Reklama

Kolega zaprosił mnie do Poznania, mieliśmy odwiedzić jedną z restauracji jego znajomych. Tymczasem on wywiózł mnie za miasto, na lotnisko aeroklubu. Powitał mnie tam sam mistrz akrobacji lotniczej Wojciech Krupa. Zaprosił mnie do samolotu Extra 330. Dla niewtajemniczonych: coś jak bolid Formuły 1.
Wsiadłem do maleńkiej kabiny i przeniosłem się w odmienne stany świadomości. Pilot mnie nie oszczędzał, kręcił beczki, spirale, nurkował, zupełnie nie przejmował się grawitacją. To było ekstremalne przeżycie z odruchem wymiotnym w tle (dzielnie opanowanym!). Po piętnastu minutach podniebnego baletu wysiadłem na miękkich nogach. Szczęśliwy! Bo kocham adrenalinę. Taki prezent dostałem na 35. urodziny.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama