Kobieta Dekady Glamour: Małgorzata Kożuchowska
PAMIĘTAM DOBRZE TEN CZAS 10 LAT TEMU, 9, 8... zaczynałam składać swoje życie od nowa. Bardzo dużo wtedy grałam, intensywnie pracowałam. To zdecydowanie był czas, gdy moje życie zawodowe dominowało nad tym prywatnym. Szukałam harmonii. Byłam idealistką. Nadal nią jestem, ale już nie tak ufną jak kiedyś. 10 lat temu nie byłam przygotowana na złośliwości, manipulacje, wyrachowanie, intrygi.
- glamour
BYŁAM... idealistką. Myślałam, że świat sztuki przesycony jest wyłącznie dobrymi wartościami. Że jest dobry z definicji. Dziś dostrzegam także jego brutalność. Bo w dużej mierze to po prostu biznes. A biznes bywa bezwzględny. Nie ma tu miejsca na sentymenty, człowiek i jego wrażliwość nie są najistotniejsi. W końcu przekonałam się o tym na własnej skórze. Bolało, ale dzięki temu dziś widzę rzeczy takimi, jakimi są. I wiem, jak się bronić.
DZIŚ MOGĘ SIĘ Z TEGO ŚMIAĆ... 10 lat temu na pewno trudniej było mi odrzucać zawodowe propozycje. Wydawało mi się, że z każdą z nich wiąże się jakaś niezwykła szansa. Nie chciałam czegoś przegapić. Musiałam nauczyć się asertywności i tego, że mój czas, zaangażowanie w projekty, uczciwość w pracy – to wszystko jest wartością. Cieszę się, że mimo wielu kuszących propozycji, pozornie ciekawych, intratnych projektów nie dałam się zwieść. Choć oczywiście nie ustrzegłam się błędów. Ale poniosłam ich konsekwencje i te lekcje uważam za odrobione.
DZIŚ JESTEM KOBIETĄ DEKADY GLAMOUR... O swoim zawodzie od początku myślałam jako o sposobie na życie, a nie robienie kariery. Nie chciałam być „gwiazdą jednego sezonu”. Te 10 lat wypełnione było ciężką codzienną pracą, a nie bieganiem po bankietach. Ta nagroda to dowód, że chyba mi się udało. Jestem szczęściarą!
DOCENIAM... popularność. Oczywiście są jej blaski i cienie. Niemniej kiedy widzę, że moja praca jest komuś potrzebna, że są ludzie, dla których jestem inspiracją, jest to dla mnie ważne. Miło jest usłyszeć od przypadkowo spotkanej osoby, że poprawiłam jej humor, wzruszyłam, że czeka na kolejny odcinek serialu, w którym gram, bo to dla niej najlepszy relaks. Proste rzeczy. Aktorzy po to właśnie są.
ZARZUCAJĄ MI CZASEM... Niekiedy słyszę takie głosy: „Gośka, jesteś pracoholiczką!”. Nie jestem. Po prostu lubię swoją pracę. Te minione 10 lat zajęło mi znalezienie równowagi pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym. Dziś mam męża, mam dom, czuję się kochana, a jednocześnie ciągle mam poczucie, że w zawodzie mam jeszcze bardzo dużo do zrobienia i powiedzenia.
NIE MAM SPEKTAKULARNYCH LĘKÓW... ale boję się pychy i tego, co robi z ludźmi. Dzięki moim babciom i mamie starość, dojrzałość zawsze były dla mnie wartością. A jak sobie z tym poradzę? Zapytajcie mnie za kolejnych 10... no, może 20 lat.