Reklama

Na przedmieściach Edynburga, w otoczonej murem siedemnastowiecznej posiadłości należącej do sławnej pisarki i jej męża Neila, właśnie powstała urocza kopia Hogwartu, czyli Szkoły Magii i Czarodziejstwa, w której nauki pobierał sam Harry Potter. W ogrodzie otaczającym rezydencję pisarki stanęły dwa małe zamki z drewna, wzniesione na palach, połączone ze sobą mostem linowym i podziemnym przejściem. To prezent dla najmłodszych dzieci Joanne: dziesięcioletniego Davida i dwa lata młodszej Mackenzie. – Nigdy im nie mówiłam, że warto wierzyć w bajki. Ale one kochają opowieści o wiedźmach, wróżkach i czarach. Może dlatego, że między wersami takich historii kryje się myśl, iż każdy ma w sobie niezwykłą siłę, by kształtować swój świat – uważa Joanne Rowling, przez bliskich nazywana Jo.
Portugalskie oczarowanie
Tę niezwykłą siłę Joanne odnajdywała w sobie wiele razy. Bo ani jej życie zawodowe, ani osobiste nie było usłane różami. Od najmłodszych lat wiedziała, że jest inna. Niepewna siebie, często wyśmiewana w szkole, chuda i piegowata, trzymała z punkowymi buntownikami. Chodziła w skórzanej kurtce, nosiła mroczny makijaż, słuchała The Clash i marzyła o studiowaniu literatury angielskiej. Pod naciskiem rodziców wybrała jednak filologię romańską, po której nie mogła znaleźć pracy. Zrobiła więc kurs sekretarki, ale nudziły ją zajęcia w kolejnych londyńskich biurach. Wolała pisać. W Amnesty International, gdzie zatrudniła się jako asystentka, podejrzewano ją o romans, bo podczas przerw na lunch gdzieś znikała. A ona biegła do pobliskiej kawiarni, zaszywała się w kącie i pisała. Mężczyźni? Miała narzeczonego w Manchesterze, ale o tym związku dużo mówi choćby to, że to ona tłukła się pociągami do ukochanego, nie on do niej. Gdy Joanne załamała się po stracie matki (chorowała na stwardnienie rozstanie, zmarła w wieku 45 lat), narzeczony odszedł. Zraniona i zrozpaczona dziewczyna postanowiła uciec, rozpocząć nowe życie z dala od Londynu. W gazecie znalazła ogłoszenie, że prywatna szkoła w Porto szuka nauczyciela. Zgłosiła się i została przyjęta. Tak zaczęła się jej wielka portugalska przygoda. Nieudana, jak małżeństwo, które niebawem zawarła. Początek był niewinny. Uroda Joanne, jej niebieskie oczy i rudoblond włosy olśniły Jorge Arantesa, studenta dziennikarstwa, bez większego powodzenia zaczepiającego się to tu, to tam na różnych stażach. Był przystojny, z gorącymi, czarnymi oczami południowca, a Joanne tak bardzo pragnęła zapomnienia. Jeszcze pierwszego wieczoru wymienili się numerami telefonów. Ich romans był pełen szalonych emocji. Z czasem tych negatywnych przybywało, pozytywnych ubywało. – Wyszłam za mąż szybko i dość niespodziewanie dla siebie – przyzna po latach pisarka. Uderzające, że na zdjęciach ślubnych nie wyglądała na szczęśliwą. Na żadnym się nie uśmiechała. Wierna gotyckiej estetyce, miała na sobie czarną sukienkę. Wkrótce nad jej związkiem zawisły czarne chmury. Pojawiły się tuż po urodzeniu córki Jessiki. Jorge zarzucał żonie, że jest złą matką. Uważał, że to on powinien być macho, głową rodziny, która o wszystkim decyduje. Bolało go, że większość dochodów młodego małżeństwa pochodziła z nauczycielskiej pensji Rowling. Po kolejnej nocnej awanturze, która obudziła całą okolicę, Jorge wyrzucił żonę z domu – jak twierdzą tabloidy – z podbitym okiem. Młoda matka wróciła z córką do Anglii. Nikt tu na nią nie czekał. Ojciec, który zdążył ponownie się ożenić, nie udzielił im gościny. Po powrocie do kraju przez blisko rok Joanne utrzymywała się z zasiłku z opieki społecznej. – Moje życie było porażką. Nauczyłam się wtedy, że ubóstwo oznacza strach i tysiąc małych upokorzeń. Tylko głupcom może się ono wydawać romantyczne – wyznaje Jo.
Dajesz mi ukojenie
Dopiero po przeprowadzce do Edynburga, do swej młodszej siostry, Joanne powoli zaczęła stawać na nogi. Dostała pracę w szkole, a w wolnych chwilach pisała pierwszą powieść o czarodzieju, która – na szczęście dla Rowling i ku radości milionów dzieci na świecie – wkrótce stała się hitem. Jedno zdanie z książki wciąż kołatało w głowie pisarki: „Nie żałuj umarłych, Harry, żałuj tych, którzy żyją bez miłości”. – Tak, to było o mnie – przyzna po latach. Niebawem w życiu Joanne nastąpiła szczęśliwa odmiana. „Pisarka spotkała swojego czarodzieja!” – triumfalnie obwieściły gazety. Okazał się nim Neil Murray, internista i anestezjolog, błyskawicznie nazwany przez brytyjską prasę dorosłym Potterem (ze względu na charakterystyczne okulary i chłopięcą urodę). Pisarka poznała go przez znajomych. Neil, młodszy od niej o sześć lat, też był po rozwodzie. Miał wszystko, czego Joanne szukała w mężczyźnie: inteligencję, uczciwość, wrażliwość. – Nie potrzebowali miłosnych czarów. I bez nich odkryli, że są sobie przeznaczeni – mówią przyjaciele pary. W Boże Narodzenie 2001 r. Joanne i Neil wzięli ślub w bibliotece ich szkockiej rezydencji. Uroczystość miała charakter kameralny. Joanne wystąpiła w białej sukni, druhną była Jessica, córka Rowling. Dwa lata później pisarka urodziła syna Davida, a po następnych dwóch córkę Mackenzie. – Żyjemy spokojnie. Krążą plotki, że z powodu bogactwa nam odbiło, że mąż rzucił pracę w przychodni. To taka sama prawda, jak to, że zaprosiłam na kolację księcia Karola z żoną. Cóż, może oni to pamiętają, bo ja nie – kwituje Joanne. Nie bez powodu jej najnowsza książka nosi tytuł „Trafny wybór”. – Już go dokonałam. Wybrałam mężczyznę, który daje mi ukojenie – mówi pisarka. Ma takie same poglądy, jak jej mąż: zamiast tracić czas na przyjęcia, lepiej działać charytatywnie. Joanna i Neil wspierają rodziców samotnie wychowujących dzieci i organizacje szukające nowych sposobów leczenia stwardnienia rozsianego. – Szczęśliwy związek daje nam siłę, by pomagać.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama