KAROLINA FERENSTEIN I PIOTR KRAŚKO Ukryte pragnienia
Mazurskie letnie łąki, rzeka Krutynia i galopujące konie. To ich świat.
Tutaj są najszczęśliwsi. Za dwa miesiące urodzi się ich drugi syn.
Dadzą mu na imię Aleksander. Ostatnie lato przed narodzinami
dziecka spędzają na Mazurach. Tylko ,,Gala” była z nimi
w ukochanych przez nich miejscach.
- GALA 33-34/09||
GALA: Znajomi uważają Was za idealną parę. To znaczy, że nigdy się nie kłócicie?
PIOTR KRAŚKO: Jeśli już się kłócimy, to o pracę. Zaczęło się od tego, że Karolina była moją trenerką, gdy uczyłem się jeździć konno. Ja chciałem szybko zacząć startować w zawodach, a ona jest perfekcjonistką. Uważa, że jeśli już ktoś ma jeździć, ma to robić porządnie, a nie byle jak, licząc, że koń za niego wszystko wykona. Gdy coś mi nie wychodziło, to złościła się. Sądziła, że na pewno tylko udaję, że czegoś nie umiem, bo chcę jej zrobić na złość.
KAROLINA FERENSTEIN: Gdy znajomi na nas patrzyli, myśleli, że każdy kolejny wspólny trening będzie ostatnim. Tak się kłóciliśmy podczas jazd.
GALA: Praca Piotra też budzi emocje?
KAROLINA FERENSTEIN: Może nie ona sama, ale to, czym się zajmował po jej skończeniu. Zwłaszcza w Ameryce. W pracy Piotr jest powściągliwy w okazywaniu emocji, ale w domu zdarza się, że łatwo wpada w zachwyt. Zawsze mi się przez to wydawało, że jest trochę naiwny, przekonując mnie na przykład, że amerykańscy politycy kłócą się o wielkie idee, a nie o swoje interesy. Kiedy wrócił z pierwszego wiecu Obamy, a było to ponad rok przed wyborami, stwierdził, że ten człowiek to objawienie, nowy rozdział w dziejach polityki i że na pewno zostanie prezydentem.
PIOTR KRAŚKO: Karolina przeczytała wtedy jego autobiografię szybciej niż ja. Z tamtego czasu pamiętam bardzo dobrze jeszcze jedno. Poziom dyskusji politycznej. Dla mnie to była po prostu porażająca odmiana w porównaniu z kłótniami w naszym Sejmie. Oczywiście, że oni w USA też potrafi ą być tak samo wobec siebie bezwzględni, zachłanni na władzę i pieniądze, ale jak inny jest styl. A to on świadczy o ludziach. W Stanach można być ironicznym wobec przeciwnika, można nawet ośmieszyć go, wytykając mu kardynalne błędy. Ale nikt nie będzie tam nikomu zarzucał, że nie jest patriotą albo że jest chamem czy warchołem. Dowód? Pięć minut po tym, jak McCain przegrał wybory, powiedział o Obamie: „To jest teraz mój prezydent”. Obywatele każdego kraju zasługują czasem na chwilę wielkości swoich polityków.
KAROLINA FERENSTEIN: No i widzisz, Maćku. I ja mam tak w domu cały czas...
GALA: Spieracie się o to, co się dzieje w Polsce?
KAROLINA FERENSTEIN: Chyba nie... Tu jesteśmy bardziej zgodni. Zdarzało się, że w lokalnych newsach byłam szybsza od Piotra. Strasznie mnie to cieszyło, kiedy dowiadywał się ode mnie o czymś ważnym. Pamiętam, kiedy był akurat na jakimś wyjeździe – daleko od radia i telewizora – to ja wysłałam mu SMS-a, że w Afganistanie zaczęła się wojna.
PIOTR KRAŚKO: A inny SMS od Karoliny był potem tytułem mojej książki o Watykanie – „Kiedy świat się zatrzymał”. Gdy odchodził Jan Paweł II, byłem cały czas w Rzymie i nie mogłem śledzić wszystkiego, co działo się wtedy w Polsce. Akurat tamtej nocy, o godz. 21.37, Karolina szła ulicą, gdy nagle do wszystkich dotarła „ta wiadomość”.
