Reklama
Praca w serialu wymaga wczesnego wstawania. Masz rano czas, żeby zrobić makijaż, czy zrywasz się w ostatniej chwili i malujesz w drodze do pracy?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Przyznaję, malowanie się w samochodzie opanowałam do perfekcji. Mam nawet opracowaną trasę do pracy, która temu sprzyja. Polecam paniom skrzyżowanie ulicy Odyńca i al. Niepodległości w Warszawie. Supermiejsce. Przeważnie jest tam taki korek, że jestem w stanie wykonać cały makijaż.

Reklama
Czy zdarza ci się chodzić do salonu piękności?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Jak najbardziej. Staram się robić wszystko, by dobrze się czuć. W moim zawodzie to istotne.

Jakie "sposoby" jeszcze stosujesz, żeby się dobrze czuć?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Kupowanie nowych świecidełek poprawia mi humor. Uważam, że to bardzo kobiece. Lubię to w sobie pielęgnować.

W ogóle jesteś bardzo kobieca. Zamierzasz kiedyś wziąć ślub?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Przyjdzie na to czas. Myślę o rodzinie. Zależy mi, by ją kiedyś założyć. Pomału wszystko układam. Nie mówię, że planuję długofalowo, bo życie zazwyczaj zaskakuje, ale mam dobry etap i prywatnie, i w pracy. Na razie sprawdzam, na co mogę liczyć ze strony innych. Zobaczymy.

Znalazłaś już odpowiedniego partnera?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Muszę jeszcze poczekać. Spotkało mnie w związkach tyle dobrego i złego, że dmucham na zimne i zachowuję ostrożność. Niczego nie można robić szybko i na siłę. Trzeba się dobrze poznać, żeby wiedzieć, że to na pewno ta osoba, z którą powinno się być. W moim przypadku za wcześnie, żeby o tym mówić.

Byłaś kiedyś zazdrosna o któregoś ze swoich mężczyzn?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Byłam, ale doszłam do wniosku, że zazdrość do niczego nie prowadzi. Związek powinien opierać się na wzajemnym zaufaniu. Jeśli go brak, często dochodzi do konfliktów. Ważne jest także to, żeby mówić swojemu partnerowi, co nas boli. Trzeba słuchać i rozmawiać.

A rozumiesz męskie pasje, choćby upodobanie do meczów piłki nożnej?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Długo się domagałam od partnerów, żeby poświęcali czas mnie, a nie swoim pasjom. Teraz wiem, że każdy musi mieć chwilę dla siebie. Natomiast meczu z facetem bym nie obejrzała. Chyba że miałabym w ręku książkę czy laptopa. Nie interesuje mnie piłka przemieszczająca się po ekranie. Średnio to rozumiem. Chodzę za to na żużel.

To już coś!

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Tą pasją zarazili mnie kuzyni. Czasem pojawiam się na meczach Unii Tarnów. Oglądam wyścigi i martwię się, żeby nikt się nie wywrócił. Lubię zapach żużlu i emocje towarzyszące tym zawodom.

Masz jeszcze jakieś męskie zainteresowania?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Całkiem przyjemne jest łowienie ryb. Umiem nawet nawlekać robaki na haczyk.

A gotować?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Owszem, ale ostatnio kupuję same gotowe dania. Moja zamrażarka jest tego pełna. Wszystko przez to, że mam dużo zajęć i tymczasowo traktuję dom jak noclegownię. Choć, gdy ostatnio do niego wróciłam - w sobotę wieczorem, po koncercie - doceniłam to, że mam własne gniazdko. Lubię w tym mieszkaniu wszystko. Zamykam się w nim i nikt mnie nie ogląda. Jestem tylko dla siebie. To bardzo cenne.

W jakim klimacie są urządzone twoje cztery kąty?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Nowoczesnym. Ale jest tam też dużo bibelotów z podróży, z rodzinnego domu, i takich, które są związane z moimi przyjaciółmi. To kolorowe mieszkanie, gdzie mieszają się różne style. Na przykład w łazience stoi piękna lampa z lat 30. Całość jest moją kompozycją.

