Reklama

Na londyńskiej premierze „Titanica 3D” w The Royal Albert Hall najjaśniej błyszczała Kate Winslet. W czarnej sukni z jedwabiu, z rękawami zdobionymi kryształkami Swarovskiego i biżuteryjną klamrą w talii, filmowa Rose prezentowała się jak dama w stylu retro, rodem ze złotych czasów Hollywood. Piętnaście lat temu, gdy kultowy obraz Jamesa Camerona wchodził do kin, była zaledwie dodatkiem do ówczesnego bożyszcza kobiet Leonarda DiCaprio. Pulchna i nieśmiała, wyglądała na oszołomioną sukcesem filmu. Dziś po tamtej dziewczynie nie ma śladu. Jest za to gwiazda, która dumnie kroczy po czerwonym dywanie, trzymając za rękę ukochanego – Neda Abela Smitha. Jakby chciała zademonstrować: „Znów jestem szczęśliwa!”.
Pożar dwóch serc
Uczucie tych dwojga zrodziło się zaledwie rok temu, podczas wakacji na Karaibach, na prywatnej wyspie Necker należącej do Richarda Bransona. Ekscentryczny miliarder i właściciel holdingu Virgin przedstawił Kate swojego siostrzeńca Neda Abela Smitha, który razem z nim pracuje przy projekcie Virgin Galactic (chodzi o plany wycieczkowych lotów w kosmos). Ned na wyspie leczył rany po roz- staniu z żoną, brytyjską arystokratką Elizą Cowdrey, która zostawiła go po dwudziestu miesiącach małżeństwa. Kate zaś przyleciała na Karaiby ze swoimi dziećmi i ówczesnym partnerem, znanym modelem.
Jednak wkrótce wszystko się zmieniło. Serca Kate i Neda zapłonęły wzajemną miłością tak szybko jak rezydencja sir Bransona, w której od pioruna wybuchł pożar. Aktorka, ryzykując życie, wyprowadziła z płonącego budynku sędziwą matkę miliardera. Gdy wdzięczny gospodarz dziękował za to gwieździe, podkreślił, że dla niego jest bohaterką. – Zawsze byłam odważna. Nawet gdy coś mnie przerażało, strach tylko podkręcał mnie do działania. Może dlatego, że tata zawsze powtarzał: „Idź, walcz, zdobywaj. Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, przynajmniej wiesz, że próbowałaś” – wspomina jego słowa Kate. – Kiedy postanowiłam być aktorką, powiedział: „OK, jeśli o tym marzysz”. Woził mnie na castingi. Gdy marudziłam, że nie dostanę roli, bo jestem za brzydka, pocieszał mnie: „Uspokój się, nie po to tu przyszłaś. Musisz zdobyć nowe doświadczenie. Nie ma znaczenia, co z tego wyniknie!”. Postawa: „Nie masz nic do stracenia” towarzyszy mi do tej pory. Aha, i jeszcze jego rada: „Tylko nie staraj się być jak ta dziewczyna za tobą. Bądź sobą!” – mówi Kate. To dlatego pytana: jak bardzo zmieniłaby siebie dla mężczyzny, śmiało odpowiada: – Mój Boże, wcale! Nie umiem wpasować się w cudze wymagania. Na każdej linii. Nie głodzę się, bo kocham jeść, palę papierosy, bo lubię, klnę jak szewc, to mnie odpręża. Tańczę do rytmu własnych bębnów. Kto tego nie akceptuje, musi odejść. Prawdziwa miłość jest wtedy, kiedy nie chcemy zmieniać osoby, którą kochamy. Aby związek przetrwał, musisz być sobą. Inaczej skończysz jak April Wheeler, którą zagrałam w „Drodze do szczęścia”. Ona tak długo traciła kontakt ze swą duszą, że już zaczynała wariować – mówi Kate.
Swoją pierwszą miłość poznała na planie serialu „Dark Season”. Miała szesnaście lat, rudowłosy Stephen Tredre był od niej starszy o lat dwanaście. – Byłam wówczas samotniczką, nienawidziłam rówieśników – wspomina aktorka. – Ze względu na nadwagę ciągle mnie wyśmiewali. Stephen sprawił, że poczułam się wartościową osobą. Ich idylla trwała trzy lata. W 1994 roku, kiedy Kate zaczęła kręcić film „Rozważna i romantyczna”, u Stephena wykryto raka kości. – Spędzałam z nim całe dni w szpitalu, kiedy poddawano go chemoterapii. Ale potem, gdy choroba zaczęła się cofać, rozstaliśmy się – wspomina Kate. – Dlaczego? Już nie pamiętam. Miałam 19 lat! W tym wieku każda przyczyna jest dobra, by zerwać. Kiedy uświadomiłam sobie, że wciąż go kocham, było już za późno – przyznaje. Tredre zmarł na kilka dni przed premierą „Titanica”. Kate nie pojawiła się na premierze melodramatu. Tego dnia uczestniczyła w pożegnaniu ukochanego.
