Reklama

Niewielka ulga dla rozgoryczonej Jennifer Lopez, wielkie rozczarowanie dla wszystkich zainteresowanych internautów. Seks-taśma z udziałem J-Lo nie może być rozpowszechniana za pomocą poczty elektronicznej, ani udostępniana w internecie do pobrania. Przynajmniej na razie. Brak ostatecznej decyzji w tej sprawie spędza sen z powiek pięknej Jennifer. Co prawda sąd w Los Angeles zdecydował, że były mąż gwiazdy, Ojani Noa, nie może publikować tego, ani żadnego innego materiału filmowego z udziałem JLo, jednak pan Noa nie zamierza łatwo się poddawać.
Na tę chwilę każdego, kto będzie rozpowszechniał film zawierający sceny z miłosnymi igraszkami seksownej Latynoski, może spotkać surowa kara pieniężna i pozbawienia wolności. Nie oznacza to jednak, że J-Lo może wreszcie odetchnąć z ulgą. Ta decyzja jest bowiem tymczasowa! Najwyraźniej by uzyskać bezterminowy zakaz publikacji filmu, sztab prawników Lopez będzie musiał stoczyć jeszcze jedną bitwę na sali sądowej.
Taki obrót spraw cieszy Ojaniego Noa, który z całym tupetem twierdzi, że ma prawo decydować o „swoim własnym” życiu i to JLo jest tą, która mu je rujnuje. Cóż, jego zachowanie sugeruje coś innego. Pan Noa, były kucharz w należącej do Lopez restauracji i mąż gwiazdy od lutego 1997 roku do stycznia 1998 roku, próbował już zarobić na swoim związku z aktorką i piosenkarką. Planował opublikować książkę pt.: „Jak ożeniłem się z Jennifer Lopez, historia J-Lo i Ojaniego Noa”. Po interwencji Jennifer, sąd zabronił mu wydać książkę, która ujawniała intymne szczegóły z życia gwiazdy i naruszała jej prywatność. Teraz Ojani Noa próbuje swych sił w „branży filmowej”. Czy sąd będzie konsekwentny? Dowiemy się już wkrótce.
Sylwetka gwiazdy: Jennifer Lopez

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama