Reklama

Camilla Parker-Bowles w tych dniach stara się nie kłuć w oczy brytyjskich poddanych, ale z pewnością intensywnie myśli o swojej poprzedniczce i największej rywalce. Diana Spencer opóźniła o ćwierć wieku jej pojawienie się u boku księcia Karola. Ale kto wie, czy to nie dzięki Lady Di rozwiedziona i niezbyt urodziwa córka oficera kawalerii zostanie wkrótce królową Wielkiej Brytanii. Uczucie Karola i Camilli 30 lat temu nie miało szans. Przede wszystkim nierealne było małżeństwo z miłości następcy tronu i palącej papierosa za papierosem, potrafiącej przekląć jak szewc chłopczycy, w której na swoje nieszczęście zakochał się Karol. Do dziś trwają spekulacje, czy młoda i dobrze urodzona Diana pojawiła się w otoczeniu księcia Karola całkowicie przypadkowo, czy też stała za tym intryga dworska. Królowa Elżbieta II mocno popierała związek syna z piękną przedszkolanką. Brytyjczycy byli zachwyceni bajkowym romansem księcia.

Reklama
Czy Diana spełniła nadzieje pokładane w niej przez brytyjską monarchinię?

To już nie jest takie oczywiste. Gdy wychodziła za mąż za następcę tronu, miała zaledwie 20 lat. Jej biografowie wspominają, że jeszcze na dzień przed uroczystym ślubem w Katedrze Westminsterskiej Diana szalała na rowerze w towarzystwie przerażonych ochroniarzy i śpiewała z radości. Miała w sobie mnóstwo młodzieńczej energii i wiary w to, że uda jej się zmienić świat.
Lata 80. to w Wielkiej Brytanii czas wielkich reform i społecznych niepokojów. Margaret Thatcher brutalnie rozprawiała się z rozpolitykowanymi związkami zawodowymi. W Londynie górnicy i pracownicy służby zdrowia staczali bitwy z policją. Wojnę z Argentyną o archipelag Falklandów i rozbudowę arsenału nuklearnego uznawano za dowód na imperialistyczne zapędy konserwatywnego rządu. A symbolem brytyjskiego konserwatyzmu była monarchia.
Diana wywróciła ten porządek do góry nogami. Jej otwartość i prostolinijność drażniły radykałów z obu stron barykady. Tradycjonaliści zatrzęśli się z oburzenia, gdy zamiast urodzić syna - przyszłego króla Anglii - w pałacu Buckingham, pojechała do londyńskiego szpitala Paddington. William był pierwszym dzieckiem w rodzinie królewskiej, które przyszło na świat w tak "pospolitym" miejscu. Gdy kilka lat później Diana zapisała syna do przedszkola, a potem do szkoły (wprawdzie prywatnej i elitarnej, ale dla arystokracji zbyt zwyczajnej), nawet przeciwnicy monarchii musieli uznać, że na królewskim dworze coś się jednak zmieniło. Karol - urodzony w pałacu i edukowany przez sztab guwernantek - patrzył na to z filozoficznym spokojem, ale bez większego entuzjazmu. Wyemancypowana żona nie była szczytem jego marzeń. Ale nie miał w sobie dość energii, by zamknąć Dianę w złotej klatce. Ograniczał się do cierpkich komentarzy i coraz częściej opuszczał ich wspólne apartamenty, trzaskając bogato rzeźbionymi drzwiami. Tymczasem wiotka blondynka o ujmującym uśmiechu na własną rękę zaczęła odświeżać wizerunek brytyjskiej monarchii.

Jej specjalnością stały się wizyty w ubogich krajach Trzeciego Świata...

