się jednak od skomentowania ich rzekomej idylli…