Katarzyna Heman: "Marzę, by być gwiazdą kina niemego"
Jestem: czytelna, prosta. Nie jestem: typem aktorki, którą podziwia się z daleka. Z Katarzyną Herman rozmawiała
- Dagmara Wirpszo, glamour
Podobno to kobiety częściej widzą w tobie seksapil i wyznają miłość.
KATARZYNA HERMAN: Może dlatego, że są odważniejsze?
Czy to powód do radości?
KATARZYNA HERMAN: Niekoniecznie... Hmm, nie tylko. Ale błagam, nie ciągnij mnie za język. Nie podam żadnych nazwisk. Wczoraj suflerka w teatrze powiedziała, że mnie kocha, ale myślę, że chciała rozładować napięcie przedpremierowe. Tak czy siak, facetom gorzej wychodzą takie wyznania. A jak już, to potem trzeba z nimi iść do kina. A ja lubię sama i jestem pewna, że z kobietą żyłoby mi się łatwiej. Że to mógłby być naprawdę trwały związek (śmiech). Zresztą to, że czytelniczki Glamour wybrały mnie na Kobietę Roku, traktuję jak zbiorowe wyznanie miłości. Bardzo miłe...
Co dla ciebie znaczy być Kobietą Glamour?
KATARZYNA HERMAN: Magnetyzować. Roztaczać aurę. Czarować – brzmi jak czarna magia.
Jak czarujesz?
KATARZYNA HERMAN: Nie wiem. Kieruję się instynktem, choć to teraz głupie słowo. Jestem trochę zwierzęca. Wyczuwam rzeczy, zanim je zrozumiem. Proszę o inny zestaw pytań.
Opowiadasz dowcipy? Umiesz rozbawić towarzystwo?
KATARZYNA HERMAN: Spaliłabym się ze wstydu. Ale łatwo mnie rozśmieszyć. Prawdę mówiąc, gdybym nie była Katarzyną Herman i patrzyła na nią z boku, denerwowałaby mnie. Sprawia wrażenie wyniosłej, chyba zadziera nosa, za mocno gestykuluje, za głośno się śmieje, chaotyczna. Co oni w niej widzą? Może chodzi o to, że ma naturalne paznokcie? Ja w każdym razie wolę kobiety, które są spokojne i harmonijne.
Do tej pory same negatywy. A gdzie miłość do siebie? Co w sobie lubisz?
KATARZYNA HERMAN: Staram się nie fałszować. Nie udaję nikogo. Jestem czytelna i prosta. Patrzę w oczy i mówię prawdę. Co jeszcze...? Nie jestem kapryśna, nie rozumiem takiego zachowania. Mam parę sprzeczności, to chyba nic złego? Nie jestem typem aktorki, którą się podziwia z daleka. Nie onieśmielam – tak myślę. Staram się być wesoła.
A co cię w samej sobie uwiera?
KATARZYNA HERMAN: Jestem niecierpliwa i czasem łatwo mnie rozczarować. Ale może to nie jest najgorsze, bo wielka cierpliwość unicestwia energię i namiętność. No dobrze, przyznam się, choć tego w sobie nie cierpię - nie mam refleksu. W biegach na 100 metrów albo miałam falstarty, albo zostawałam na mecie. Czepiam się drobiazgów. Nie piję wina w kieliszku do wody, nie mówię do nikogo na ty, jak go nie znam. W sumie mam dość wredny charakter.
No właśnie, powiedziałaś, że masz naturę despoty, bo urodziłaś się tego samego dnia co Fidel Castro. Ale on akurat oddał władzę. A ty?
KATARZYNA HERMAN: Tego samego dnia, ale pięćdziesiąt lat później! Oj, nie. Lubię pracować z ludźmi o silnym charakterze - wtedy się podporządkowuję. W przeciwnym razie staję się trochę zbuntowana. Muszę się mocno gryźć w język, gdy w czasie prób teatralnych chcę na przykład ustawiać lampy albo reżyserować kolegów. Czuję się odpowiedzialna za całość. Można oszaleć. Za to w domu lubię być łagodną gejszą.
Jakie miałabyś marzenia do złotej rybki?
KATARZYNA HERMAN: Chciałabym być mądrzejsza.
To jedno. Masz jeszcze dwa.
KATARZYNA HERMAN: Chciałabym mieć jeszcze drugie dziecko. I trzecie. I czwarte... Chyba już wyczerpałam limit?
W serialu o swoim życiu wcieliłabyś się najchętniej w rolę żony, matki czy aktorki?
