Joanna Brodzik - Sekret jej spełnienia
Pracowicie spędziła mijające lato na planie serialu „Życie nad rozlewiskiem”, filmowej kontynuacji książek Małgorzaty Kalicińskiej. Zdjęcia, które kręcono na Warmii i Mazurach, właśnie się zakończyły. Joanna wraca do Warszawy, gdzie czekają na nią najważniejsi mężczyźni jej życia: trzyletni synowie Franciszek i Jan oraz Paweł Wilczak. Kobieta spełniona, która umie smakować życie. Co jest dla niej najważniejsze? Przeczytajcie jej alfabet.
- Beata Nowicka, Gala
1 z 10
brodzik_gl
Pracowicie spędziła mijające lato na planie serialu „Życie nad rozlewiskiem”, filmowej kontynuacji książek Małgorzaty Kalicińskiej. Zdjęcia, które kręcono na Warmii i Mazurach, właśnie się zakończyły. Joanna wraca do Warszawy, gdzie czekają na nią najważniejsi mężczyźni jej życia: trzyletni synowie Franciszek i Jan oraz Paweł Wilczak. Kobieta spełniona, która umie smakować życie. Co jest dla niej najważniejsze? Przeczytajcie jej alfabet.
2 z 10
ALLONS_790721_brodzik005
A jak apetyt. Na życie, oczywiście. Ma w życiorysie lata, kiedy 300 dni w roku spędzała za granicą. Wystarczało, że pracowała 60, żeby mogła pozostałe przeżyć tam, gdzie chciała. Doskonale rozumie ludzi, którzy powtarzają za Hugh Grantem, że „wolą grać w golfa, niż grać w filmach, czyli pracować”. W końcu ludzką naturę zawsze ciągnie do przyjemności. Wspomina: „Jeszcze nie tak dawno mogłam pojechać w samotną podróż i całe bogactwo doświadczania świata było dla mnie i tylko dla mnie”. A z drugiej strony, kiedy można smakować życie bez ograniczeń, wtedy często się przesadza. Śmieje się, że „był taki moment, kiedy moje życie składało się głównie z deserów”. Los postanowił ją trochę ujarzmić. Na szczęście, bo przecież nie da się żyć na samych deserach! Teraz musi swój apetyt na życie trochę poskromić i dawkować tak, żeby starczyło go dla synów, rodziny, przyjaciół i dla pracy. Obudził się w niej smakosz.
3 z 10
ALLONS_803890_Brodzik
B jak Babcia, która zawsze powtarzała, że Joanna urodziła się pod dobrą gwiazdą. Spędzała z wnuczką dużo czasu, poświęcała jej mnóstwo uwagi, dała morze miłości. Kiedy Joasia zapytała ją, jak to jest, kiedy człowiek jest już bardzo stary, odpowiedziała: ,,Wiesz co, jak patrzę w lustro, to widzę, że jestem stara i pomarszczona, ale w środku ciągle mam 28 lat”. „Zapamiętałam ją jako torpedę. Pamiętam jej czółenka na szpilce, pończochy ze szwem, ołówkowe spódnice, jej natapirowanego koka, na którego wylewała litry Lotonu 4. Zresztą, co zabawne, ja też jestem uzależniona od jednego lakieru do włosów, więc mam to po niej! Pamiętam ją jako osobę, która niezależnie od tego, jak trudno było jej w życiu, a było różnie, z wielką klasą przechodziła wszystkie trudności i przeszkody”. Jeden z najcudowniejszych obrazów dzieciństwa to babcia i truskawki. „Zaprawialiśmy co roku bardzo dużo truskawek. Nie przelewało się nam i konfitury oraz kompoty w czasie zimy schodziły u nas jak świeże bułeczki. Babcia z mamą kupowały tych truskawek z 60 kilogramów. Wsypywało się je później do wielkiej, poniemieckiej żeliwnej wanny, w której były kilka razy płukane. Babcia pozwalała mi wchodzić do niej – pełnej pachnących truskawek. Zanurzałam się w nich aż po nos. Po horyzont widziałam tylko truskawki”.