KAROLINA FERENSTEIN: Dziś to może trudno wytłumaczyć, ale ludzie wtedy jakby zamarli, wszyscy wokoło zatrzymali się. Cała stolica stanęła.
PIOTR KRAŚKO: A jej SMS był taki: „Jestem w Warszawie na ulicy, świat się zatrzymał”. Wydawało mi się, że trudno to było krócej i lepiej opisać.
GALA: Wchodzicie do swoich światów?
KAROLINA FERENSTEIN: Piotr nie lubi się dzielić tym swoim. Zdecydowanie. To raczej ja mu opowiadam o własnych problemach. On twierdzi, że narzekanie przy kobiecie jest żenujące.
PIOTR KRAŚKO: Poza tym praca w programach informacyjnych jest dosyć intensywna. W redakcji musisz być przed godz. 9 rano, a wychodzisz z niej po 20. Po 11 godzinach wrócić do domu i jeszcze rozmawiać o pracy? To już byłaby przesada. Choć oczywiście nasi politycy mają talent do zrobienia czegoś tak powalającego, że nie sposób o tym nie mówić nawet przy kolacji. Ale staram się powstrzymywać. Gałkowo i w ogóle Mazury mają wielką zaletę. Stąd widać, że to, co rozpala emocje nas, dziennikarzy, ma się czasem nijak do tego, czym naprawdę żyją ludzie w kraju.
GALA: Nie bez powodu mówi się , że Polska zaczyna się 40 kilometrów za Warszawą.
PIOTR KRAŚKO: I w dużej mierze to prawda. Wizyta w „spożywczaku” na Mazurach, gdzie bezrobocie jest może najwyższe w Polsce, to całkiem niezły barometr społecznych nastrojów. Wielka afera, która rozgrywa się w stolicy, tu może mało kogo interesować. Wiele z tych awantur jest wyjątkowo szkodliwych, bo odwracają uwagę od tego, co naprawdę dla ludzi jest ważne. Zresztą obejrzyj się na ulicę za twoimi plecami. Gałkowo jest pierwszą wsią na Mazurach, gdzie zrobiono progi zwalniające dla samochodów. W wielu innych miejscach bardzo trudno uzyskać zgodę na taką inwestycję, to wymaga załatwienia masy formalności. Tymczasem często się zdarza, że w jakiejś wsi samochód jedzie za szybko i wpada w grupę dzieci. Kiedy patrzy się na te progi z Warszawy, to wydają się drobiazgiem. Ale właśnie takimi sprawami żyją tu ludzie.
GALA: Oglądasz męża w ,,Wiadomościach”?
K.F.: Oczywiście. Z Kostkiem, który uwielbia patrzeć na tatę. Biegnie do telewizora, kiedy go zobaczy.
GALA: Krytykujesz Piotra za to, co mówi albo jak wygląda?
KAROLINA FERENSTEIN: Różnie. Ale to jest normalne. Wymieniamy uwagi.
PIOTR KRAŚKO: Uważam, że w swoich sądach rodzina jest szczera tylko wtedy, gdy krytykuje, bo to oznacza, że rzeczywiście coś było nie tak. Kiedy najbliżsi mówią ci, że było dobrze, to lepiej nie zwracać na to uwagi. Bo oni z zasady rzadko kiedy są krytyczni. Jak Malina jedzie na parkur (plac do konnej jazdy z przeszkodami – przyp. red.), to mnie się zawsze wydaje, że robi to rewelacyjnie.
GALA: Za to miedzy innymi kobiety Cię uwielbiają. Sprawdziłem to, więc się nie wypieraj. Karolina, wiedziałaś o tym?
KAROLINA FERENSTEIN: On jest szarmancki dla wszystkich swoich koleżanek. Jak z nimi uroczo rozmawia przez telefon! Ja na to patrzę raczej z pobłażaniem: ,,No dobrze, skoro taki jest, to jest”. Jeśli ma się do siebie zaufanie, to dlaczego nie? Dlaczego sobie zabierać takie rzeczy. Nie widzę w tym nic złego. Ja na przykład jestem potworną bałaganiarą. A on to znosi i nawet po mnie sprząta.