KATARZYNA HERMAN: Nie żony, matki też nie. Słodkie słowa, ale nigdy o sobie nie pomyślałam "mama Herman" - brrr... Błąd obsadowy. To do mnie nie pasuje. Może kobiety? Czasami dziewczyny?
Pominęłaś kategorię aktorka.
KATARZYNA HERMAN: Podejrzewam, że byłam nią już w beciku. Jak my wszyscy. Jesteśmy aktorami. Udajemy. Robimy miny. Potem niektórzy poważnieją. Ja nie. Jako dziecko bawiłam się w teatr, a nie w dom czy sklep. Mam sporą rodzinę, więc grałam przy pełnej widowni.
Jak walczyłaś o przestrzeń, mając sześć sióstr?
KATARZYNA HERMAN: Zamykałam się w sobie. Zostało mi do dziś. Bywam autystyczna. To się czasem przydaje na planie, gdy w dużym gwarze robię sobie sjestę. Tyle kobiet pod jednym dachem. Wyobrażasz sobie, jaki to harmider?
Tata z wami nie oszalał?
KATARZYNA HERMAN: Oszalał, oszalał. Myślę, że to jego metoda na życie: nie traktować świata poważnie. On jest jak bohater z Hrabala, jak stryj Pepin, lekkoduch, birbant z dużą skłonnością do przesady i szalonymi pomysłami. Pamiętam, jak na gwiazdkę kupił dla nas wszystkich misie wielkości dorosłego człowieka i podjechał pod dom samochodem. Gdy wyjrzałam przez okno, obraz był jak z horroru - on, i na wszystkich miejscach wokół olbrzymie niedźwiedzie. Marzyłam o normalnym tacie w garniturze, z teczką. A on na wywiadówkę przyszedł w kowbojkach. Taki obciach!
Odziedziczyłaś po nim szaleństwo?
KATARZYNA HERMAN: W pracy na pewno. Dostaję gorączki, oczy mi błyszczą. Odbierają mnie jako osobę niezrównoważoną - jestem pewna. Nie dbam o to. Szybko wchodzę w rolę, to dla mnie naturalne. To trochę jak u cukiernika, który potrafi piec różne ciasta, nie zastanawiając się nad zmianą przepisu. Mogę sobie pozwolić na przeżywanie namiętności i emocji nie do pomyślenia. Jeśli nie mogłabym ich wyrazić, pożarłyby mnie albo udusiły. Uwalanianie się od nich jest mi niezbędne do życia. Uwielbiam, gdy atmosfera na planie robi się gorąca. Lubię napięcie przed premierą. Gdy pracuję, zawsze ściągam na siebie niebezpieczeństwo. Nie mogę się bez tego obejść.
Prywatnie też?
KATARZYNA HERMAN: Boże, nie. W życiu nie trzeba cierpieć, żeby być szczęśliwym. Jestem coraz bardziej tolerancyjna. Unikam sytuacji, w których się denerwuję.
Od lat jesteś związana z księgarzem i wydawcą, właścicielem "Czułego Barbarzyńcy" i "Bambini Di Praga". Prowadzicie dom otwarty?
KATARZYNA HERMAN: Towarzysko wyżywamy się w pracy. Emeryci. Nudziarstwo. Nic się nie dzieje. Nawet papierosów nie palimy.
I tak już pozostanie?
KATARZYNA HERMAN: W tę nudę nie wierzę. Poważnie, dużo pracujemy. Mamy mnóstwo planów. Właśnie otworzyliśmy "Bambini di Praga", dużą księgarnię połączoną z knajpą, przytuloną do kina, gdzie można napić się wina. To absorbujące. A ja zamierzam się z panem Tomaszem Brzozowskim zestarzeć. Muszę go ochronić i dbać o równowagę. Czasem wywieźć na jakieś wczasy.
Czego się boisz?
KATARZYNA HERMAN: Myszy. Zdrady. Ale tego boją się wszyscy. Rozleniwienia, bo teraz, gdy życie uśmiecha się do mnie - łatwo zgnuśnieć. Nie ufam zbyt spokojnej wodzie, zbyt sympatycznym ludziom. Robię się podejrzliwa. Wywiadu z tobą też się bałam. Idąc tutaj, powtarzałam sobie: spróbuj przynajmniej budować krótkie zdania. Najchętniej byłabym aktorką w epoce, w której nie byłoby mediów i gwiazdy nie musiałyby udzielać wywiadów. Ich skromna obecność wystarczałaby. Czy możesz sobie przypomnieć jakiś wywiad z Gretą Garbo? Bardzo bym chciała zostać gwiazdą kina niemego. Moje ulubione sceny to te, w których nie mówię nic.
Sylwetka gwiazdy : Katarzyna Herman