4 z 10
ALLONS_945330_Joanna_Brodzik05
C jak chłopcy. Jan i Franciszek, bliźniacy. Macierzyństwo zweryfikowało wszystkie aspekty jej życia. „Począwszy od tego, że nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że ZA DŁUGO myję zęby – śmieje się głośno – aż po świadomość, że już NIGDY nie wyłączy mi się w głowie kanał »dzieci«”, który działa 24 na 7”. Uważa, że chłopcy są kompletnie od siebie różni, dlatego rzadko mówi „bliźniacy”, woli – „bracia urodzeni w tym samym momencie”. Bracia, którzy mają siebie od zawsze, na zawsze. Już od dawna porozumiewają się swoim językiem, czasami mama znajduje ich gdzieś w kącie ryczących ze śmiechu. Rozumieją się bez słów. „Cała moja uwaga jest nieustannie podzielona na pół – opowiada – nawet w nocy, kiedy prawie nic nie widać, a ja im przygotowuję picie i nalewam do kubeczków wodę, to jak naleje mi się do jednego trochę więcej, to odlewam, żeby było równiusieńko”. Jednak życie nauczyło ją, że sprawiedliwie nie znaczy po równo we wszystkim. „Jednemu jest dobrze w zieleniach, a drugiemu w błękitach, jeden woli czytać, drugi śpiewać, jeden woli klocki, drugi piłkę. Dzięki tym różnicom oni będą mogli przeglądać się w sobie nawzajem z poczuciem, że każdy z nich ma swój własny, niepowtarzalny dar. Poza tym – mówi – jestem przekonana, że uwaga poświęcona dziecku, taka prawdziwa, kiedy jesteś cała tylko dla niego, a nie spoglądasz jednym okiem w komputer, a do ucha masz przyklejony telefon, jest wielką szansą, żeby dostrzec kapitał dziecka i pomóc mu go rozwijać”.
5 z 10
ALLONS_831844_Joanna_Brodzik04
G jak gotowanie. Przyjaciele twierdzą, że to jej największa pasja. Ona sama dodaje: „Gdyby mnie ktokolwiek zapytał: »Joasiu, co ty potrafisz robić najlepiej?«, odpowiedziałabym bez wahania: »Gotować!«”. Koleżanka, która jest dietetykiem, poproszona, żeby jednym słowem określiła kuchnię Joasi, bez wahania odpowiedziała: „seksowna”. Joanna lubi dosalać, dopieprzać, przyprawiać. Żeby życie miało smak. Zresztą uważa, że dobra potrawa potrafi zmienić życie. „Gdybym miała wybrać: świetny ciuch albo świetne jedzenie, to wybieram jedzenie” – tak powiedziała Nigella Lawson i Joasia się z tym zgadza. Zapachy i smaki potraw mogą zdziałać bardzo wiele. „Jeśli brakuje między ludźmi bliskości, może powinni wspólnie zająć się wyrabianiem ciasta drożdżowego i zobaczyć, co z tego wyniknie” – mówi. Dla dwojga poleca też czekoladę i truskawki. Tylko należy pamiętać, aby czekolada rozpuszczała się wolno nad parą. Później maczamy w niej truskawki: dojrzałe, wyjęte prosto z lodówki. Kiedy uczy synków posługiwać się sztućcami, na nowo odkrywa przyjemność jedzenia palcami. Rozumie, dlaczego chłopcy próbują nabrać zupę brokułową w garści.
6 z 10
ALLONS_919979_Joanna_Brodzik28
M jak Małgosia. Ma do niej ogromny sentyment. Tłumaczy: „Może dlatego, że jej zawirowania życiowe w jakimś sensie pokrywały się ze zmianami w moim własnym, prywatnym życiu. Kiedy przyjmowałam tę rolę, sama definiowałam się na nowo po urodzeniu chłopaków. Pozwoliłam więc sobie, żeby trochę tej mojej niepewności, ciekawości, ale też lęku i poszukiwania nowego pomysłu na siebie przelać na nią”. Małgosia z pierwszej serii to była dziewczyna bardzo rozedrgana. Taka, której życie się zawaliło i w jakimś sensie sama się do tego przyczyniła, choć z drugiej strony nie sprawdziły się oczekiwania, które układa dla siebie i na świat dookoła. Postanowiła, trochę nieświadomie, trochę histerycznie poszukać nowego rozwiązania. „Za to ją lubiłam – mówi Joanna – pozwoliłam i jej, i sobie odkrywać siebie na nowo. Miałam wtedy króciutkie włosy i tak jak Małgosia byłam do życia nastawiona zadaniowo. Małgosia w drugiej części »dostała« od twórców serialu i ode mnie więcej emocji, uczuć. Zakochała się i miłość wypełniła jej życie. Trzecia Małgosia dojrzała. Zaczyna ogarniać całą przestrzeń dookoła siebie. Krótkie hasła przed kolejnymi częściami „Rozlewiska” świetnie oddają drogę, którą Małgosia przeszła: w pierwszej części szukała domu, w drugiej miłości, a w trzeciej znalazła po prostu życie”.