GALA: Powiedziałaś, że po urodzeniu drugiego syna chcesz jak najszybciej wrócić do sportu i jechać na zawody.
KAROLINA FERENSTEIN: Przestałam teraz startować, bo zawsze może zdarzyć się coś nieprzewidywalnego, to przecież bardzo urazowy sport. Na samym początku ciąży startowałam jeszcze w Warszawie w Finale Eliminacji do Pucharu Świata i dwa razy byłam druga. Mój koń Paradox chyba jako pierwszy wyczuł, że jestem w odmiennym stanie. Pierwszy raz od wielu lat był na tych zawodach wyjątkowo spokojny, a zazwyczaj denerwował się, wspinał i rozrabiał przed każdym kolejnym startem.
Gala: Brakuje Ci skoków.
KAROLINA FERENSTEIN: Na pewno. Ale w tym czasie, kiedy nie jeździłam, zajęłam się drugą stroną jeździectwa, na którą wcześniej nie miałam wystarczająco dużo czasu i siły, po ośmiu godzinach treningów dziennie. Od wielu już lat organizujemy u nas zawody Gałkowo Cup. A w tym roku były chyba wyjątkowo udane. To dla mnie wielka radość. Przyjechała masa jeźdźców i 170 koni, udało się pobić rekord Polski w skoku na wysokość, odbyły się pokazy mody jeździeckiej, a wszystko to przyciągnęło kilka tysięcy widzów. Jeśli któryś z nich po tym, co zobaczył, chciałby spróbować jazdy konnej – to nic bardziej by mnie nie ucieszyło. Niewiele jest krajów, które mają tak wspaniałą tradycję jeździecką jak Polska. Warto i trzeba jej bronić.
GALA : Koń znaczy dla Ciebie emocje. A macierzyństwo?
KAROLINA FERENSTEIN: Na pewne rzeczy warto poczekać. Wtedy się je bardziej docenia. Macierzyństwo ma też wielką zaletę – nauczyło mnie cierpliwości, a to przydaje się w sporcie. Ale brakuje mi tej adrenaliny, kiedy jest się na krawędzi. Emocje w jeździectwie są tym silniejsze, że nie wszystko zależne jest od człowieka. Jest się w parze. Trzeba współgrać ze zwierzęciem. Między jeźdźcem a koniem musi panować bardzo wyjątkowe porozumienie. Inaczej nie ma mowy o żadnym sukcesie.
GALA: Dom, stajnia, sto koni i hektary pastwisk. Gałkowo to wielka firma. Wspólnie nią zarządzacie?
PIOTR KRAŚKO: Nie ma sensu, żebym zabierał głos w poważnych rozmowach na temat hodowli, skoro nie mam o tym pojęcia. To jest strasznie skomplikowane. Tylko komuś, kto obserwuje z daleka, może się wydawać, że wystarczy wprowadzić konie do stajni i je nakarmić. Żeby to naprawdę działało, potrzebna jest wiedza, którą zdobywa się latami.
KAROLINA FERENSTEIN: Praca tutaj nie trwa do godz. 20. Wieczorem nie zamykamy drzwi stajni i nie idziemy do domu. Tu w każdej chwili może się coś wydarzyć. Jeden koń zachoruje, inny właśnie się rodzi, a gdzieś jeszcze trzeba naprawić ogrodzenie.
GALA: Nadrobiliście już to, co straciliście, kiedy Piotr był w USA a ty tutaj?
PIOTR KRAŚKO: Nadrobił za nas Konstanty. Teraz jest relacja rodziców, a nie jak wtedy – matki i dziecka, a oddzielnie ojca i dziecka. Chyba nic bardziej nie łączy ludzi niż dzieci.
KAROLINA FERENSTEIN: Patrząc na dziecko, z jeszcze większą miłością spoglądasz na osobę, dzięki której je masz.
GALA: Dlaczego chcieliście mieć drugie dziecko?