Kilka miesięcy później na planie filmu „W stronę Marrakeszu” poznała Jamesa Threapletona. Ona była już wtedy gwiazdą, a on zaledwie trzecim reżyserem. – Ujął mnie swoją zwyczajnością. Walczyłam wtedy z bólem po śmierci Stephena. I tego właśnie było mi trzeba. Zwyczajnego życia – wspomina. Na początku rozpływała się w wywiadach nad swoim „cudownym niebieskookim chłopcem”. Potem opowiadała, że wszystko „się schrzaniło”. – Dziś wiem, że wtedy zwyczajnie próbowałam sobie wmówić, że chcę być z Jamesem – wspomina Winslet.
Wyszła za niego za mąż jesienią 1998 roku. Dwa lata później po raz pierwszy została matką. – Ciąża? Chciałam wyglądać kwitnąco, czuć się wspaniale. Nic z tych rzeczy. Nie było lśniących włosów, tylko mdłości, spuchnięte kostki i ból w plecach. Czułam się jak piętrowy autobus – żartowała. Kiedy na świecie pojawiła się ich córeczka Mia Honey, zapewniała: „Chociaż raz bywa lepiej, raz gorzej, nasze małżeństwo wciąż jest silne”. Niestety, rok później para była już w separacji. – Niespodzianką stało się dla mnie odkrycie, że chyba nawet lubię być sama – wyznała Kate jakiś czas po rozwodzie. Lecz nie nacieszyła się samotnością zbyt długo. Wkrótce w jej życiu pojawił się reżyser „American Beauty” Sam Mendes. – Poznaliśmy się na jakimś castingu. Wyszłam z niego roztrzęsiona, myśląc: „Co to było?!”. Miałam przeczucie, że spotkałam mężczyznę marzeń, tyle że on w ogóle mnie nie zauważył. Potem wyznał, że poczuł wtedy to samo, co ja, ale ocenił, że nie ma u mnie szans. Winslet i Mendes pobrali się w maju 2003 roku, doczekali się syna, Joe’go Alfiego. Zamieszkali w zabytkowej posiadłości w Gloucestershire w Anglii. Przez siedem lat wydawało się, że są idealną parą. Gdy Kate odbierała Oscara za rolę w filmie „Lektor”, nazwała męża swoją największą inspiracją. Nie wiadomo, co poszło nie tak. Kate na pewno tego nie powie. – Nie chcę, żeby moje dzieci dowiadywały się z gazet, dlaczego mamie i tacie się nie udało – zastrzega. Niektórzy insynuują, że Sam miał romans z Rebeccą Hall (znaną z filmu Woody’ego Allena „Vicky, Cristina, Barcelona”). Inni twierdzą, że małżeństwo nie przetrwało wspólnej pracy nad filmem „Droga do szczęścia”, w której Kate zagrała główną rolę. Aktorka nie ukrywała, że praca z mężem dała się jej we znaki. – Dziękuję, skarbie, że każdego dnia na planie dawałeś mi wycisk i sprawiało ci to przyjemność – powiedziała po premierze.
Była załamana, gdy się zorientowała, że jej małżeństwo to fikcja. Nie sądziła, że znów trzeba będzie zaczynać wszystko od nowa. Długo nie mogła się pozbierać. A potem nieoczekiwanie odnalazła spokój. Z depresji wyciągnął ją przystojny model Louis Dowler, który chodził po wybiegach u Paco Rabanne’a. Zakochał się w Kate po uszy. Znajomym opowiadał, że poznał zjawiskową dziewczynę, o której nie potrafi zapomnieć. Wierzył, że zawsze będą razem. Wydawało się, że i ona przy nim promienieje. Kate jednak nie przeciąga związków, które jej nie satysfakcjonują. – Życie jest za krótkie, by w takich tkwić – przekonuje. Gdy rok temu poznała na Karaibach przystojnego Neda, poszła za głosem serca.
Teraz to mam
– Musisz wiedzieć, kim jesteś i czego pragniesz. Inaczej szukasz szczęścia nie tam, gdzie trzeba – mówi Kate. Nie ukrywa, że sama je znalazła. Kolejny raz. – Z Nedem rozumieją się bez słów. Kate nie czuje się przy nim stłamszona, jak wtedy, gdy była z Mendesem. On często wprawiał ją w zakłopotanie w obecności innych, na przykład wypytywał ją o dzieła Czechowa, dobrze wiedząc, że się w nich specjalnie nie zaczytywała. Przy Nedzie odetchnęła. A i jej dzieci go polubiły. Gdy go poznały, przestały się smucić. Ned ma tak wielkie poczucie humoru, że zalewa nim jak falą całą trójkę – zdradza jej znajoma. Sama zaś Kate zapytana niedawno, czy wciąż jest szczęśliwa, spontanicznie wypaliła: – Jak cholera! Lubię, gdy ktoś się mną zajmuje. Nie chodzi o pierścionki z diamentem i takie tam. Doceniam, jeśli ktoś przygotuje mi ciepłą kąpiel albo zabierze na piwo do pubu. Uwielbiam letnie wypady za miasto na piknik. Teraz mam wszystko.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama