Kasia Tusk dogadała się z Zara Home w sprawie skradzionego zdjęcia. Zaskakująco pozytywny finał!
"Najważniejsze jest to, że finał tej całej "afery" ze świątecznym wystrojem jest taki, że ktoś będzie miał chociaż ciut fajniejsze Boże Narodzenie" - napisała na swoim Instagramie Kasia Tusk, opisując jak doszło do zakończenia sprawy ze skradzionym zdjęciem przez sieć sklepów Zara Home.
Kasia Tusk dogadała się z Zara Home w sprawie "pożyczonego" zdjęcia
Wszystko wskazuje na to, że jest finał sprawy "pożyczonego" zdjęcia od Kasi Tusk przez sieć sklepów Zara Home. W ubiegłym tygodniu w Internecie zawrzało po tym, jak znana sieciówka mówiąc wprost ukradła zdjęcie z bloga Kasi Tusk do świątecznej sesji zdjęciowej. Fotografia została przerobiona i wykorzystana jako tło do prezentacji poszewek na poduszki. Kasia Tusk na swoim Instagramie nie kryła zdziwienia. Jak zakończyła się ta sprawa?
Blogerka w swoim ostatnim wpisie w mediach społecznościowych opisała finał akcji z jej zdjęciem.
"Domyślam się, że w dzisiejszej rzeczywistości każda z Was ma ważniejsze sprawy na głowie niż poduszki ze świątecznym haftem, ale choćby ze względu na liczbę Waszych komentarzy i setki wiadomości, powinnam chyba przedstawić Wam dalszy ciąg tej historii. Następnego dnia po opublikowaniu ostatniego postu miałam sporo spraw na głowie, a że nie jestem typem pieniacza (chyba), to nie zerwałam się z łóżka skoro świt, aby pisać pozew. Nie byłam zresztą zachwycona perspektywą długiej sądowej batalii o jedno zdjęcie okna. Niestety parę razy miałam już okazję przekonać się, że uczestnictwo w rozprawach nie należy do przyjemności (pozdrawiam tabloidy)" – tak zaczęła swój wpis na Instaramie Kasia Tusk.
Blogerka poinformowała, że będąc na zakupach z córeczką i psem otrzymała telefon od przedstawiciela sieciówki.
Nie planowałam wcześniej tej rozmowy, a właściwie w ogóle nie spodziewałam się, że taki gigant odezwie się do mnie jako pierwszy, ale wiedziałam, że czego bym nie usłyszała, nie powinnam całej tej sprawy zlekceważyć. Mam oczywiście tę komfortową sytuację, że zdjęcia nie są moim jedynym źródłem dochodu, ale skoro już wywołałam tę burzę, to chociażby ze względu na innych autorów powinnam spróbować postawić na swoim. Powiedziałam więc, że dziękuję za telefon i zastanowię się, jak można by naprawić tę sytuację – opisała przebieg rozmowy Kasia Tusk.
Skradzione zdjęcie Kasi Tusk wykorzystane w szczytnym celu
"Razem z prawnikami obiektywnie podeszliśmy do tematu. Ustaliliśmy jakiej kwoty mogłabym się domagać w razie procesu, przyjęliśmy optymistyczny wariant, że go wygrywam i z takim założeniem oddzwoniłam do Zary, proponując, aby sfinansowali pomoc tej wartości dla dwóch chorych dziewczynek. Nie byłam pewna reakcji moich rozmówców, bo wiem z własnego doświadczenia, że bez formalnego pozwu trudno skłonić jakąkolwiek firmę do do zadośćuczynienia (i pewnie parę prawniczek obserwujących mój profil to potwierdzi" – czytamy dalej.
Finalnie Zara Home przystała na propozycję blogerki i zgodziła się wspomóc szczytny cel w ramach zadośćuczynienia. Pieniądze za naruszenie praw autorskich trafią do chorych dzieci. Przypomnijmy, że właśnie taki pomysł podsunęła Kasie jedna z Internautek.
Po kilku minutach wpatrywania się w telefon z mocno zaciśniętymi kciukami dostałam odpowiedź. Przedstawiciel Zary podziękował mi za takie podejście i dodał, że są gotowi zaokrąglić zaproponowaną kwotę. Zostałam poproszona o jej nie ujawnianie i przystałam na ten warunek. Mogę Was tylko zapewnić, że było to raczej jedno z droższych zdjęć okien. Wybaczcie mi tę dyskrecję, niektóre z Was może uznają, że byłam za miękka, bo z moich ust również padło słowo dziękuję, ale dla mnie najważniejsze jest to, że finał tej całej afery ze świątecznym wystrojem jest taki, że ktoś będzie miał chociaż ciut fajniejsze Boże Narodzenie – podsumowała Kasia Tusk.
Czy ktos jeszcze chce "pożyczyć" zdjęcie? - zażartowała na koniec Kasia Tusk zadowolona z finału całej sprawy.
No i wszystko można, jak widać, załatwić z klasą! Brawo i szacun dla obu stron – piszą w komentarzach Internauci.