7 z 10
ALLONS_1166074_brodzik004
P jak przyjaciel. Uważa, że prawdziwy przyjaciel to największy skarb. Po latach może powiedzieć, że jej wybory się potwierdziły, choć z czasem oczywiście ewoluowały. Z przyjaciółką, która nie ma dzieci, nie peroruje godzinami o tajnikach raczkowania, bo doskonale wie, że ona może tego posłuchać przez chwilę. „Sama z wdzięcznością słucham o następnym sezonie najmodniejszego serialu, którego nie oglądam, bo nie mam czasu, i spijam słowa z jej ust z radością. Albo ze wzruszeniem patrzę, jak bawi się z moimi dziećmi”. Odkąd na świecie pojawili się chłopcy, Joanna ma wiele zaległości towarzyskich. „Ale jak już mam »wychodne« – śmieje się – sprawia mi dziką rozkosz, że mogę sobie z przyjaciółkami potańczyć na stole, śpiewać, gadać do rana i bawić się na maksa. Takie »furtki na szaleństwo « bardzo dobrze robią. Pozwalają poczuć, że ja to ja!”.
8 z 10
ALLONS_1065362_brodzik13
R jak rozmowy. Joanna ma ogromną potrzebę dzielenia się spostrzeżeniami, przegadywania spraw, szczególnie kiedy dotyczy to jakiegoś problemu czy tematu, który ma zaowocować decyzją dla niej ważną. Dlatego przegaduje godziny z mamą, siostrą, z bratem, ze swoim mężczyzną, z przyjaciółkami i z ich facetami, w zależności od tego, jakiego potrzebuje wsparcia. Z rozbrajającym uśmiechem tłumaczy: „Bez żadnych skrupułów dzwonię nawet głęboko w nocy, jeśli uważam, że jest to wyjątkowo ważna sprawa. I w ogóle mnie nie obchodzi, że oni śpią albo robią inne ważne rzeczy! I kiedy już sobie wysłucham, sprawdzę wszystkie warianty, możliwości, wtedy podejmuję decyzję i grzecznie dziękuję wszystkim, których nękałam”.
9 z 10
ALLONS_1065349_brodzik___wilczak5
T jak tata dzieci. Partner, jej mężczyzna. Paweł Wilczak. Poznali się na planie serialu „Kasia i Tomek”. Joanna śmieje się, że nie mieli tzw. fazy docierania się, bo specyfika tego serialu – perypetie zakochanej pary – sprawiła, że wiele sytuacji przerobili jako Kasia i Tomek. To była dla nich świetna terapia... przedmałżeńska. Zapytana: „Co ci dał twój mężczyzna, że zapragnęłaś mieć z nim dzieci?”, bez wahania odpowiedziała: „Zechciał ze mną dzielić życie, chociaż prawdopodobnie dysponuje tylko jednym... Mój partner jest moim przyjacielem. Nie zawsze w związku to się udaje”. I dodaje: „Miłość to między innymi zrozumienie dla tego, że ktoś nie umie naprawić pralki albo nie zna listy książek nominowanych do Nike. Jeśli jedno udowadnia: wiem lepiej od ciebie – trafia na minę. Dobre partnerstwo to sztuka rezygnacji z udowadniania własnych racji za wszelką cenę”.
10 z 10
ALLONS_1166094_brodzik026
W jak Warmia i Mazury. Nigdy nie była ich fanką, głównie kojarzyły jej się z komarami i zamgloną pogodą, graniczącą z białym szkwałem. „Preferowałam bardziej odległe kierunki, ale przewrotne życie zmusiło mnie do tego, żeby stać się ekspertem od Warmii i Mazur. Spędzam tu kolejny raz trzy miesiące z moimi synkami i przez zasiedzenie odkrywam to miejsce na nowo. Zaczynam rozumieć, dlaczego osoby, jak np. Małgosia mogą się w takich miejscach zakochać i zaszyć. Tu jest po prostu prawdziwiej. Nie ma presji. Nie ma pędu, żeby nieustannie wymieniać różne rzeczy na nowsze. Stara blaszana miednica jest nadal dobra i nikt nie zadaje sobie pytania, czy jest w zgodzie z najnowszymi trendami. Przyroda, jej bliskość sprawia, że ludzie żyją tu innym rytmem i mają inne priorytety. Po tygodniach deszczu nagle wygląda zza chmur słońce i wszyscy wybiegają na pola. Koszą zboże, zbierają warzywa, na potęgę kiszą ogórki. Są zajęci prostymi rzeczami, nie mają czasu roztkliwiać się nad swoimi problemami”.