A jaki był twój dom rodzinny? Jakim byłaś dzieckiem?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Niezbyt grzecznym, trochę rozkapryszonym. Kazałam koleżankom sprzątać zabawki, gdy przychodziły się do mnie bawić. Moja kuzynka do tej pory mi to wypomina! Nie wiem, dlaczego tak było. Rodzice odseparowali mnie trochę od świata. Oczywiście nie aż tak, żebym w ogóle nie widziała problemów, ale miałam sielankowe dzieciństwo. Do pewnego momentu żyłam w krainie krasnali i Świętego Mikołaja. Mama i tata pozwolili mi poznać prawdziwy świat dopiero, gdy byłam w zerówce. Jestem im za to wdzięczna.

Zostawiłaś sobie na pamiątkę zabawki z tamtych czasów?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Cały strych w naszym rodzinnym domu jest ich pełen. Są tam lalki, książki, ubranka, a nawet ozdoby na choinkę sprzed lat. Gdy przyjeżdżam do rodziców, często oglądamy z mamą te skarby. Wracają wtedy wspomnienia. Będę miała co pokazywać moim dzieciom.

Kiedy to nastąpi?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Dobiegam trzydziestki, więc liczę na to, że niedługo. Panuje przeświadczenie, że kariery aktorskiej nie da się pogodzić z macierzyństwem, mimo to jestem przekonana, że można. W życiu powinno pojawić się dziecko, bo to uskrzydla. Marzę o nim. Nie boję się macierzyństwa, bo na pewno będę mogła liczyć na pomoc rodziców. Mam nadzieję, że na partnera też.

Jesteś ogromnie związana z rodzicami. Bardziej przypominasz mamę czy tatę?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Po mamie odziedziczyłam kolor oczu i głos, a po tacie - charakter. Obydwoje lubimy ryzykować. Poza tym wszystko wokół siebie rozrzucam. To też chyba po nim. Potrafię także po kilka razy wracać do domu, bo ciągle czegoś zapominam. Mama się śmieje, że jestem córeczką tatusia. Ale tak naprawdę oboje są moimi przyjaciółmi. W każdej chwili mogę do nich zadzwonić. Oby byli wiecznie!

Czego cię nauczyli?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Szacunku do ludzi i tego, by ich pochopnie nie oceniać, ale raczej każdego starać się zrozumieć. I że trzeba z siebie dawać dużo miłości i uśmiechu, bo to wraca. Mówili też, bym starała się nie przejmować potknięciami, bo i tak nasza rodzinna karawana pójdzie dalej.

Warto stosować te rady?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Gdy wchodziłam w dorosłość, trochę zawiodłam się na ludziach. Zobaczyłam, że sporo z nich wcale nie jest skorych do pomagania innym. Były osoby, które bardzo źle na mnie działały. Rodzice tłumaczyli mi wtedy, że ja nie muszę taka być. Mieli rację. Teraz mam sprawdzone grono przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć.

To przyjaciele z dzieciństwa?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Raczej ludzie związani z dorosłym życiem. Dwie świetne koleżanki mam w Krakowie, a pozostałe w Warszawie. Mam też grupę znajomych w siłowni, czyli "sexy girls". Trener ustawił mnie i przyjaciółce identyczne ćwiczenia, żebyśmy mogły swobodnie plotkować. Prawdziwymi przyjaciółkami są też moja siostra Karolina i kuzynka Agnieszka.

Jaka jest twoja siostra?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: Spokojna i bardziej odważna ode mnie. Podziwiam ją za niektóre posunięcia w życiu.

Byłaś zazdrosna, gdy pojawiła się na świecie?

KATARZYNA ZIELIŃSKA: To była upragniona siostrzyczka, o którą długo prosiłam rodziców. Na początku bywało różnie. Wiadomo, gdy jest się dzieckiem, sześć lat różnicy to dość dużo. Ale teraz Karolina jest moją najwierniejszą fanką i przyjaciółką. Ogląda wszystkie programy z moim udziałem. Od trzech miesięcy mieszka w USA, gdzie nie odbiera wszystkich polskich kanałów telewizyjnych, weszła więc w układ z wypożyczalnią kaset wideo, która sprowadza jej nagrania z tygodniowym opóźnieniem. Ma na kasetach "Barwy szczęścia" i "Jak oni śpiewają".

Reklama

Katarzyna Zielińska

Urodziła się w Limanowej. Przed 5 laty skończyła studia aktorskie w Krakowie. Wielokrotnie nagradzana jako piosenkarka (śpiewa m.in. pieśni żydowskie). Uczestniczka programu "Jak oni śpiewają" w Polsacie. Gra jedną z głównych ról w serialu "Barwy szczęścia" TVP2.

Reklama
Reklama
Reklama