... i walka o prawa dzieci. To dlatego wkrótce zapracowała na tytuł Królowej Serc. Nie zważając na sztywną etykietę, która przecież obowiązywała od wieków żony następców tronu, przytulała w szpitalach chore dzieci. Łamiąc kolejne tabu, sama prowadziła ożywione kontakty z politykami, za pomocą swojego uroku osobistego, ale i rzeczowych argumentów przekonywała do zajęcia się sprawami ubogich i wykluczonych z życia społecznego. W tym, co robiła, nie czuło się wyrachowania. Wiele decyzji podejmowała bez zbędnego namysłu i planowania, kierując się wyłącznie uczuciami. Takiej osoby na królewskim dworze jeszcze nie było.
Nic dziwnego, że prasa zaczęła traktować ją jak gwiazdę popkultury. Ludzie otwierali gazety i szukali informacji o tym "co nasza Diana dziś wymyśliła". Styl, który zapoczątkowała, stał się ogólnie obowiązującą normą. Księżną Walii zaczęły naśladować europejskie "ludowe księżniczki" - pochodzące ze zwykłych rodzin żony następców tronu w Danii, Holandii, Norwegii, czy w ostatnich latach - Hiszpanii. Dianę z czasem uznano nawet za ikonę elegancji, choć początki miała niełatwe - jej pamiętne zdjęcie w przezroczystej spódnicy wywołało burzę jeszcze przed ślubem, potem wielokrotnie krytykowano ją za nietrafione kreacje. Wizerunek Diany stał się nienaganny, gdy zrezygnowała z kwiecistych sukni, bluzek ozdobionych falbankami i bogatej biżuterii na rzecz świetnie skrojonych garniturów, prostych sukni podkreślających figurę i szykownych, wyrafinowanych, ale nie przesadnych kapeluszy. Zaczęła ubierać się u Christiana Lacroiksa, Emanuela Ungaro, Chanel, Gianfranco Ferre, Johna Galliano. Podobno do pracy nad stylem zachęciła ją redakcja brytyjskiego "Vogue'a".

Zmiana wizerunku symbolizowała zmiany w życiu księżnej.

Konflikt z mężem stawał się coraz bardziej oczywisty. Mieli inne temperamenty, nawyki, gust, a nawet poglądy polityczne. Starzejący się następca tronu tęsknił za Camillą, z którą mógłby pić piwo i polować na lisy na szkockich wrzosowiskach. A Diana zabijanie zwierząt uważała za barbarzyństwo, od piwa wolała szampana, a każdą wolną chwilę chciała spędzać na rozmowach o muzyce z Eltonem Johnem czy na dyskusjach o programie pomocy dla afrykańskich dzieci z Nelsonem Mandelą. To był jej świat.

Rozwód był kolejnym tabu...
Reklama

... które Diana złamała. W rodzinie królewskiej Windsorów wciąż pamiętano o królu Edwardzie VIII zmuszonym do abdykacji w 1936 roku za związek z amerykańską rozwódką Wallis Simpson. Królowa Elżbieta II obawiała się, że rozpad związku Diany z Karolem może pokrzyżować jej synowi drogę do tronu. Zwłaszcza że w cieniu za Dianą zawsze była ta trzecia - Camilla. Jednak tego małżeństwa nie można już było uratować. Spontaniczna Diana nie umiała odnaleźć się w związku bez miłości opartym wyłącznie na wspólnocie interesów. Po orzeczeniu rozwodu księżna Walii podróżowała, z pasją działała na rzecz organizacji charytatywnych i kochała... Na plotkach o jej romansach niedyskretni kamerdynerzy i "przyjaciele" zbili fortuny.
Paradoksalnie przez ponad dekadę Diana była najlepszym ambasadorem królowej Elżbiety w jej własnym kraju. Tragiczna śmierć księżnej Walii 31 sierpnia 1997 roku niczego tu nie zmieniła. Lody stopniały i sympatia Brytyjczyków do monarchii wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie. Zrozumiała to królowa Elżbieta II, która mimo oporów zdecydowała się na bezprecedensowy gest i wyprawiła synowej wspaniały pogrzeb. W tamtym dniu Brytyjczycy mieli poczucie niezwykłej wspólnoty. Od pałacu Buckingham, aż po robotnicze dzielnice Birmingham. I tylko "kobieta rotweiler" - jak o Camilli Parker-Bowles powiedziała kiedyś w gniewie Diana - ma dziś gorzkie myśli. Spacerując alejkami parku przy Clarence House - londyńskiej rezydencji księcia Walii, musi zdawać sobie sprawę, że choć zbliża się dzień, w którym założy koronę, to nigdy nie zostanie Królową Serc.

Reklama
Reklama
Reklama