Reklama

Gdy w ubiegłym miesiącu muzyk wystąpił w roli symbolu seksu w piśmie The Rolling Stone, artykuł o nim zatytułowano „Sprośny umysł i samotne serce”. W wywiadzie Mayer oscylował między pozą wzgardzonego romantyka, a niesmacznego lowelasa. Dzięki Playboy’owi nie mamy wątpliwości: to gbur i prostak!

Reklama

Gdyby Jennifer Aniston zrealizowała swoje plany małżeńskie i marzenia o dziecku z Johnem Meyerem, jej życie wyglądałoby zapewne podobnie, jak żony Hanka Moddy’ego ((David Duchovny) w serialu „Californication”. „Rozstaliśmy się, bo nie chciałem spędzić z nią reszty życia. Choć Jen to fantastyczna osoba, nie jesteśmy sobie przeznaczeni,” wyznawał w styczniu Meyer.

W związku z tym postanowił zaktualizować swoje plany względem płci przeciwnej. „Teraz powinienem uprawiać seks z innymi dziewczynami.” W najnowszym wywiadzie ten anty-dżentelmen posuwa się jeszcze dalej, rozsiewając plotki na temat swoich byłych partnerek. Najwyraźniej żałując romantycznych porywów z Jennifer Love Hewitt, Rhoną Mitrą, czy Cameron Diaz, John Mayer dał się ponieść emocjom, gdy na jego drodze w 2006 roku stanęła Jessica Simpson. Gdy opowiada o ich związku po kilku latach, w jego głosie nie słychać jednak ani krzty romantyzmu.

„Pod względem seksu to była szalona znajomość. Jessica była niczym napalm, seksualny napalm. Ta dziewczyna działa na mnie jak kokaina,” powiedział Meyer w wywiadzie. „A jednak narkotyki nie są dobre, gdy się ich nadużywa...” Myślicie, że na tej dwuznacznej metaforze się skończyło? Jesteście w błędzie. Meyer brnie dalej: „Czy byłeś kiedyś z dziewczyną, która sprawiła, że całe dalsze życie przestało się dla ciebie liczyć?” pyta retorycznie Meyer. „Czy zdarzyło ci się powiedzieć: ‘Mam gdzieś moje życie, chcę tylko napawać się tobą. Gdybyś za każde bzykanko brała ode mnie 10 000 dolarów, zacząłbym wyprzedawać wszystko co mam, byle dalej móc cię p...rzyć.” I co? Muzyk i będąca żywą reklamą chirurgii plastycznej piosenkarka rozstali się po dziewięciu miesiącach...

Po tym druzgocącym doświadczeniu, awanturnik Mayer postanowił zażyć trochę spokoju u boku najsłynniejszej amerykańskiej „dziewczyny z sąsiedztwa” - Jennifer Aniston. Na jej temat John też miał wiele „błyskotliwych” spostrzeżeń, którymi podzielił się z czytelnikami Playboy’a: „Ona nigdy nie weszłaby na wojenną ścieżkę z facetem. To słodka, miła osoba,” powiedział. Ale nie omieszkał również dodać na temat ich zeszłorocznego rozstania: „Pojawiły się plotki, że to ona rzuciła mnie, bo za dużo mówiło się o mnie w mediach i byłem zbyt aktywny na Twitterze. Nie o to poszło, choć był to dla niej spory problem. W końcu największe sukcesy odnosiła na długo przed pojawieniem się takich serwisów jak Twitter czy TMZ. Ona chyba chciałaby wrócić do 1998 roku. Moja biegłość w najnowszych technologiach stanowiła dla niej problem. A ja zawsze powtarzałem, że zasady gry się zmieniły, tylko ona tego nigdy nie zaakceptuje...”.

Na pytanie z iloma kobietami był w łóżku od rozstania z Aniston odpowiedział: „Powiem: z czteroma lub pięcioma. Nie więcej. Ale nawet 12 byłoby rozsądną liczbą, podobnie jak 15. Teraz mam mniej panienek niż w czasach, gdy grałem w nieznanej, lokalnej kapeli. Nie lubię się wysilać,” mówi zblazowany gwiazdor.

Reklama

Dokładając do tego uwagi na tle rasistowskim (np. o tym, że czarne kobiety są mniej atrakcyjne) John Meyer zyskał rozgłos, o jaki chyba niekoniecznie mu chodziło. Zamiast podziwu wzbudził oburzenie aktywistów i niesmak opinii publicznej. Amerykańskie media ogłosiły skandal.

Reklama
Reklama
Reklama