PIOTR KRAŚKO: Oboje jesteśmy jedynakami i chyba zawsze żałowaliśmy, że nie mamy rodzeństwa. Nie mogliśmy tego zrobić naszemu synowi. Zresztą niemal wszyscy nasi znajomi mają teraz kilkoro dzieci. Dwoje to minimum, a wielu ma nawet czworo. To mi się też podobało w Stanach. Oni uwielbiają duże rodziny. Te ich samochody z jakiegoś powodu w końcu są takie wielkie.
KAROLINA FERENSTEIN: Ja lubię, jak w domu jest gwar i pełno ludzi.
GALA: Co się może zmienić po urodzeniu Aleksandra?
KAROLINA FERENSTEIN: To wiedzą wszyscy, którzy już mają dzieci. Ale poza dość oczywistym brakiem snu na początku, martwimy się, jak Kostek zareaguje na brata. Pewnie wszyscy rodzice mają takie zmartwienia, kiedy rodzą się kolejne dzieci. Co zrobić, żeby te starsze nie pomyślały, że są teraz mniej ważne, bo więcej czasu i uwagi poświęca się tym młodszym?
GALA: To będzie kryzysowe dziecko.
PIOTR KRAŚKO: No, mam jednak nadzieję, że – zgodnie z deklaracjami ministra finansów – Polska znosi kryzys lepiej niż wszyscy dookoła, a późną jesienią, kiedy urodzi się Aleksander, kryzys będzie już za nami. Prawie.
GALA: Wzięliście ślub, urodził się Kostek, a w drodze drugi syn. Dojrzeliście?
PIOTR KRAŚKO: Dziecko zmieniło całkowicie nasze relacje. Absolutnie na lepsze. Prawdziwą rodziną staliśmy się, od kiedy Konstanty jest na świecie. Zostałem ojcem, gdy miałem 36 lat. Ciężko jest mi powiedzieć, czy żałuję, że tak późno. Chyba jednak lepiej, że teraz, a nie wcześniej. Nie należę do mężczyzn, którzy byliby fantastycznymi ojcami, mając 20 lat.
GALA: Partnerski czy klasyczny. Jaki jest wasz związek?
PIOTR KRAŚKO: Jesteśmy nietypowi. U nas wszystko jest bardziej skomplikowane, bo wciąż mieszkamy pomiędzy Warszawą a Mazurami. Spędzamy wspólnie zazwyczaj sześć dni w tygodniu, a jeden dzień jednak osobno i wtedy tęsknimy za sobą. Nawet to lubię.
KAROLINA FERENSTEIN: Myślę, że to jest zdrowe. Dajemy sobie przestrzeń, która każdemu jest potrzebna. Chociaż jak tylko wyjeżdżam z Warszawy do Gałkowa, zaraz odbieram telefon od Piotra i muszę mu referować, co się z nami – mną i Kostkiem – działo w ciągu ostatnich piętnastu minut. Na udany związek nie ma recepty. Każdy musi wypracować swój własny model, w którym dobrze się czuje.
GALA: Zazdrość?
KAROLINA FERENSTEIN: Jak można być zazdrosnym o kobietę w ciąży? (śmiech)
PIOTR KRAŚKO: Uważam, że nie da się kogoś naprawdę kochać i nie być o niego zazdrosnym. Może dla zasady powinno się czasem robić sobie takie małe sceny zazdrości? Myślę, że kobiety, o które mężczyźni nie są chociaż trochę zazdrośni, czują, że coś jest nie tak.
GALA: Słyszałem, że Karolina ma lepszy kontakt z Twoją mamą niż Ty sam.
PIOTR KRAŚKO: Gdy ja mam coś do załatwienia z mamą, to proszę o pomoc Malinę. Z kolei, kiedy Malina kłóci się ze swoją mamą, to ja zawsze bronię teściowej.
KAROLINA FERENSTEIN: Jak jest domowa awantura, to moja mama staje po stronie Piotra.
GALA: Kto lepiej tańczy?
PIOTR KRAŚKO: Malina.
GALA: A kto prosi do tańca?
KAROLINA FERENSTEIN: Obawiam się, że ja. Choć mam wrażenie, że gdyby on miał wybór – tańczyć, nie tańczyć – to wolałby pograć w koszykówkę.
Za pomoc w realizacji sesji dziękujemy hotelowi Gołębiewski w Mikołajkach, www.golebiewski.pl